Agnieszka Kusiak w 1995 r. ma 14 lat i mieszka z rodzicami oraz rodzeństwem w bloku przy ul. Kościuszki w Gorlicach. Ma starszą o dwa lata siostrę Ulę oraz drugą, która ma zaledwie kilka miesięcy. Rodzina utrzymuje się z renty mamy. Tata dziewczynek pracuje jako palacz centralnego ogrzewania w oddalonej o kilkanaście kilometrów Ropie. Mieszka tam babcia dziewczynek. Kobieta ma bardzo dobrą relację z Agnieszką. Z opowieści bliskich i rówieśników wynika, że dziewczynka jest spokojna, grzeczna, nie sprawia żadnych kłopotów, ani w domu, ani w szkole. Jest wesoła i lubiana przez kolegów i koleżanki ze szkoły oraz podwórka. Jedyna rzecz, która wyróżnia Agnieszkę na tle znajomych, jest jej wygląd. Dziewczynka wygląda na dużo starszą, niż jest w rzeczywistości. Podróż do Ropy W piątek 1 grudnia 1995 r. Agnieszka wróciła ze szkoły do domu. Po południu dziewczyna wzięła torbę w niebiesko-białe pasy z napisem "Marine" i zaczęła do niej pakować ubrania. Dziewczynka ma w zwyczaju po zakończeniu piątkowych lekcji wsiadać w autobus i jechać do babci. Wizyta u bliskiej osoby to niejedyny powód wyjazdu. Nastolatka chce iść ze swoim chłopakiem na dyskotekę w Ropie. Nastolatka nie chce, aby rodzice blokowali jej plany, dlatego nie mówi rodzicom, że następnego dnia ma lekcje w szkole. Jej mama nie ma złych przeczuć. - Byłam zajęta chorą wówczas pięciomiesięczną siostrzyczką Agnieszki. Nie zwróciłam większej uwagi na jej słowa. Poza tym córka często jeździła do Ropy, więc nie zdziwiło mnie to - mówi w Telewizyjnym Biurze Śledczym, jakiś czas po znalezieniu zwłok nastolatki. Po zabójstwie córki kobieta podupada na zdrowiu, zamyka się w sobie, a po kilku latach umiera. Tajemniczy rozmówca Tymczasem Agnieszka kończy pakowanie torby. Nastolatka często pożycza ubrania od starszej siostry, Uli. Pomimo różnicy wieku, ciuchy leżą na niej idealnie. Kiedy Agnieszka wychodzi z domu, Ula stara się ją nakłonić, aby nie jechała o tej porze. Stara się ją zatrzymać na klatce schodowej. Agnieszka zatrzymuje się, wychyla się przez barierkę na schodach i krzyczy do siostry: "przecież wrócę, nie martw się". Jest godzina 18., kiedy Agnieszka wychodzi z mieszkania. Po drodze wstępuje jeszcze na parę minut do koleżanki z bloku, od której pożycza sukienkę na dyskotekę. Potem wychodzi z klatki i udaje się na przystanek PKS-u, który mieści się wówczas przy drodze krajowej numer 28 na Zawodziu. Przystanek od bloku, gdzie mieszka Agnieszka, dzieli około 10 minut drogi. Nastolatka ma ubraną niebieską kurtkę, czarne kozaki na niskim obcasie. Na szyi ma zawieszony łańcuszek, który przed wyjściem z domu naprawia razem z siostrą za pomocą brązowej nitki. Osoby, które stoją z Agnieszką na przystanku, opowiadają śledczym, że nastolatka zachowuje się dziwnie. Dziewczynka czeka na autobus do Ropy. Podczas oczekiwania podjeżdżają trzy pojazdy, jednak nastolatka do żadnego z nich nie wsiada. Niektórzy świadkowie mówią policjantom, że nastolatka wyglądała, jakby czekała na tzw. okazję lub kogoś znajomego, który ma ją odebrać z przystanku. To jednak tylko wrażenia świadków. Agnieszkę widzi także sąsiadka. Kobieta opowiada mamie Agnieszki, że jej córka rozmawia z obcym mężczyzną. Kobieta słyszy, że nastolatka kilkukrotnie mówi mu "nie". Sąsiadka nie wie jednak, o co pytał tajemniczy mężczyzna. To wtedy na przystanku PKS na Zawodziu Agnieszka widziana jest ostatni raz żywa przez postronne osoby. Uczniowie odkrywają ciało W sobotę 2 grudnia 1995 r. Bogusław idzie do szkoły wraz ze swoją koleżanką Zofią. Niedaleko przystanku w Szymbarku o 7 rano dokonują makabrycznego odkrycia. W zaroślach widzą ciało dziewczyny. Są przerażeni i zaczynają szukać pomocy. Dostrzegają policjantów. Mundurowi mają problem ze służbowym samochodem, który próbują naprawić. Kiedy Bogusław i Zofia opowiadają im o tym, co przed chwilą widzieli, policjanci udają się w zarośla. W tym momencie jeszcze nikt nie wie, kim jest dziewczyna. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Bogusław i Zofia rozmawiają z policjantami, w sobotę nad ranem z pracy do domu w Gorlicach dociera tata Agnieszki. W mieszkaniu nie ma jego 14-letniej córki. Od Uli słyszy, że dziewczyna pojechała do babci. - To niemożliwe - mówi mężczyzna. Ula nawet po latach pamięta te słowa. Tata dziewczynek wie, że Agnieszki nie ma w Ropie. Po pracy wstąpił on do swojej mamy, a babci dziewczynek. Starsza kobieta nie wspomniała nic, aby jej wnuczka miała przyjechać do Ropy. Ojciec wie już o odkryciu zwłok młodej dziewczyny w Szymbarku. To miejscowość leżąca mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Gorlicami a Ropą. Jakiś czas po powrocie taty Agnieszki do domu w mieszkaniu pojawiają się policjanci. Informują rodzinę, że znaleziona w Szymbarku dziewczyna to ich córka. Od 29 lat bez odpowiedzi Rusza śledztwo. Policjanci zakładają, że motyw zabójstwa miał charakter seksualny, choć dziewczynka nie została zgwałcona. Lekarze podczas sekcji zwłok stwierdzają, że młoda ofiara otrzymała 72 ciosy nożem o szerokości jednego centymetra. Żadna z ran nie jest jednak śmiertelna. Nastolatka umiera około 4 nad ranem 2 grudnia 1995 r. w wyniku wykrwawienia. Śledczy stwierdzają, że miejsce odnalezienia ciała nie jest miejscem morderstwa. Być może ciosy zostały zadane w samochodzie. W pobliżu miejsca odkrycia zwłok znaleziono paczkę papierosów Caro oraz kilka monet jednozłotowych i dwuzłotowych. Według portretu psychologicznego sprawca jest człowiekiem przeciętnym i nie wyróżnia się niczym szczególnym. Możliwe, że w przeszłości mógł być karany za drobne przestępstwa. Zabójstwo miało charakter impulsywny, a sam sprawca mógł działać pod wpływem alkoholu. Wiadomość o zabójstwie młodej dziewczyny szybko rozchodzi się po okolicy. Na komendę zgłasza się świadek, który znalazł niebiesko-białą torbę Agnieszki obok drogi w Moszczenicy. To ok. 20 kilometrów od miejsca zdarzenia. Do dziś nie odnaleziono pożyczonej sukienki oraz kozaków, które w dniu morderstwa miała na sobie nastolatka. Na początku nadzór nad śledztwem sprawuje prokuratura rejonowa w Gorlicach, a po pewnym czasie śledztwo przejmuje prokuratura wojewódzka w Nowym Sączu. W 1995 r. Gorlice należały do województwa nowosądeckiego. Dlatego właśnie sprawa trafiła do Nowego Sącza. Po dziesięciu dniach od znalezienia ciała Agnieszki policjanci zatrzymują 28-letniego Piotra N. To właściciel Fiata 126p. Śledczy w jego samochodzie odkrywają łańcuszek. Ula, siostra Agnieszki, jest przekonana, że należy on do jej siostry. Obie reperowały go w piątkowe popołudnie, tuż przed wyjściem dziewczyny z domu. Nikt inny jednak tego nie potwierdza. Piotr N. nie przyznaje się do winy i z braku dowodów po ponad półrocznym areszcie wyszedł na wolność. Kilka dni później przychodzi do domu rodziny Kusiaków. Ojcu Agnieszki przysięga, że nie jest odpowiedzialny za śmierć Agnieszki i to nie on zabrał dziewczynę samochodem z przystanku PKS. Śledztwo zostaje umorzone w 1999 r. Rodzice próbują prowadzić poszukiwania prawdy na własną rękę. Jednak odbija się to na ich zdrowiu. Pięć lat po zabójstwie Agnieszki umiera jej mama, a jakiś czas potem tata dziewczyny. W grudniu 2024 r. minie 29 lat od zabójstwa Agnieszki. Sprawca do dziś pozostaje nieuchwytny. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl