Grupa znajomych mężczyzn wybrała się na grzyby. Robili to już wcześniej dziesiątki razy. Tym razem mieli przeczesywać lasy niedaleko Steknicy. To wieś leżąca na Pomorzu przy trasie pomiędzy Łebą a Lęborkiem. Był 13 września 1997 r. Jeden z mężczyzn przeszukiwał teren w pobliżu nasypu kolejowego. Jednak w gęstwinie zamiast grzybów, ujrzał ludzkie szczątki. Natychmiast zaalarmował kolegów, a cała grupa wybiegła z lasu. Zobaczyli, że drogą jedzie karetka pogotowia, zatrzymali ją. Ciało było pozbawione odzieży, jedynie na stopach były skarpetki, a na jednej z nóg znajdował się biały sportowy but. Sprawca nie zadał sobie trudu, aby ukryć szczątki. Te leżały na ściółce leśnej i nie były niczym przykryte. Jeden z przybyłych na miejsce techników zauważył, że ofiara nie ma jednego z zębów. Śledczy, mimo przeszukania terenu, nie natrafili na żaden istoty szczegół. Przy ofierze znaleziono złoty łańcuszek oraz dwie zawieszki. Jedna z nich była w kształcie litery A. Niedaleko od ciała zabezpieczono fragment drewnianego podkładu kolejowego. Biegli sądowi odkryją później, że na zabezpieczonym kawałku drewna znajdują się włosy ofiary. Stwierdzą, że to najprawdopodobniej urazy głowy były przyczyną śmierci. Stwierdzą także, że znalezione ciało należało do kobiety mającej od 15 do 30 lat. Ostatnie wakacje Alicji Kiedy śledczy z Pomorza odkryli ciało w lesie, w Trzebnicy Teresa i Adam od miesiąca starają się dowiedzieć, co stało się z ich 19-letnią córką. Alicja Baran urodziła się 22 maja 1978 r. w Miliczu (dziś woj. dolnośląskie). Na co dzień mieszkała z rodzicami w Trzebnicy, niedaleko Wrocławia. To właśnie tam chodziła do liceum ekonomicznego. Uwielbiała poznawać ludzi, przyrodę i jazdę autostopem, dlatego często próbowała łapać okazję w drodze do i ze szkoły. Marzyła, że kiedyś nauczy się nurkować i będzie mogła uwieczniać na fotografiach podwodny świat. W lipcu 1997 r. Alicja pojechała do Wielkiej Brytanii. Starsza siostra dziewczyny studiowała filologię angielską i przebywała na Wyspach, aby szlifować swój język. Dziewczyny spędziły razem dwa tygodnie. Po powrocie Alicja miała dalsze plany na wakacje. Razem ze swoją koleżanką Beatą miały jechać nad morze, do Łeby. Z Trzebnicy wyjechały 11 sierpnia 1997 r. Po przybyciu na miejsce zameldowały się w kwaterze przy ulicy Sosnowej. Alicja nie spędziła tam dużo czasu, ponieważ obiecała rodzicom, że wróci na wesele. To miało odbyć się w Nienadowej koło Przemyśla. Po zakończeniu uroczystości wczesnym rankiem 19 sierpnia 1997 r. rodzice Alicji odprowadzili córkę na przystanek autobusowy. Wtedy widzieli ją po raz ostatni. Alicja dotarła do Przemyśla, gdzie po godzinie 7 wsiadła w pociąg jadący do Gdyni. Tam po godzinie 17.30 przesiadła się w pociąg do Lęborka. Skąd zamierzała przesiąść się na kolejny pociąg do Łeby, jednak żadnego nie było. W sieci jest na ten temat materiał wideo. Zaginięcie nastolatki Alicja, która lubiła podróże autostopem, najprawdopodobniej postanowiła dotrzeć na rogatki miasta i tam złapać okazję. Świadkowie zeznali, że widzieli Alicję, jak szła w kierunku drogi wylotowej na Łebę. Po krótkiej chwili zatrzymał się obok niej samochód, a dziewczyna wsiadła do niego. Wieczorem 19 sierpnia 1997 r. Beata, przyjaciółka Alicji, wyszła na dworzec kolejowy w Łebie, aby odebrać swoją przyjaciółkę. Ta jednak się nie pojawiła. Dziewczyna uznała, że być może koleżanka spóźniła się na któryś z pociągów i dotrze następnego dnia. Beata czekała na przyjazd Alicji przez kolejne dni, ale ta się nie zjawiła. 21 sierpnia 1997 r. dziewczyna spakowała się, zapłaciła za pobyt i wróciła do Trzebnicy. Będąc już w domu, zatelefonowała do rodziców Alicji, chcąc się dowiedzieć, dlaczego przyjaciółka nie pojawiła się ponownie w Łebie. Państwo Baranowie byli zaskoczeni wiadomością. Byli bowiem przekonani, że ich córka nad morze dotarła. Prośba o pomoc Tata Alicji natychmiast zgłosił zaginięcie córki. O zdarzeniu zostali poinformowani policjanci z Trzebnicy, Przemyśla, Lęborka i Słupska. Rodzina rozwiesiła także plakaty z podobizną nastolatki i prośbą o pomoc. Rodzice Alicji udali się także do znanego wówczas jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Pani Teresa pojechała do niego do Człuchowa i zabrała ze sobą spodnie od piżamy Alicji oraz jej zdjęcie. Jasnowidz wręczył mamie Alicji kartkę, na której zapisał swoją wizję. Wynikało z niej, że jej córka została zamordowana, a sprawcą był mężczyzną w wieku pomiędzy 35 a 38 lat. Do morderstwa dziewczyny miało dojść na zalesionym terenie. Tajemnica zwłok z lasu rozwiązana Policjanci z Pomorza natychmiast zwrócili uwagę na zgłoszenie o zaginięciu 19-letniej Alicji Baran i powiązali je ze zwłokami znalezionymi we wrześniu 1997 r. niedaleko Łeby. Skontaktowali się oni z rodzicami dziewczyny i poprosili o identyfikację rzeczy znalezionych przy ofierze. Dodatkowo został pobrany materiał do badań DNA. Wynik był jednoznaczny, ciało znalezione w lesie należało do zaginionej nastolatki. Kiedy zidentyfikowano zwłoki, okazało się, że nie znaleziono przy nich niebieskiego ortalionowego plecaka i jego zawartości, który 19 sierpnia 1997 r. miała przy sobie Alicja. Zniknęły również portfel, zegarek i legitymacja szkolna. Dziwny mężczyzna w hotelu Jakiś czas po zabójstwie Alicji na komendę policji w Lęborku zgłosił się świadek, który miał podsłuchać rozmowę w jednym z barów. Przebywający tam mężczyzna "pochwalił się", że zabił dziewczynę. Z rozmowy wynikało, że mogło chodzić o Alicję. Śledczym udało się sporządzić portret tego mężczyzny, jednak mimo publikacji wizerunku, nie udało się go odnaleźć. Na początku października 1997 r., a więc niespełna dwa miesiące po zaginięciu Alicji, doszło do dziwnego zdarzenia, które może mieć związek z zabójstwem nastolatki. W hotelu w Nowym Dworze zameldował się mężczyzna. Obiekt znajdował się niedaleko Trzebnicy, a więc miasteczka, w którym mieszkała nastolatka. Mężczyzna spędził w hotelu jedną noc. Obsługa wspomina, że był zdenerwowany, a jego zachowanie było dziwne. Kiedy obsługa poszła posprzątać jego pokój, znalazła w nim rozłożoną gazetę. Był to "Dziennik Bałtycki" ukazujący się tylko na Pomorzu. Gazeta była otwarta na artykule dotyczącym zabójstwa Alicji Baran. Obsługa poinformowała o tym dziwnym zdarzeniu policję. Mundurowym udało ustalić się adres hotelowego gościa. Pochodził on z okolic Lęborka. Mężczyzny nigdy jednak nie przesłuchano. W dniu, w którym wyjechał z hotelu, miał wypadek samochodowy niedaleko Płocka, w którym zginął. Sprawa Alicji była łączona z innymi zabójstwami Śledczy przez pewien czas łączyli sprawę Alicji Baran z dwoma innymi zabójstwami młodych dziewczyn z Pomorza. Chodzi o sprawę Justyny Węsierskiej i Ewy Miotk. W Interii szerzej pisaliśmy o nich pod koniec zeszłego roku. 16-letnia Ewa z Sierakowic wyszła z domu 13 maja 1995 r. Spieszyła się, bo nie chciała spóźnić się do szkoły. Do pokonania miała ponad pół kilometra. Nagle zatrzymał się obok niej samochód. Dziewczyna po krótkiej wymianie zdań wsiadła do auta. Na lekcję jednak nie dotarła. Jej ciało znaleziono sześć dni od zaginięcia. Było zapakowane w dwa worki w lesie koło Paczewa, który znajdował się około trzy km od domu dziewczyny. Z kolei Justyna Węsierska miała 18 lat. Mieszkała z rodzicami w maleńkim Leźnie, w gminie Żukowo. Prawie codziennie dojeżdżała do Gdańska, gdzie uczyła się w Zasadniczej Szkole Zawodowej. 14 czerwca 1994 r. wyszła z domu na przystanek PKS, z którego dojeżdżała do Gdańska. Do szkoły nie dotarła, wieczorem nie pojawiła się w domu. To zaniepokoiło rodzinę. 17 czerwca właścicielka jednego z domków letniskowych w miejscowości Kamień, w leśnym potoku zauważyła fragment ciała wystający z wody. Okazało się, że to ciało poszukiwanej Justyny. Było zapakowane w worek i obciążone kawałkiem betonowej płyty. Ręce i nogi morderca skrępował w nadgarstkach i kostkach, a usta zakneblował przy użyciu sznurka. Sprawca pozostaje nieuchwytny Sprawa zabójstwa Ewy i Justyny do dziś pozostaje nierozwiązana. Tak samo jak sprawa Alicji Baran. Morderca dziewczyny, jeśli żyje, od 26 lat pozostaje bezkarny. Pomimo upływu lat w sprawie nie pojawił się żaden nowy trop ani świadek, który pomógłby rozwiązać zagadkę śmierci dziewczyny. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły.