Anna* wchodzi do bloku na krakowskim Kurdwanowie, pokonuje kolejne piętra i puka do drzwi mieszkania swojej koleżanki. Z Małgorzatą nie ma kontaktu, nie przychodzi rano do pracy, a jej telefon milczy Kiedy nikt nie reaguje, Anna wyciąga klucze i wkłada je do drzwi. Jest zaskoczona. Są zamknięte na dolny zamek. Jej znajoma zawsze używa tego na górze. Kobieta wchodzi do środka. Na stole leżą nierozpakowane zakupy, a w zlewie talerz niedojedzonej zupy. W mieszkaniu nie ma nikogo. Jest 17 listopada 2010 r. 1. Małgorzata Szabatowska pochodzi z Cieszanowa, to małe miasteczko leżące w powiecie lubaczowskim na Podkarpaciu. - Cicha, spokojna, grzeczna, ułożona - tak dziewczynę opisują znajomi. Wiele osób rozmawiać nie chce. Wyjechali, założyli własne rodziny, zapomnieli. Młodzieńcze życie Gosi toczy się w dwóch miejscach: liceum w Lubaczowie i w parafialnych salkach w których spotykają się nastolatkowie. Dziewczyna po maturze wyjeżdża do Warszawy, gdzie studiuje na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Później przenosi się do Krakowa i zaczyna pracę w oddziale jednego z banków. - Sumienna, punktualna, nigdy nie zdarza jej się minimalne spóźnienie - opowiadają koledzy. To w banku Małgorzata poznaje Annę, kobiety łapią nić porozumienia. Pewnego dnia Gosia daje znajomej klucze do swojego mieszkania. - Na wszelki wypadek - mówi. Jest 16 listopada 2010 r., dzień przed tym, jak Anna wejdzie do mieszkania koleżanki. Dziewczyny wracają z pracy. O czym rozmawiają, Anna po latach już nie pamięta. W pewnym momencie Gosia żegna się i mówi, że musi iść jeszcze do sklepu, po zakupy. Postać ubrana w czarny zapinany sweter, krótką szarą spódnicę i rajstopy szybko znika Annie z oczu. Od tego momentu los Małgorzaty jest zagadką. 2. Rodzina i znajomi rozpoczynają poszukiwania. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby 31-latka zniknęła bez słowa. W Krakowie rozwieszane są plakaty z wizerunkiem kobiety. Na przechodniów spogląda twarz dziewczyny z czarnymi włosami i charakterystyczną blizną nad prawym okiem. Sprawą zaginięcia interesują się lokalne media. Dziennikarze opisują ją wielokrotnie i starają się ustalić nowe fakty. W pewnym momencie część z nich łączy przypadek Małgosi z innymi zniknięciami młodych kobiet. - Czy tajemniczy mężczyzna uprowadza młode kobiety? - to pytanie można przeczytać, w niektórych gazetach. To jednak medialne spekulacje, a część innych spraw z biegiem czasu udaje się wyjaśnić. Tymczasem policjanci zabezpieczają rzeczy w mieszkaniu Małgorzaty, szukają śladów biologicznych, sprawdzają monitoring z pobliskich kamer i miejskiej komunikacji. Nic nie znajdują, po dziewczynie nie ma śladu. Śledczy ustalają, że kobieta posługuje się dwoma telefonami, a jeden z nich ma zagraniczny numer. Ostatnie ich logowanie ma miejsce w okolicach sztucznego zbiornika wodnego na Zakrzówku. W kwietniu 2011 r., pięć miesięcy od zaginięcia, specjalna jednostka przeszukuje akwen, ale nie natrafiają na żaden trop. 3. Niedaleko Liszek pod Krakowem zbieracz złomu wraca do domu. Jest początek 2012 r. W pewnym momencie dostrzega wystająca z ziemi dłoń, na której znajduje się zegarek. Mężczyzna schyla się po niego, chowa do kieszeni i odchodzi. Być może potem chwali się kolegom znaleziskiem i opowiada historię? Być może któryś ze słuchaczy mówi o wszystkim miejscowym policjantom? Być może drogi damski zegarek w rękach niezamożnego zbieracza złomu budzi czyjeś podejrzenia? Nie wiemy, dlaczego policjanci postanawiają zatrzymać mężczyznę. W dokumentach notują: "zatrzymany w wyniku działań operacyjnych". Zbieracz złomu przyznaje się do zabrania zegarka i wskazuje miejsce znalezienia. Śledczy jadą na miejsce. Ciało jest przysypane niewielką warstwą ziemi. Zwłoki leżą na plecach, a dłonie są skrzyżowane, jak do modlitwy. Eksperci z Zakładu Medycyny Sądowej wykonują sekcję. To poszukiwana 31-letnia Małgorzata Szabatowska. Badania wykazują, że kobieta ma złamany nos i dwa żebra. Z powodu stopnia rozkładu zwłok, nie można ustalić przyczyny zgonu. 4. Kilkanaście tygodni przed zaginięciem Piotr* pisze do Małgosi wiadomość. Domaga się zwrotu 50 tys. franków szwajcarskich. Dodaje, że chce zakończyć związek. O tym, że Piotr i Małgosia są razem, opowiada mi kilka osób. Po zaginięciu w mieszkaniu dziewczyny jej znajomi znajdują ich intymne zdjęcia. Para pochodzi z tej samej miejscowości, poznają się jako nastolatkowie i zakochują. Dla Małgosi to miłość życia, jest zafascynowana chłopakiem. Mimo młodego wieku, wiąże swoją przyszłość z Piotrem. Uczucie mimo upływu lat nie gaśnie. Dlaczego w pewnym momencie młody chłopak decyduje się pójść do seminarium? Tego znajomi dziewczyny nie wiedzą. Gosia nie może pogodzić się z tym, że Piotr wybiera Boga, a nie ją. Jego drobne gesty odbiera bardzo osobiście. Liczy, że z biegiem czasu zmieni zdanie. Piotr trwa w swoim wyborze i po sześciu latach zostaje księdzem diecezji zamojsko-lubaczowskiej. Miłość do dziewczyny nie znika. 5. Kiedy para ponownie zaczyna się spotykać? Czy ma to już miejsce po tym, jak Piotr zakłada sutannę? Czy być może znów zaczynają się spotykać, kiedy chłopak jest jeszcze w seminarium? Czy po tym, jak Piotr wybiera drogę duchowną, Gosia dąży do utrzymania kontaktu? Czy spotykają się przypadkowo po latach w rodzinnej miejscowości i uczucie odżywa? Te pytania powtarzam różnym osobom od pięciu lat. Nikt nie zna odpowiedzi. Na którymś etapie swojego życia znów są razem. Nastoletnia miłość zamienia się w "zakazaną". Kiedy Piotr przyjeżdża do Krakowa, nie nosi koloratki ani sutanny. Zachowują się, jak para. Znajomi widzą, że mężczyzna stara się kontrolować Gosię. - Musiała mu się meldować, zawsze dzwoniła do niego po pracy. Jest jakby na uwięzi - mówią. Dziewczyna bardzo się stara, aby Piotr był zadowolony. Kupuje drogie i markowe ciuchy. Chodzi do kosmetyczki. Jeśli chłopak akurat jest w Krakowie, zawsze jej w tym towarzyszy. Duchowny jest zdystansowany, stroni od znajomych dziewczyny, nie lubi z nimi rozmawiać, a czas z Małgosią najchętniej spędza w mieszkaniu. Czasem spacerują, ale zawsze na obrzeżach miasta. Gosia wierzy, że kiedyś będą razem. Bez kłamstw i półprawd. Pisze o tym w wierszach i listach. 6. Jeden z bloków na krakowskim Kurdwanowie, niedaleko pętli autobusowej. Mieszkanie Małgosi znajduje się na czwartym piętrze. To kawalerka, z niewielką sypialnią. - Jak na wynagrodzenie szeregowego pracownika banku, jego wnętrze jest bardzo bogato urządzone - relacjonują znajomi dziewczyny. Tydzień przed zniknięciem Gosia organizuje parapetówkę i zaprasza bliskich znajomych. Wśród nich nie ma Piotra. Mieszkanie oficjalnie należy do Gosi. Ta bierze w banku kredyt we frankach szwajcarskich. W transakcji finansowo uczestniczy także Piotr. Duchowny daje część pieniędzy. 7. Piotr uchodzi za zdolnego i ambitnego młodego księdza. Biskup Wacław Depo wysyła go do Szwajcarii. Liczą, że duchowny zrobi tam studia doktoranckie, a w przyszłości zostanie wykładowcą w seminarium duchownym w Zamościu. Na przestrzeni ostatnich pięciu lat wielokrotnie rozmawiam z księżmi z diecezji zamojsko-lubaczowskiej. To oni wprowadzają mnie w kulisy funkcjonowania kurii, opowiadają o powiązaniach poszczególnych duchownych, mówią o sekretach diecezji. Z tych rozmów odtwarzam ścieżkę Piotra. Młody duchowny po tym, jak został księdzem, trafia do jednej z najważniejszych parafii w diecezji. To spore wyróżnienie. Pracuje tam przez cztery lata, po czym wyjeżdża do Szwajcarii. O Piotra pytam biskupa Wacława Depo. W latach 2006-2011 stał na czele diecezji zamojsko-lubaczowskiej. Dziś jest metropolitą częstochowskim. - Na prośbę ówczesnego rektora Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii wyraziłem zgodę na posłanie księdza Piotra oraz drugiego kapłana do pracy duszpasterskiej do Szwajcarii. Z radością odpowiedziałem na jego dyspozycyjność i gotowość do posługi wśród szwajcarskiej Polonii. Powodem jego posłania nie były jednak żadne niestosowne relacje lub zarzuty, o których bym wiedział, czy też problemy osobiste - mówi hierarcha kościelny. - Do chwili zadania mi przez pana pytań nie znałem nazwiska pani Małgorzaty Szabatowskiej ani przedstawionych okoliczności jej śmierci. Tym bardziej nie wiedziałem, że w jakikolwiek sposób miałoby to być związane z księdzem Piotrem. Gdybym, jako jego ówczesny biskup, wiedział o jakichkolwiek niewłaściwych relacjach, podjąłbym interwencję i dążyłbym do wyjaśnienia. Zapewne, jak czyniłem to zawsze w podobnych sytuacjach, w osobistej rozmowie oczekiwałbym ustosunkowania się do oskarżeń. Tymczasem do chwili mojego przejścia do archidiecezji częstochowskiej nikt ani formalnie, ani nieformalnie, nie informował mnie o zarzutach co do księdza Piotra - dodaje. 8. - Dopiero po zaginięciu Małgosi dowiedziałam się, że Piotr jest księdzem - mówi Anna, która jako pierwsza odkryła, że Gosia zaginęła. Kiedy dziewczyna znika, Piotr nie przyjeżdża do Polski, aby jej szukać. Dystansuje się od znajomości, a ze znajomymi kobiety rozmawia niechętnie. Podczas jednej z telefonicznych dyskusji przyznaje się do intymnych relacji z Gosią. Innym razem o związku z dziewczyną powie: najgorzej zainwestowane sto tysięcy złotych. Po odkryciu ciała dziewczyny nie chce przyjechać na przesłuchanie, nie daje się przebadać wariografem. Kiedy śledczy pytają o jego samochód, który ma w momencie zaginięcia, odpowiada: ukradli mi. Śledczy sprawdzają logowania telefonu komórkowego duchownego. W czasie, kiedy Małgosia znika, urządzenia znajdują się w Szwajcarii. Na pogrzeb Gosi przychodzi kilkaset osób: bliscy, znajomi, mieszkańcy Cieszanowa, koledzy z pracy. Mszę odprawia sześciu księży. Wśród nich nie ma Piotra, choć zna dziewczynę od blisko 20 lat. 9. Diecezją zamojsko-lubaczowską w momencie zaginięcia dziewczyny, w krótkim odstępie czasu, kieruje trzech biskupów. Kiedy śledczy znaleźli ciało Gosi, biskup Marian Rojek przepytuje księży. Skupia się na tych związanych z Cieszanowem. Być może podczas jednej z rozmów dowiaduje się o związkach zmarłej z Piotrem. Biskup Rojek spotyka się z duchownym. Radzi mu, aby szukał dla siebie diecezji w Szwajcarii. Kiedy znajduje, od razu dostaje zgodę na ekstradycję. Księży dziwi, że diecezja zamojsko-lubaczowska, która sporo zainwestowała w Piotra, tak łatwo pozwala mu odejść. - Ksiądz Piotr wyraził na piśmie taką wolę i chęć pracy w Szwajcarii w 2018 r. i od tego czasu nie jest już księdzem naszej diecezji - mówi ksiądz Sylwester Zwolak, rzecznik kurii zamojsko-lubaczowskiej. 10. Z panią Ewą spotykam się w 2018 r. To mama Małgorzaty. W tamtym czasie mieszka i pracuje we Włoszech. Rzadko przyjeżdża do kraju. Śmierć córki odciska na niej spore piętno. Nie chce rozmawiać. Twierdzi, że nie uporała się ze stratą dziecka. O księdzu Piotrze mówi "pan". Kobieta twierdzi, że Bóg powinien osądzić. - Tak chciałaby Małgosia - mówi. Inni członkowie bliskiej rodziny przez wiele tygodni nie odpowiadają na prośbę o spotkanie. Odpisują dopiero w momencie, kiedy dowiadują się o naszej wizycie w Cieszanowie. Piszą, że rozpytywanie o Piotra "trąci tanią sensacją". Gosia miała w Krakowie znajomych i być może ktoś z tego grona był jej niezbyt przychylny. Dodają, że być może dziewczynę ktoś chciał uciszyć, bo poznała jego bankową tajemnicę. 11. O tych reakcjach rozmawiam z księżmi z diecezji zamojsko-lubaczowskiej. - Wśród księży mówiono, że proponowano rodzinie pieniądze za milczenie. Chodziło o związek z Piotrem - mówią. I dodają, że szczegółów nie znają. O tym wątku chcę porozmawiać z księdzem Michałem Maciołkiem. Jest kanclerzem kurii w latach 2013-2022. To jedna z najważniejszych funkcji w diecezji. "Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia. Nigdy się nią nie zajmowałem i nie interesowałem. Nie mam wiedzy" - odpisuje, kiedy proszę go o spotkanie. Na kolejną wiadomość, w której pytam o pieniądze, już nie odpowiada. Kilka tygodni po naszej rozmowie ksiądz Maciołek kończy Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie i wyjeżdża pod koniec 2023 r. na misję do Ekwadoru. 12. Kluczem do rozwiązania zagadki może być sytuacja, do której dochodzi w dniu zaginięcia Małgorzaty. Późnym wieczorem, 16 listopada 2010 r., do bloku, gdzie mieszka dziewczyna, wchodzi dwójka studentów. Winda jest zepsuta, dlatego na górę idą klatką schodową. W pewnym momencie spotykają odpoczywającego na klatce schodowej tajemniczego mężczyznę. Obok niego leży worek. Studenci żartują, że dźwiga zwłoki. Uśmiechają się i idą dalej. Śledczy tuż po zaginięciu bagatelizują ten trop. Inna wskazówka. Na drzwiach do mieszkania Małgosi nie znajdują żadnych śladów włamania. Nic też nie wskazuje, że wewnątrz dochodzi do jakieś szamotaniny. Policjanci nie odnotowują, aby z mieszkania miało zginąć coś drogocennego. Po zaginięciu Małgosi śledczy odnajdują wszystkie pary kluczy, także te, które należały do Piotra. Kim zatem jest osoba, którą studenci spotykają na klatce schodowej i co niesie w worku? Czy w środku rzeczywiście znajduje się ciało Małgosi? Jeśli nie ma śladów walki, ani włamania, to czy dziewczyna w wieczór zaginięcia wpuszcza do mieszkania kogoś znajomego? Czy spodziewała się odwiedzin? Jeśli do zabójstwa doszło w domu, to czy było ono zaplanowane, czy być może doszło do niego w wyniku jakieś sprzeczki? 13. Na podstawie opowieści dwójki studentów policyjny rysownik szkicuje twarz tajemniczego mężczyzny ze schodów. Nie jest on podobny do księdza Piotra. Patrząc na portret pamięciowy i kładąc obok niego zdjęcie księdza Krystiana* ma się wrażenie, że patrzy się na tę samą postać. Duchowny to bardzo dobry przyjaciel księdza Piotra. O relacji tych dwóch mężczyzn opowiada mi kilku duchownych. - Dziwna, dwuznaczna, niezrozumiała, podejrzana, być może więcej, niż przyjacielska - tak określają ją księża, z którymi rozmawiam. Ksiądz Krystian, choć pochodzi z Zamościa, nie należy do diecezji zamojsko-lubaczowskiej. Seminarium kończy w Niemczech i tam zostaje najpierw wikarym, a potem proboszczem. Krystian, mimo że jest duchownym, również ma kobietę. Przez Piotra poznaje Małgosię. Tymczasem dziewczyna tuż przed zaginięciem chce postawić wszystko na szali. Planuje rzucić pracę, wyjechać z Krakowa i zamieszkać z ukochanym w Szwajcarii. Jaka jest reakcja Piotra na tę wiadomość? Czy opowiada o niej Krystianowi? Czy radzi się przyjaciela, co ma zrobić? Jakie relacje łączą obu mężczyzn? Tuż po zaginięciu Małgosi ksiądz Krystian w internecie zamieszcza opis: widowisko życia trwa. Co duchowny ma na myśli? 14. Do miejsca, gdzie znaleziono ciało Gosi, prowadzi polna droga, która znajduje się niedaleko Liszek. Nawet miejscowi mają problem z trafieniem. Czy zabójca, który przywiózł w to miejsce zwłoki, bywał tu wcześniej? Co go łączyło z tą okolicą? Z opowieści duchownych, z którymi rozmawiam wynika, że księża przyjeżdżający do Krakowa z zagranicy często korzystali z pobliskiego katolickiego ośrodka. Wynajmowali tam noclegi, płacili gotówką. W linii prostej to około dwa-trzy kilometry od miejsca znalezienia zwłok Małgosi. W okresie kiedy Małgosia ginie, ośrodek gości księży m.in. z Niemiec i Szwajcarii. 15. Ksiądz Piotr od lat nie wypowiada się w tej sprawie. Nasza prośba o rozmowę pozostała bez odpowiedzi. Ksiądz Krystian kilkanaście tygodni temu niespodziewanie zrezygnował z bycia proboszczem w jednej z niemieckich parafii. Kuria nie odpowiedziała na nasze pytania, a sam duchowny nie mieszka już na terenie diecezji. Oficjalny powód: sprawy prywatne. Rodzina Małgosi do dziś nie chce rozmawiać. Sprawa zabójstwa Małgosi Szabatowskiej trafiła jakiś czas temu do policyjnego krakowskiego zespołu Archiwum X. *Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione na potrzeby tekstu. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl