Mikuszewo to niewielka wieś niedaleko Wrześni, w województwie wielkopolskim. Mieszka tu kilkaset osób, jest remiza strażacka, sklep. Kościoła brak, dlatego wierni spotykają się w salce katechetycznej. W Niedzielę Wielkanocną rodzina Michalskich je wspólnie śniadanie. Potem razem idzie na mszę i ponownie wraca do domu. 20-letnia Zyta do Mikuszewa przyjeżdża kilka dni wcześniej. Jej rodzice prowadzą tu gospodarstwo, a młodsza siostra, która z nimi mieszka, chodzi do technikum rolniczego. Zyta zdaje maturę rok wcześniej i postanawia, że wyjedzie do Poznania. Tam pomieszkuje u ciotki. Nie studiuje, bo sama do końca nie wie, jaki kierunek wybrać. Rodzice nie naciskają na córkę. Zyta zapisuje się na kurs angielskiego, ale później z niego zrezygnuje. Nie pracuje, pobiera zasiłek dla bezrobotnych. Kiedy Zyta wraca po mszy do rodzinnego domu, zaczyna rozwiązywać krzyżówki. Jej mama i młodsza siostra udają się na popołudniową drzemkę, a tata siedzi na zewnątrz, niedaleko domu. Jest 3 kwietnia 1994 r. Po godzinie 15:00 Zyta wychodzi na spacer - to wiemy z sądowych akt. Sąsiadka dostrzega, że idzie w kierunku lasu. Kobieta jest ostatnią osobą, która widzi dziewczynę żywą. Z dokumentów wynika, że dziewczyna miała iść do lasu w poszukiwaniu wiosennych kwiatów. Ubrana jest w spodnie w kolorze ciemnofioletowym, które zapina się z przodu na guziki i zamek błyskawiczny. Ma na sobie ubrany szary wełniany sweter, a na niego zarzuconą zieloną kurtkę. Po kłótni z bliskim wsiada na rower Waldemar B. mieszka razem z mamą i bratem w niewielkiej wiosce oddalonej o kilka kilometrów od rodzinnego domu Zyty. Mężczyzna ma 26 lat i pracuje w szwalni. Ma dwie siostry i brata, ale ich relacje można określić jako chłodne. Młody chłopak ma problemy z alkoholem, podobnie jak jego ojciec. Kiedy Waldemar jest mały, rodzice używają wobec niego agresji. Często unika szkoły, ponieważ na jego ciele jest wiele siniaków. Kończy zawodówkę, a potem zapisuje się do technikum, ale nie kończy szkoły. Waldemar B. miewa wybuchy agresji i nie radzi sobie z emocjami. 3 kwietnia 1994 r. po kolejnej kłótni z bliskim wsiada na rower i rusza do pobliskiego lasu. Chłopak Zyty odwiedza jej rodzinny dom Maciej do domu Michalskich przyjeżdża około godziny 16. To chłopak Zyty. Studiuje na Politechnice w Poznaniu, na drugim roku. Para poznała się kilka lat temu podczas wspólnego wyjazdu w Bieszczady. Na początku byli znajomymi, a z biegiem czasu luźna relacja przeradza się w coś więcej. W Niedzielę Wielkanocną para ma iść razem do kolegi Macieja. Jego znajomy następnego dnia jedzie do Niemiec. Maciej nie zastaje Zyty w domu. Razem z jej młodszą siostrą szukają jej w lesie. Po jakimś czasie rezygnują i wracają. Liczą, że Zyta za jakiś czas sama wróci do domu. Tak się nie dzieje. Kurtka na ciele dziewczyny Z sądowych akt: 4 kwietnia 1994 r. ojciec pokrzywdzonej Waldemar Michalski zgłasza się do komisariatu policji, informuje o zaginięciu córki Zyty Michalskiej. Tego samego dnia mieszkańcy okolicznych miejscowości biorą udział w penetracji lasu. Zwłoki córki przykryte kurtką znajduje jej mama. Na głowie dziewczyny była zaschnięta krew, a na szyi ciemna bruzda. Ktoś rozpiął i opuścił jej spodnie. Koszula i biustonosz były podciągnięte powyżej piersi. Późniejsze badania wykazują, że dziewczyna nie została zgwałcona. Rusza śledztwo. Policjanci w pierwszej kolejności sprawdzają Macieja, chłopaka Zyty. Ten jednak ma alibi. Zanim przyjeżdża do Mikuszewa, przebywa w swoim rodzinnym domu. Potwierdzają to jego najbliżsi. Po odnalezieniu ciała Zyty chłopak jeszcze kilkukrotnie pojawia się u Michalskich. Podczas tych wizyt spędza sporo czasu z młodszą siostrą Zyty. Proszą go o to rodzice dziewczyny. Ludzie na wsi zaczynają plotkować i snuć teorie bez żadnego pokrycia w faktach. Mówią: być może chłopak Zyty i jej siostra mają coś wspólnego z tą zbrodnią. Nikt z miejscowych nie przejmuje się, że tymi historiami krzywdzi młodych ludzi. Sprawca wymyka się śledczym Śledczy sprawdzają miejscowych mężczyzn. Waldemar B., ten który wisiadł na rower po kółtni, przesłuchany jest pod koniec września 1994 r. Opowiada, że w dniu śmierci Zyty przebywa w domu razem z rodziną. Są z nim dwie siostry, brat i mama. Policjanci rozmawiają z jedną z sióstr. Ta przyznaje, że kiedy dociera do domu rodzinnego, jej brat Waldemar tam jest. Śledczy uznają, że alibi mężczyzny jest wystarczające. Policjanci nie pytają o Waldemara jego drugiej siostry i mamy. Być może gdyby wtedy ktoś z policjantów porozmawiał z nestorką rodu, usłyszałby, że jej syn Waldemar w Niedzielę Wielkanocną wrócił na rowerze do domu i wjechał do garażu. Być może usłyszeliby, że miał krew na koszuli i zadrapania na twarzy. Szramy na buzi dostrzeżegła też jedna z sióstr. Najbliższym Waldemar B. powiedział, że podczas przejażdżki na rowerze wpadł w jeżyny. W lutym 1995 r. śledztwo w sprawie Zyty Michalskiej zostaje umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Rodzina Michalskich przez blisko trzy dekady nie będzie znała odpowiedzi na pytanie, kto zabił ich Zytę. Przez lata wiedzie normalne życie W tym samym czasie, kiedy prokurator zamyka śledztwo, Waldemar B. zaczyna spotykać się ze swoją koleżanką z pracy. Trzy lata później zostają małżeństwem, z czasem na świat przychodzą ich dwie córki. Waldemar B. wraz z żoną zamieszkują w domu rodzinnym mężczyzny razem z jego matką. Mama Waldemara B. z powodu cukrzycy traci wzrok. Jej syn nie przejmuje się stanem zdrowia kobiety. Z tego powodu dochodzi do konfliktu pomiędzy nim a siostrami. Kobiety chcą zabrać matkę do siebie, ale ta się nie zgadza. Tłumaczy, że tyle lat przeżyła w jednym miejscu i nie chce tego zmieniać. Konflikt między rodzeństwem się zaostrza. Jedna z sióstr opowiada potem przed sądem, że Waldemar B. podczas jednej ze sprzeczek rzucił się na nią. W wyniku ataku kobieta doznała urazu dłoni. W końcu kobiety tracą cierpliwość do brata i jego zachowania wobec mamy. W 2002 r. mężczyzna wyprowadza się z rodzinnego domu. Mama mężczyzny, jakiś czas później trafia do szpitala i kilka miesięcy później umiera. Waldemar B. osiada ostatecznie w Pałczynie, to niewielka wieś w Wielkopolsce, niedaleko Wrześni. Wraz z rodziną zamieszkuje tam w piwnicy domu jednorodzinnego, która została przerobiona na mieszkanie. W pomieszczeniu znajduje się niewielka kuchnia, łazienka i jeden wspólny pokój. Rodzina utrzymuje się z pensji Waldemara B., który jest malarzem konstrukcji stalowych. Śledczy po latach wracają do sprawy W 2019 r. troje policjantów z poznańskiego archiwum x przegląda akta starych spraw, w tym dokumenty sprawy Zyty Michalskiej. W październiku 2020 r. policjanci z Wielkopolski publikują na swoich stronach informację prasową. "Funkcjonariusze z poznańskiego archiwum x poszukują świadków zbrodni, do której doszło w 1994 r. w Mikuszowie. Zamordowana tam została 20-letnia Zyta Michalska. Jeśli ktoś posiada jakiekolwiek informacje, na temat tego zabójstwa prosimy o kontakt" - informują. Publikują także zdjęcie Zyty Michalskiej. To zostało zrobione w słoneczny dzień. Widać na niej dziewczynę o ciemnych blond włosach, ubraną w czarną koszulkę. Zyta ma zawieszone na szyi łańcuch z koralików i zamyślone spojrzenie. Policjanci mają asa w rękawie. Po zabójstwie śledczy zabezpieczają na miejscu zbrodni zakrwawione spodnie Zyty oraz jej paznokcie, które obcięto przed pogrzebem. W 1994 r. badania DNA raczkowały, jednak nauka idzie do przodu. Śledczy mają niewielką ilość materiału biologicznego. Wcześniejsze metody badawcze nie pozwalają na wyodrębnienie profilu DNA. Ryzyko jego zniszczenia jest zbyt duże. Dzięki nowym metodom można to zrobić bez obawy. Śledczy typują blisko 100 osób, które należy przebadać. Podejrzany zatrzymany po 26 latach Tymczasem informację o powrocie do sprawy powielają media. Policjanci nie muszą długo czekać, telefony w komendzie rozdzwaniają się. W grudniu 2020 r. śledczy otrzymują informację, o tym, że związek z zabójstwem może mieć Waldemar B. Śledczy rozpoczynają działania operacyjne wobec mężczyzny. Chcą zdobyć jego DNA, aby je porównać z DNA sprawcy zabezpieczonym w 1994 r. Śledczym udaje się zabezpieczyć cztery niedopałki papierosów. Badania DNA dają zgodność. 14 grudnia 2020 r. policjanci zatrzymują Waldemar B. w domu. Zostaje pobrany od niego materiał biologiczny i wysłany do badania. Oficjalne badania raz jeszcze potwierdzają, że DNA zabezpieczone na miejscu zdarzenia należy do Waldemara B. Motyw zbrodni zaskakuje W 2021 r. przed poznańskim sądem rusza proces. Z sądowych akt: w dniu 3 kwietnia 1994 r. Waldemar B,. pojechał na rowerze do lasu. Tam przypadkowo, na jednej z leśnych ścieżek, doszło do spotkania z pokrzywdzoną, która weszła pod rower oskarżonego, a on się przewrócił. Pokrzywdzona zaczęła krzyczeć na oskarżonego i uderzyła go otwartą ręką prosto w twarz, a on jej oddał, w wyniku czego ona się przewróciła. W czasie szamotaniny pomiędzy nimi pokrzywdzona podrapała oskarżonego po twarzy. Kiedy pokrzywdzona leżała na ziemi, oskarżony, działając z zamiarem pozbawienia jej życia, wziął kamień i silnie pięciokrotnie uderzył ją w głowę, powodując u niej trzy rany bezpośrednio zlokalizowane na głowie, jedną w okolicy nosa oraz w okolicy skroni. Tyle sądowe akta. Po uderzeniu kamieniem Waldemar B. jest przekonany, że zabił dziewczynę. Dlatego chcąc upozorować przestępstwo na tle seksualnym, co miało od niego odsunąć podejrzenie, opuszcza spodnie Zyty do bioder, rozcina pasek spodni i gumkę do rajstop. Następnie Waldemar chwyta nogi dziewczyny. W tym momencie Zyta żyje, choć mężczyzna o tym nie wie. Zaczyna ciągnąć ciało 20-latki. Twarz dziewczyn jest zwrócona do ziemi. Waldemar ciągnie ją przez 34 metry. W tym momencie do dróg oddechowych dostaje się ściółka leśna, ziemia, liście, trawa. Zyta Michalska, jak stwierdzili biegli, umiera w wyniku uduszenia. Sąd miał trudność Sąd Okręgowy ma jedną trudność. Ostatnie chwile życia Zyty zna tylko z relacji Waldemara B. i musi ocenić ich wiarygodność. Ostatecznie w maju 2021 r. Sąd Okręgowy w Poznaniu uznaje Waldemara B. za winnego i wymierzył mu maksymalną karę jaka obowiązywała w Polsce w 1994 r. Mężczyzna zostaje skazany na 25 lat więzienia. Od wyroku odwołał się mecenas oskarżonego. W styczniu 2022 r. Sąd Apelacyjny podtrzymuje orzeczenie sądu pierwszej instancji i skazuje go na 25 lat więzienia. Wyrok jest prawomocny. - Nowe możliwości badawcze i nowe techniki pozwoliły na wyjaśnienie sprawy zabójstwa, które miało miejsce w 1994 roku. Zabójstwa młodej, 20-letniej kobiety, która w dzień wielkanocny weszła do lasu, żeby zbierać kwiaty - podkreśla w uzasadnieniu wyroku sędzia Urszula Duczmal. Sędzia dodaje, że "to zaangażowanie i determinacja funkcjonariuszy policji, którzy ponownie zajęli się sprawą, zabezpieczonymi w tamtym czasie dowodami, pozwoliła na osiągnięcie celu, jaki ma do spełnienia szeroko rozumiany wymiar sprawiedliwości, a mianowicie: wydanie sprawiedliwego wyroku". - Za taki właśnie sprawiedliwy wyrok sąd odwoławczy uznał wyrok sądu pierwszej instancji skazujący oskarżonego Waldemara B. za zbrodnię zabójstwa na karę 25 lat pozbawienia wolności - konkluduje sędzia. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl