Ustawa budżetowa to najważniejsza z ustaw w każdym rządzie. Prawo i Sprawiedliwość złożyło projekt budżetu 29 września. Od tego momentu trwa czteromiesięczna procedura, której finał będzie mieć miejsce pod koniec stycznia - wówczas ustawa budżetowa powinna trafić na biurko prezydenta Andrzeja Dudy. Sęk w tym, że w międzyczasie odbyły się wybory parlamentarne, które choć PiS wygrało, nie ma szans na stworzenie większości. Wciąż obowiązuje więc projekt budżetu zaproponowany przez tę partię. Opozycji nie pomógł też prezydent Andrzej Duda, który w pierwszym kroku konstytucyjnym powierzył misję tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu. Ruch ten sprawił, że procedura przejęcia władzy przez Donalda Tuska i jego kompanów się wydłuża. Innymi słowy: dzisiejsza opozycja, która szykuje się do rządzenia, nie ma żadnych szans na stworzenie własnego, autorskiego projektu ustawy budżetowej, w której ujęte byłyby wszystkie propozycje zawarte w umowie koalicyjnej (ta ma zostać podpisana w piątek - red.). Co z budżetem? Zegar tyka do końca stycznia Przez decyzję prezydenta o powierzeniu misji tworzenia rządu Morawieckiemu, opozycja traci cenny czas na prace nad budżetem. Z politycznego kalendarza wynika, w najbardziej prawdopodobnej opcji, że nowy rząd zajmie się projektem w połowie grudnia. Teoretycznie nie musiałby, bo w sprawie budżetu obowiązują dwie wykładnie dotyczące zasady dyskontynuacji (oznacza ona, że nowy Sejm nie musi kontynuować prac poprzedniego - red.). Prawnicy są w tej sprawie podzieleni. Jedni mówią, że budżet również objęty jest tą zasadą, inni uważają inaczej. Jak słyszymy jednak w Koalicji Obywatelskiej, nikt nie chce tam wchodzić w ewentualny spór z prezydentem w sprawie interpretacji przepisów. - Z końcem września przedkłada się ustawę budżetową, którą trzeba się zająć w ciągu czterech miesięcy. Prace w obu izbach - w Sejmie i Senacie - trzeba zakończyć do końca stycznia. Jesteśmy w stanie to zrobić - zapewnia w rozmowie z Interią Krystyna Skowrońska, wiceprzewodnicząca sejmowej komisji budżetowej. CZYTAJ WIĘCEJ: Kto nowym ministrem edukacji? Kolejka chętnych W samej koalicji głosy dotyczące tego, co zrobić z budżetem, są dość podzielone. Najchętniej politycy chcieliby, żeby nowy budżet w całości odzwierciedlał ich propozycje, ale wiedzą, że mają nóż na gardle i jest to po prostu niemożliwe. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia rozpocznie się prawdziwy wyścig z czasem, bo - jak zauważa Skowrońska - ustawa budżetowa musi jeszcze przejść przez Senat. Będą pracować "dzień i noc" Dominują więc głosy, by oprzeć się na projekcie ustawy budżetowej zaproponowanej przez rząd Morawieckiego. Nowy minister finansów, najpewniej przedstawiciel Platformy Obywatelskiej, będzie mógł zerknąć w te dokumenty w połowie grudnia. I to od niego będzie zależało, co wydarzy się później. - Jak trzeba będzie, będziemy pracować szybko. Moim zdaniem będziemy pracować dzień i noc. W terminie powinniśmy się zmieścić - mówi nam Skowrońska. - Musimy zdążyć. Tego czasu rzeczywiście będzie niewiele, ale trzeba założyć z góry, że będziemy nowelizować ustawę budżetową. To, co jest, przyjąć z poprawkami, z kluczowymi zmianami. Tak żeby do końca stycznia budżet trafił na biurko pana prezydenta - mówi Interii Janusz Cichoń, wiceprzewodniczący sejmowej komisji budżetowej. Skowrońska: - Nie wiemy, na ile nowy rząd przedłoży sprawy dotyczące wszystkich propozycji, które pojawiły się w kampanii wyborczej. Jeśli nawet nie, a będzie taka potrzeba, to będziemy nowelizować budżet. To jest rzecz normalna. Nie ma obawy. Będziemy pracowali szybko, również w nocy. Cichoń: - Kluczowe sprawy, które będą uwzględnione w tym programowym porozumieniu liderów, powinny znaleźć odzwierciedlenie w ustawie budżetowej. Niektóre da się wprowadzić z marszu, a niektóre pewnie będą wymagały więcej czasu. Plan opozycji na budżet. Co się w nim znajdzie? Krótko mówiąc: na dziś opozycja planuje przyjąć ustawę budżetową Morawieckiego z minimalnymi zmianami. Tak, by kluczowe dla niej rozwiązania wpisać już do tego dokumentu, a szczegółowe propozycje niejako "dopisywać" na bieżąco na zasadzie nowelizacji. Taki ruch wybiłby z głowy ostatecznie marzenia niektórych polityków PiS na rozwiązanie parlamentu i rozpisanie nowych wyborów. Przypomnijmy, że brak uchwalenia ustawy budżetowej powoduje, że prezydent rozwiązuje parlament. Dlatego ta gra jest tak piekielnie ważna. Które jednak kluczowe rozwiązania forsowane przez koalicję znalazłyby się już we właściwej ustawie budżetowej? Najczęściej słyszymy, że natychmiast należy tam wpisać podwyżki dla nauczycieli (o 30 proc.) i pracowników sfery budżetowej (o 20 proc.). W budżecie Morawieckiego nie wpisano przedłużenia zerowej stawki VAT na żywność, więc rząd Tuska będzie musiał zmierzyć się z tym wyzwaniem. Otwarte pozostają pytania o tzw. babciowe Platformy Obywatelskiej, rentę wdowią Lewicy, wzrost nakładów na edukację (do 6 proc. PKB proponowane przez Polskę 2050), ochronę zdrowia (do 8 proc. PKB proponowane przez Lewicę), czy mnóstwo innych rozwiązań, które partie nowej koalicji zaproponowały w toku kampanii wyborczej. Opozycja deklaruje też kontynuację wszystkich programów społecznych, a także utrzymanie zamrożonych cen energii. Kluczowa rola nowego ministra finansów Janusz Cichoń nie ma wątpliwości, że w pierwszych dniach funkcjonowania nowego rządu kluczowa będzie rola ministra finansów. - Poczekajmy, bo minister finansów może szukać jakiegoś innego rozwiązania - proponuje. Nie ma też wątpliwości, że powierzenie misji budowania nowego rządu Morawieckiemu to rzucanie dzisiejszej opozycji kłód pod nogi. CZYTAJ WIĘCEJ: Kandydat na nowego ministra finansów to prawa ręka Donalda Tuska. Kim jest Andrzej Domański? - To jest próba zastawienia pułapki. Moim zdaniem będziemy ten budżet (Morawieckiego - red.) przyjmować, ale z góry zakładając potrzebę jego nowelizacji. Chodzi o to, żeby formalny wymóg wypełnić, a w tle, równolegle, trzeba będzie pracować nad jego nowelizacją. Decyzja będzie zależała od ministra finansów - podkreśla Cichoń. Skowrońska: - Pan prezydent powinien się świetnie na tym znać, bo kiedy pracował w Kancelarii Prezydenta również przedstawiał swoje części budżetowe. Przypominam sobie, kiedy jako minister właśnie to robił. Doskonale więc wiedzą, jak to działa. A że chcą zrobić pod górkę? No nic, tyle wytrzymaliśmy, damy radę i teraz. Łukasz Szpyrka