Nie milkną echa tragicznego wypadku, jaki miał miejsce w weekend w Krakowie. O godz. 3.03 w sobotę krakowscy strażacy otrzymali zgłoszenie o leżącym na dachu samochodzie przy moście Dębnickim, na bulwarze Czerwieńskim. Wcześniej kierujący autem marki Renault Megane, jadąc al. Krasińskiego w kierunku mostu Dębnickiego, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w betonowy murek okalający ścieżkę pieszo-rowerową. Zginęły cztery osoby. Miasto Kraków "ku przestrodze" opublikowało nagranie przejazdu. Na filmie widać, jak tuż przed tragedią pojazd z dużą prędkością zbliża się do mostu Dębnickiego. I choć młodzi mężczyźni, którzy zginęli w Krakowie, nie uczestniczyli w momencie tragedii w żadnym wyścigu, taki widok pod Wawelem nie jest czymś zupełnie nowym. Jak opisuje w Interii Dawid Serafin, nielegalne wyścigi w tym mieście to prawdziwa plaga. Świadczą o tym policyjne statystyki. Tylko podczas jednego wieczoru policjanci zatrzymali blisko 50 samochodów i wystawili mandaty na łączną kwotę 24 tys. zł. Lewica idzie na wojnę z nielegalnymi wyścigami Z brawurowymi kierowcami chce walczyć Lewica. - Organizowanie nielegalnych wyścigów samochodowych na ulicach miast powinno być surowo karane - oświadczył właśnie w Krakowie Adrian Zandberg. Zapowiedział, że w następnej kadencji Sejmu zostaną wniesione projekty zmian przepisów w tej kwestii. - Organizowanie nielegalnych wyścigów powinno być karane, i to powinno być surowo karane. A w przypadku recydywistów, ludzi, którzy gnają po miejskich ulicach 150, 170 km/h, stwarzając zagrożenie dla życia innych, ich samochody po prostu powinny być konfiskowane - proponował Zandberg. Propozycja współlidera Lewicy polega na tym, by skonfiskowany samochód trafił na aukcję, a dochód z jego sprzedaży został przeznaczony na cele społeczne. Lewica: Wniesiemy takie przepisy w przyszłym parlamencie - Po tej tragedii trzeba w końcu powiedzieć: stop nielegalnym nocnym wyścigom na ulicach naszych miast - dodawał Zandberg wskazując też na inne miasta. Jak podkreślał, młodzi ludzie, często bez wyobraźni, jadący w samochodach wartych kilkaset tysięcy złotych, mogą okazać się śmiertelnym zagrożeniem. - Policjanci mówią, że mają niewystarczające narzędzia prawne i myślę, że jest w tym pewna racja (...) Wniesiemy takie przepisy w przyszłym parlamencie i mam nadzieję doprowadzimy do tego, że to patologiczne zjawisko zagrażające życiu i zdrowiu ludzi po prostu w Polsce uda się wyeliminować - zobowiązał się Zandberg. Łukasz Szpyrka