Już od dawna PiS planowało imprezę, która miała być odpowiedzią na Campus Polska organizowany corocznie przez Rafała Trzaskowskiego. Zwłaszcza najmłodsi działacze narzekali, że prawica nie ma odpowiedzi dla młodych i po cichu przyznawali, że inicjatywa prezydenta Warszawy to dobry ruch drugiej strony. Dlatego chcieli zrobić wydarzenie o podobnej dynamice. Tyle że z własną agendą, gośćmi i pomysłami. O tym, że ma się odbyć ono w połowie września, prawdopodobnie w Pułtusku, i nosić nazwę "Przystań Polska" poinformował we wtorek serwis money.pl. Fakt organizacji imprezy potwierdził szef klubu PiS, Mariusz Błaszczak. - To będzie wydarzenie, które nie będzie miało charakteru politycznego. Będą je prowadzić aktywiści, ludzie młodzi, niektórzy są społecznikami - mówił były szef MON. Zapowiedział, że w środę PiS ujawni więcej szczegółów. - Proszę jeszcze o dzień cierpliwości - dodał. Tyle tylko że - jak ustaliła Interia - to, że konferencja, na której zostaną podane szczegóły odbędzie się w środę, wcale nie jest takie pewne. Teraz wszystko w rękach brukselskich biurokratów. PiS a Przystań Polska. Unijne pieniądze i wewnętrzne kłótnie Co jest powodem całego zamieszania? Odpowiedź jest prosta: chodzi o pieniądze. Jak się dowiadujemy, głównym organizatorem "Przystani Polska" jest Partia Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy. Z uwagi na informacje medialne łączące PiS z tym wydarzeniem działacze EKR zaczęli się obawiać o reakcję Parlamentu Europejskiego. Dlaczego? Europejskie partie polityczne nie mogą finansować partii krajowych, więc pojawiła się obawa o reakcję służb europarlamentu, który mógłby zakwestionować rozliczenie imprezy. - W zamyśle to nie miała być konferencja PiS, lecz szersza inicjatywa, w którą miały być zaangażowane także środowiska konserwatywnej młodzieży z całej Europy. Kiedy polskie media napisały, że event organizuje PiS, nie dodając nic na temat udziału EKR, pojawiły się obawy o to, czy Parlament Europejski nie odbierze partii finansowania. Wiadomo, że EKR w Brukseli jest pod specjalnym nadzorem. Jeśli dopniemy wszystko na ostatni guzik, to jutro będzie konferencja, na której opowiemy o szczegółach, a jak nie, to będzie trzeba to wszystko przesunąć - relacjonuje nasze źródło. To niejedyna przeszkoda, która stanęła na drodze organizacji "Przystani Polska". Od początku pomysł wywoływał duże emocje i spory na temat wizji tego, jak ma wyglądać. Pierwotnie miał za niego odpowiadać poseł PiS Krzysztof Szczucki, jako wiceprezes Stowarzyszenia Biało-Czerwonych, które było pomysłodawcą całej imprezy. Idea została wstępnie zaakceptowana przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, jednak okazało się, że w partii są różne koncepcje dotyczące tego, jak wydarzenie miałoby wyglądać. - Jedni chcieli zrobić coś nowatorskiego, zaprosić do udziału w panelach gości także odległych od PiS, postawić na ważne dla młodzieży tematy i nie bać się krytyki z ich strony. To jednak nie wszystkim się spodobało, bo pojawiły się argumenty, że nie będziemy na własnej imprezie poddawać się biczowaniu, a poza tym, trzeba dać wystąpienia posłów, parlamentarzystów i ludzi związanych z partią. I powstał pat - relacjonuje nam osoba z Nowogrodzkiej. Ostatecznie Krzysztof Szczucki wycofał się z organizacji tego wydarzenia. - Nie chciał tego firmować swoją twarzą, nie mając wpływu na to, jak to będzie ostatecznie wyglądać - mówi nam jeden z posłów. Przystań Polska. "Najtańszy tego rodzaju event" Sam poseł Szczucki potwierdza w rozmowie z Interią, że "był autorem jednej z koncepcji". - Ale wybrano inną - mówi. - Koordynatorem przedsięwzięcia jest zatem, co naturalne, osoba, która przygotowała pomysł wybrany do realizacji - dodaje. To jasne wskazanie na mazowiecką radną PiS Katarzynę Lubiak, formalnie prezes Stowarzyszenia Biało-Czerwonych. Gdy poprosiliśmy ją o komentarz, odesłała nas do środowej konferencji prasowej, na której zostaną podane szczegóły. Zaznaczyła jednak, że informacje zostaną przekazane "najpóźniej w czwartek". - Wszystko przebiegło, jak to w PiS bywa. Pomysł był dobry, a w międzyczasie wszyscy się ze wszystkimi pokłócili, czas leciał, nic się nie działo, bo wszyscy byli zajęci sporami o koncepcję. Efekt jest taki, że termin mamy za dwa tygodnie, przygotowania dopiero ruszyły, a teraz jeszcze pieniądze są pod znakiem zapytania. Wyjdzie z tego jakaś kompromitacja, więc nikt nie chce dzisiaj firmować tego swoim nazwiskiem - podsumowuje jeden z posłów. Inny z naszych rozmówców prosi nas z kolei, by nie porównywać "Przystani Polska" z Campusem Rafała Trzaskowskiego. - Podczas wydarzenia planujemy panele, dyskusje, ale nie chcemy mówić, że impreza będzie na modłę Campusu Polska, bo budżet jest pięciokrotnie niższy. Trudno więc się porównywać. Robimy to absolutnie po kosztach. To chyba najtańszy tego rodzaju event w ostatnich latach - kwituje jeden z polityków PiS. Kamila Baranowska, Jakub Szczepański ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!