Wniosek znanego polityka, który trafił do Sądu Okręgowego w Warszawie, jako pierwsza opisała "Rzeczpospolita". Dziennikarze przytoczyli też opinię Janusza Korwin-Mikkego: - Władze Konfederacji są nielegalne - oświadczył były poseł. W swoim piśmie skierowanym do wymiaru sprawiedliwości powołał się na statut ugrupowania, który stanowi o konieczności zwołania Kongresu partii. Zgodnie z przepisami przyjętymi przez konfederatów to Kongres jest najwyższą władzą w organizacji i składa się ze wszystkich jej członków. Kompetencjami przewyższa nawet Radę Liderów tworzoną obecnie przez najbardziej wpływowych polityków Konfederacji, m.in. Krzysztofa Bosaka, Michała Wawra, Sławomira Mentzena, Bartłomieja Pejo czy Grzegorza Brauna. Statut Konfederacji. Każdy czyta, jak uważa "Kongres zwołuje Rada Liderów, co najmniej raz na pięć lat. Zwołując Kongres Rada Liderów wyznacza Przewodniczącego Kongresu, którego zadaniem jest organizacja i prowadzenie Kongresu" - czytamy w par. 21 statutu Konfederacji. Działacze partii uważają jednak, że Korwin-Mikke i inni wnioskodawcy, którzy zwrócili się do sądu, źle interpretują przepisy. - Informacja o tym, że powinniśmy zwołać kongres, to zwykła opinia, która nie ma najmniejszego potwierdzenia w statucie. Komuś najwyraźniej pomyliły się przepisy przejściowe z ogólnymi - twierdzi jeden ze znanych polityków Konfederacji. - W przypadku pierwszych zarejestrowanych władz nie ma zakreślonej granicy ich kadencji - uważa nasz rozmówca. Takie opinie są najwyraźniej obowiązująca linią partii, bo można je również usłyszeć pod nazwiskiem. - W przepisach końcowych jest informacja, że w przypadku władz tymczasowych, które obecnie rządzą w Konfederacji, pozostawiono im możliwość decyzji (odnośnie do zwołania Kongresu - red.) - tłumaczy Interii Michał Wawer, skarbnik ugrupowania. - Nie boimy się Kongresu, ale dotychczas nie było powodu, żeby go zwoływać. Każdy ma prawo złożyć w tej sprawie wniosek do sądu. Jeśli będzie taka potrzeba, kongres zostanie zwołany - utrzymuje. Co na temat braku "zakreślonej granicy kadencji władz" mówi statut Konfederacji? Faktycznie, politycy podpisujący zgłoszenie ugrupowania do ewidencji partii politycznych są w uprzywilejowanej pozycji. Statut nazywa ich "założycielami" i są uprawnieni do powołania wszystkich władz partyjnych. "Kadencja powołanych w ten sposób władz (przez "założycieli" - red.) trwa do momentu wyboru władz na Kongresie" - stanowi par. 25. Koło się zamyka. Janusz Korwin-Mikke i "autorytet równy zeru" Najważniejsi działacze Konfederacji nazywają Janusza Korwin-Mikkego "atencjuszem": - Póki był we władzach, był zadowolony. Kiedy go nie ma, jest niezadowolony - wzrusza ramionami jeden z naszych rozmówców. - Ale Korwin-Mikke już nic nie namiesza, bo jego autorytet jest równy zeru. Zapytajcie go lepiej, dlaczego sam nie próbował zwołać Kongresu, kiedy należał jeszcze do Rady Liderów - podpowiada nasze źródło. Zapytaliśmy o zarzuty partyjnych kolegów. - Atencjusz? Nie... Po prostu dbam o Konfederację. Nawet nie robiłem żadnego hałasu, żadnej konferencji prasowej po 25 lipca (pięcioletni termin zwołania Kongresu ze statutu - red.). Nie widzę powodu do rozgłosu, ale jeśli już się zrobił rozgłos, to trudno - odpowiada Interii 81-letni polityk. Były poseł podtrzymuje swoją opinię i mówi o "nielegalnych" władzach Konfederacji: - W tym momencie podjęcie nawet złotówki z konta jest przestępstwem. Zwołać Kongresu też nie mogą. W związku z tym zwróciłem się do sądu, by ustalił kuratora, który by go zwołał - tłumaczy Janusz Korwin-Mikke. - Jest wyraźnie napisane, że Kongres zwoływany jest raz na pięć lat. To nie jest kwestia przepisów przejściowych, to jakiś absurd! - odgryza się. Były członek Rady Liderów nie ukrywa, że gdyby doszło do zwołania Kongresu, z pewnością upomniałby się o najważniejsze funkcje. Dlaczego kongres jest kłopotem dla Konfederacji? W oficjalnych wypowiedziach najważniejsi politycy Konfederacji nie mają kłopotów z odpowiedzią na pytania dotyczące zwołania Kongresu partii. Zdecydowanie obstają przy swoim stanowisku. - Zobaczymy, jak zareaguje sąd. Zanim nie zapadnie decyzja, nikt nie zwoła kongresu. Nie ma takiej konieczności ani potrzeby - powiedział Bartłomiej Pejo, lubelski poseł Konfederacji i członek Rady Liderów. Jak usłyszeliśmy, partia skupi się teraz przede wszystkim na wyborze kandydata na prezydenta, którego w najbliższych wyborach zaproponuje ugrupowanie. Dyskusję rozpoczął już Krzysztof Bosak, który na antenie Radia Zet zadeklarował, że będzie namawiał kolegów na wsparcie dla Sławomira Mentzena. Od razu rozpętała się burza, która może wskazywać na napięte stosunki wewnętrzne w partii. "Konfederacja niczego nie wybrała. Takiej uchwały nigdy nie było, bo też nikt nie składał podobnego wniosku. Wszelkie spekulacje mają charakter partykularnych enuncjacji" - pospieszył z wyjaśnieniem Grzegorz Braun, świeżo upieczony europoseł i lider partii Konfederacja Korony Polskiej, która wchodzi w skład sejmowej Konfederacji. Dodał również, że domagał się zwołania Kongresu, aby kwestii "ewentualnych prawyborów prezydenckich nie rozstrzygać zakulisowo". Nasze źródła związane z ugrupowaniem twierdzą, że prawybory i Kongres, którego dotąd nie zwołały obecne władze Konfederacji, byłyby najkorzystniejsze dla Krzysztofa Bosaka oraz Grzegorza Brauna. Sławomir Mentzen miałby być na przegranej pozycji. - W praktyce mamy trzy koalicyjne partie, które nazywają się Konfederacją. Tylko formalnie to żadna koalicja, ale zwykły komitet, partia techniczna. Ponieważ liderzy są skłóceni, nie chcą wybierać władz na kolejne pięć lat - twierdzi rozmówca Interii. - Czerwony guzik trzyma Ruch Narodowy, mają w swoich rękach sąd partyjny, większość decyzyjną na sali. Sławek Mentzen myślał, że ma ich w kieszeni i wyeliminuje Grzegorza Brauna. Ale mu nie pozwolili - uważa. Przeciwnicy obecnej Rady Liderów Konfederacji są zdania, że Kongres zwoływany raz na pięć lat powinien był się odbyć 25 lipca. Łukasz Szpyrka, Jakub Szczepański