Po decyzji PKW, która kwestionując sprawozdanie finansowe Prawa i Sprawiedliwości i pozbawiając partię milinów złotych, na Nowogrodzkiej zapadły decyzje o ratowaniu budżetu składkami. Na dalsze funkcjonowanie muszą składać się m.in. posłowie i europosłowie. Według ustaleń ci pierwsi zobowiązani są do wpłacania po tysiąc złotych, a ci drudzy pięć tysięcy miesięcznie. Składaki PiS. Ardanowski: Wielu będzie się buntować Jak się okazuje niektórzy członkowie partii niechętnie oddają swoje pieniądze. "Super Express" ustalił, że zwykli posłowie mają się oburzać i wskazywać, że to deputowani do Parlamentu Europejskiego powinni mieć obowiązek płacenia co najmniej dwa razy więcej - czyli 10 tys. zł. Te doniesienia w rozmowie z dziennikiem potwierdził Jan Krzysztof Ardanowski, który jeszcze kilka tygodni temu był członkiem formacji Jarosława Kaczyńskiego. Z jego relacji wynika, że parlamentarzyści oczekują większego zaangażowania finansowego od jeszcze jednej grupy. - Wielu w PiS będzie się buntować, bo nie chcą płacić na partię. Jest powszechne przekonanie, jak się rozmawia z niektórymi politykami PiS, że nie chcą płacić, że to milionerzy, związani z PiS, powinni łożyć na formację - powiedział były minister rolnictwa. Zdaniem ludzi, na których powołuje się Ardanowski, odpowiedzialność za utrzymanie PiS musza wziąć ludzie, którzy "dorobili się pieniędzy w spółkach Skarbu Państwa, czy innych instytucjach w ciągu tych ośmiu lat". Wskazał też, że to najmłodsi będą się buntować. Decyzja PKW. PiS może stracić miliony W czwartek PKW zadecydowała o odebraniu PiS części dotacji, zagrożona jest także partyjna subwencja dla ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego. Wszystko przez nieprawidłowości finansowe podczas kampanii przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. PKW wyliczała, że chodzi o kwotę 3,6 mln złotych. Procedura odwoławcza od decyzji Państwowej Komisji Wyborczej daje PiS 14 dni na złożenie skargi. Czas liczy się od dnia doręczenia uchwały PKW do pełnomocnika finansowego partii. Następny ruch należy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Ta ma 60 dni na wydanie orzeczenia, od którego nie ma odwołania. Problem stanowi status izby, która jest nieuznawana przez część opinii publicznej. Politycy koalicji rządzącej powołują się na orzeczenia europejskich trybunałów, kwestionujących jej legalność. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!