Przymusowe doprowadzenie Zbigniewa Ziobry przed komisję. Jest decyzja sądu

Sąd Okręgowy w Warszawie zgodził się na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie posła Zbigniewa Ziobry na posiedzenie sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa. Przesłuchanie byłego szefa ministerstwa sprawiedliwości zaplanowano na 31 stycznia. Polityk był czterokrotnie wzywany przez sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa, ale nie stawił się. - Przybędę do Polski, bo nie boję się funkcjonariuszy. Nie będę stawiał czynnego oporu - zapowiedział w rozmowie z Polsat News.

Sąd Okręgowy w Warszawie w poniedziałek zajął się wnioskiem sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa o zgodę na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie Ziobry na jej posiedzenie. Komisja ta - po uchyleniu immunitetu Ziobrze przez Sejm - zaplanowała przesłuchanie byłego szefa ministerstwa sprawiedliwości na 31 stycznia.
Przedstawicielka warszawskiej prokuratury przekazała mediom, że postanowienie nie jest prawomocne, a sąd zasądził w terminie siedmiu dni odroczenie uzasadnienia postanowienia. - Osobie zainteresowanej przysługuje zażalenie od niego od momentu otrzymania uzasadnienia. Postanowienie jest natychmiast wykonalne - dodała.
Komisja ds. Pegasusa. Zbigniew Ziobro nie stawił się
Były minister sprawiedliwości uważa, że sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa - w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 10 września ub.r. - jest nielegalna, a także że dochodziło do manipulacji związanej z składem wyznaczonym do rozpoznawania jego sprawy.
Zbigniew Ziobro był czterokrotnie wzywany przez sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa, ale nie stawił się. Dwa razy przedstawił zwolnienie lekarskie. Później komisja śledcza otrzymała opinię biegłego, z której - jak informowała szefowa komisji śledczej - jednoznacznie wynika, że były szef MS może złożyć zeznania.
- 10 września zeszłego roku sprawę legalności działania komisji badał Trybunał Konstytucyjny. TK uznał, że uchwała o komisji śledczej ws. Pegasusa została przyjęta z rażącym naruszeniem polskiej konstytucji i de facto tę komisję zdelegalizował - mówił Ziobro na antenie Polsat News tuż przed g. 14. - Nie mogę godzić się na jawne bezprawie, czyli podporządkowanie prawa interesom politycznych partii rządzącej Donalda Tuska - stwierdził.
- Biorąc pod uwagę zamach na prokuraturę, a później na sądownictwo, które przeprowadził pan Bodnar na życzenie obecnego obozu władzy, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem spodziewałem się takiego rozstrzygnięcia - skomentował decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie. - Nie mam żadnych wątpliwości, że to rozstrzygnięcie ukartowane. W mojej ocenie jest przestępstwem, bo prowadzi do nielegalnego pozbawienia mnie wolności - dodał.
Ziobro przekazał, że w tej chwili przebywa za granicą w związku z kontynuacją swojego leczenia. - Przybędę do Polski, bo nie boję się funkcjonariuszy. Nie będę stawiał czynnego oporu - dodał.
Zbigniew Ziobro wydał oświadczenie
W poniedziałek przed godz. 10 Ziobro opublikował w serwisie X oświadczenie. Nawiązał w nim do możliwości doprowadzenia go przed komisję śledczą ds. Pegasusa.
"Zaznaczyłem, że chociaż posiadam legalnie broń, to z mojej strony policjantom nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Powiedziałem, że podporządkuję się ich zaleceniom, a nawet poczęstuję herbatą. Jedynie zaznaczyłem, że pokażę im wyroki Trybunału Konstytucyjnego wskazujące na przestępczy charakter orzeczenia sądu, gdyby takie zapadło" - napisał lider Suwerennej Polski.
Jak podkreślił Ziobro, od wielu lat uprawia strzelectwo sportowe i posiada legalnie broń. "Moją wypowiedź, potwierdzającą ten fakt, reżimowe media celowo zmanipulowały" - stwierdził polityk.
"Od początku moje stanowisko było jasne: sprzeciwiam się bezprawnym działaniom rządzących, jednak zawsze moje działania będę podejmował w granicach prawa. Dlaczego nie mogę dobrowolnie stawić się przed formalnie nieistniejącą już komisją śledczą ds. Pegasusa? Ponieważ wyrokiem z 10 września 2024 r. Trybunał Konstytucyjny usunął ją z porządku prawnego" - wskazał we wpisie.
Ziobro: Przed bandytami można się bronić
W piątek w rozmowie z mediami polityk nawiązał do prawa do obrony koniecznej. - Wiecie, że byłem zwolennikiem szerokiego prawa do obrony koniecznej, sam rozszerzyłem prawo - przypomniał.
- Przed bandytami można się bronić, a jeżeli nie czynić tego w sposób aktywny i fizyczny - bo ja przecież szanuję policjantów i oni są zmuszani do pewnych czynności i nigdy by mi do głowy nie przyszło, żeby krzywdę im zrobić jakąś. Choć muszę powiedzieć, że dysponuję arsenałem rozmaitych jednostek broni, więc pewnie dałbym radę - powiedział były minister sprawiedliwości.
Dopytywany, czy w ten sposób ostrzega policjantów, polityk oznajmił: "Nie ostrzegam, przeciwnie, żadnego niebezpieczeństwa, z mojej strony nic im nie grozi".
Zobacz również:
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!