- Wszystkie pytania, które media czy obywatele kierują do władz publicznych, np. w sprawie nagród dla pracowników, będą mogły pozostać bez odpowiedzi, bo instytucje będą powołać się na decyzję TK - wyjaśnia prezes Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska Szymon Osowski. Prywatność ponad jawnością? - TK może orzec, że prywatność ma pierwszeństwo przed jawnością. Spod jawności mogłyby zostać wówczas wyłączone np. spółki Skarbu Państwa czy Polska Fundacja Narodowa - tłumaczy w rozmowie z Interią. Osowski jasno wskazuje, dlaczego TK zajmuje się ustawą o dostępie do informacji publicznej. - Jako Sieć Obywatelska łączymy to z procesem karnym, który wytoczyliśmy przeciwko zarządowi Fundacji Lux Veritatis. Toczy się on z art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej. We wniosku pierwszej prezes SN do TK jest mowa także o tym konkretnym artykule. Zbliża się wyrok w tej sprawie karnej, a TK znienacka wyciągnął tę sprawę, która zawisła przed Trybunałem - przekonuje prezes Watchdog Polska, przypominając, że wniosek pierwszej prezes SN jest z początku roku. - Już po kilku miesiącach TK się nim zajął, co się rzadko zdarza - podkreśla. Jak zauważa, "do składu orzekającego, w dziwnych okolicznościach, została dopisana Krystyna Pawłowicz, która publicznie wypowiadała się w sprawie Fundacji Lux Veritatis". Przypomnijmy: Krystyna Pawłowicz usunęła z Twittera swoje wpisy, w których pisała, że "trzeba bronić Fundacji", a także że "nie życzy sobie udostępnienia danych lewackiej i antychrześcijańskiej sieci Watchdog Polska". Jej zdaniem organizacja "nęka sądownie katolicką Fundację".- Gdyby połączyć te różne rzeczy, okazuje się, że ta presja w TK to może nie być przypadek - podsumowuje Szymon Osowski. Odroczone posiedzenie TK Jak poinformował w środę przewodniczący składu mającego rozpatrywać tę sprawę sędzia TK Wojciech Sych, późnym popołudniem we wtorek do Trybunału wpłynęły pisma posłów PiS Arkadiusza Mularczyka i Marka Asta, którzy mieli reprezentować Sejm podczas środowej rozprawy wyznaczonej na godz. 11. Odrębne pismo do TK wysłała także marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Jak głosiło to pismo marszałek Sejmu odczytane przez sędziego Sycha, "w tym samym terminie odbędzie się drugi dzień obrad 44. posiedzenia Sejmu, w czasie którego o godz. 11 planowane są głosowania". - Sejm jako uczestnik postępowania może działać przed Trybunałem jedynie przez umocowanych posłów będących jego przedstawicielami - przypomniano. - Wobec zaistniałej koincydencji czasowej posłowie wyznaczeni do reprezentowania Sejmu nie będą mogli wziąć udziału w rozprawie przed TK, co w ocenie Sejmu może aktualizować kompetencję Trybunału do odroczenia rozprawy z innych ważnych powodów - wskazano w piśmie marszałek Sejmu. Przedstawiciele Sądu Najwyższego reprezentujący I prezes SN, która zainicjowała tę sprawę przed TK, pozostawili w związku z tym kwestię ewentualnego prowadzenia rozprawy w środę do decyzji Trybunału. - Chciałbym zauważyć, że jednak zaskarżona została ustawa o niezwykłej wadze dla wolności i praw obywatelskich i wydaje się, że podmiot, który tę ustawę uchwalił jednak powinien być obecny podczas rozpatrywania przed TK. Stanowisko Sejmu jest także bardzo obszerne - mówił natomiast przedstawiciel rzecznika praw obywatelskich Mirosław Wróblewski z Biura RPO. Jak dodał, nie ma powodów, dla których "ta rozprawa nie mogłaby się odbyć w innym terminie". Sędzia Sych powiedział, że "TK jest podobnego zdania". - Trudno wyobrazić sobie postępowanie w tej sprawie i rozprawę bez udziału przedstawicieli Sejmu, ze względu na rangę tego uczestnika i jego rolę w ewentualnym dalszym postępowaniu - zaznaczył. Poinformował w związku z tym, że Trybunał odroczył rozprawę, a nowy jej termin zostanie podany w czasie późniejszym. Poza przewodniczącym sędzią Wojciechem Sychem i sprawozdawcą sędzią Krystyną Pawłowicz w składzie TK w tej sprawy znaleźli się jeszcze sędziowie: Stanisław Piotrowicz, Bartłomiej Sochański i Michał Warciński. Wniosek pierwszej prezes SN do TK W sprawie chodzi o obszerny wniosek o stwierdzenie niekonstytucyjności niektórych przepisów o dostępie do informacji publicznej, który I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska skierowała do TK w połowie lutego br. W sześciu zarzutach I prezes SN kwestionuje m.in. przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej w zakresie, w jakim nie definiują konkretnie niektórych pojęć. Według Manowskiej przepisy te w nieuprawniony sposób poszerzają rozumienie podmiotów, które są zobowiązane do udostępnienia informacji publicznej. Prezes Manowska zakwestionowała m.in. zgodność z konstytucją przepisów, które zobowiązują do udostępnienia informacji publicznej "o osobach pełniących funkcje publiczne, mających związek z pełnieniem tych funkcji" również w odniesieniu do informacji należących do sfery prywatności tych osób oraz do danych osobowych. Według I prezes SN normy mogą prowadzić do naruszenia zasady prywatności. Wniosek I prezes SN dotyczy ponadto przepisów w zakresie, w jakim nie definiują konkretnie pojęć: "władze publiczne", "inne podmioty wykonujące zadania publiczne" i "osoby pełniące funkcje publiczne". Według Manowskiej przepisy te w nieuprawniony sposób poszerzają rozumienie podmiotów, które są zobowiązane do udostępnienia informacji publicznej. Prezes Manowska zaskarżyła ponadto przepis tej ustawy przewidujący karę do roku więzienia dla tego, kto wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi nie udostępnia informacji publicznej. Jak oceniła, skoro przepisy mówiące o informacji publicznej nie są precyzyjne, to nie jest możliwe ustalenie podlegającego karze czynu zabronionego. O uznanie części zaskarżonych przepisów za niekonstytucyjne wniósł w swoim stanowisku skierowanym do TK w końcu lipca br. prokurator generalny. Także Sejm w stanowisku z połowy listopada br. wniósł o uznanie części przepisów za niezgodne z ustawą zasadniczą. Z kolei RPO chce uznania części przepisów za zgodne z konstytucją, a w pozostałym zakresie o umorzenie sprawy.