Jarosław Kaczyński zapowiedział w Polskim Radiu 24, że konwencja wyborcza PiS odbędzie się pod koniec sierpnia albo na początku września. Przekazał, że program wyborczy jest obecnie w ostatniej fazie pisania i - jak mówił - odnosi się do wszystkich dziedzin życia. Prezes PiS podkreślił, że autorów programu wyborczego jest wielu. - To jest praca zbiorowa, oparta na naszym kontakcie ze społeczeństwem, na spotkaniach, w trakcie których obywatele mówią nam o różnych sprawach - dodał. - Naszym zadaniem jest rozwiązywanie tych problemów wielkich, ale jest także dążenie do tego, żeby rozwiązywać te problemy nieporównanie mniejsze, nawet czasem indywidualne. To one wspólnie tworzą kształt życia społecznego - wskazywał prezes PiS. Jarosław Kaczyński: Niemcy coraz bardziej zdenerwowani ze względu na imigrantów Jarosław Kaczyński był także pytany, czy podtrzymuje pomysł przeprowadzenia referendum w sprawie relokacji migrantów w związku z tym, że sytuacja w UE zmieniła się, a do Węgier i Polski dołączyły inne państwa protestujące przeciwko tzw. paktowi migracyjnemu i przymusowej relokacji, m.in. Niemcy i Holandia. - Różnie można interpretować. Niemcy już nie tak dawno byli z nami w pewnej sprawie, później nagle się okazało, że to jest zupełnie przejściowe - odpowiedział wicepremier. W czerwcu prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył, że kwestia relokacji migrantów w Unii Europejskiej musi zostać poddana pod referendum. Zamiar przeprowadzenia referendum razem z przypadającymi na jesieni wyborami parlamentarnymi potwierdził premier Mateusz Morawiecki. W Senacie, kontynuującym w piątek posiedzenie, ma się odbyć m.in. głosowanie nad nowelą ustawy o referendum, która ma umożliwić przeprowadzenie referendum tego samego dnia, co wybory parlamentarne, prezydenckie lub do PE. - Przyjrzyjmy się temu, być może ma to związek z różnymi wydarzeniami, które odnoszą się nie tylko do sytuacji w samych Niemczech, choć na pewno coraz większe zdenerwowanie społeczeństwa niemieckiego tym, co się tam dzieje ze względu na imigrantów, jest tu czynnikiem istotnym i prawdopodobnie rozstrzygającym - mówił prezes PiS. - Chcemy mieć zabezpieczenie przed tym, by ktokolwiek mógł złamać ważne referendum. Liczymy na to, że referendum będzie ważne i że oczywiście będzie referendum, w którym większość Polaków nie zgodzi się na tę przymusową relokację. I to po prostu każdemu, kto będzie przy władzy, nawet za wiele lat, do nowego referendum w tej sprawie zwiąże ręce. W tym pozytywnym tego słowa znaczeniu - powiedział Kaczyński. - My po prostu nie chcemy przeżywać tego, co przeżywa duża część zachodniej Europy. Bo nie jest wyrazem solidarności międzynarodowej powtarzanie błędów, które już są znane i właściwie przez wszystkich dostrzegane, tylko niektórzy już mają odwagę o tym mówić, a inni ciągle trzymają się tej starej zasady, że należy tej rzeczywistości po prostu nie zauważać - wskazywał lider Prawa i Sprawiedliwości. Na uwagę, że być może UE wycofa się z propozycji dotyczącej przymusowej relokacji imigrantów, Kaczyński odparł, że "być może, że się wycofa". - Ale my tu chcemy mieć rzecz zapewnioną. Poza tym tam będą pewnie także i inne pytania, bo przecież choćby ze strony UE padają w tej chwili najróżniejsze, bardzo dziwne postulaty - zaznaczył, dodając, że wprowadzenie ich w życie mogłoby oznaczać, że "władze polskie niewielką tylko, bardzo niewielką częścią życia społecznego by kierowały". - My się na to w żadnym razie nie zgadzamy - podkreślił. Sytuacja na wschodniej granicy. "Gorsza niż na początku" Lider PiS pytany był również o to, czy stacjonujące na Białorusi oddziały wagnerowców mogą zagrozić Polsce. Stwierdził, że wagnerowcy "nie są tam dla zabawy". - Są tam po to, żeby tworzyć różnego rodzaju kryzysy, przede wszystkim skierowane przeciwko Polsce. Jak one będą wyglądały, czy to będzie kontynuacja wojny hybrydowej w ostrzejszym wydaniu, czy jeszcze coś gorszego, tego w tej chwili nie wiemy. Musimy być na to przygotowani - podkreślił. - Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że mamy dziś do czynienia na naszej wschodniej granicy z Białorusią z sytuacją nową - gorszą niż ta, która była na początku tego poprzedniego nacisku na tę granicę. Czynimy wszystko, żeby to zostało tak z naszej strony zrobione - mówię tu o przygotowaniach, rozbudowie systemu obrony - by te prowokacje, te działania się nie udawały - zapewnił. Kaczyński został także zapytany, czy Polskę satysfakcjonują deklaracje Ukrainy, które padły podczas uroczystych obchodów 80. rocznicy rzezi wołyńskiej. - Nie, bo trzeba sobie jasno powiedzieć, że żaden kraj nie może się pogodzić z jakąś relatywizacją ludobójstwa dokonanego na własnym narodzie, i to ludobójstwa wyjątkowo wręcz okrutnego - odpowiedział. Dodał, że "trudno pod tym względem pobić Niemców, ale niestety Ukraińcom to się udało". - Dla nas rozwiązanie tej sprawy w sposób jednoznaczny, a przede wszystkim prawo do ekshumacji, prawo do pochówków tych, którzy zostali zamordowani, to kwestia zupełnie podstawowa - podkreślił Kaczyński. Zaznaczył, że są także kwestie historyczne. - Nie tak dawno temu, oczywiście jeszcze przed wojną, jeszcze za czasów prezydenta (Petra) Poroszenki rozmawiałem z nim na ten temat i powiedziałem jasno, że z Banderą i jego podobnymi do świata Zachodu, a tam przecież chce wejść Ukraina, wejść się nie da - powiedział prezes PiS. Jarosław Kaczyński: W konkurencji z Ukrainą nie mamy żadnych szans Szef PiS odniósł się także do porozumienia z 28 kwietnia między KE a Polską, Bułgarią, Węgrami, Rumunią i Słowacją w sprawie ukraińskich produktów rolno-spożywczych. KE 2 maja poinformowała o przyjęciu tymczasowych środków zapobiegawczych. Początkowo unijny zakaz importu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji obowiązywał do 5 czerwca, następnie został przedłużony do 15 września. Dozwolony jest tranzyt zbóż przez terytoria tych krajów. Kaczyński pytany o to, co stanie się po 15 września, jeśli KE nie przedłuży środków zapobiegawczych, odpowiedział, że ma nadzieję, iż tak się nie stanie, jednak w takim wypadku, strona Polska już jasno określiła co zrobi. - Jeżeli tak się stanie, to będziemy musieli tutaj po prostu podjąć decyzję. Indywidualną, ale sądzę, że podejmą ją także inne państwa wschodniej flanki, co znaczy po prostu kontynuować tę blokadę - oświadczył. Wicepremier zaznaczył, że "trzeba stawiać sprawę naszych interesów w sposób zdecydowany" i nie możemy doprowadzić do zrujnowania polskiego rolnictwa, co jego zdaniem - powinna zrozumieć strona ukraińska. - To jest coś czego po prostu nie możemy poświęcić i nasi ukraińscy przyjaciele powinni sobie zdawać z tego sprawę. My twardo bronimy ich interesów, tych podstawowych. Chcemy, żeby oni tę wojnę wygrali. Wszystko robimy, żeby wygrali, żeby znaleźli się w NATO, ale oni też muszą nasze interesy brać pod uwagę - powiedział. Kaczyński podkreślił, że cały czas możliwy jest tranzyt ukraińskiego zboża przez Polskę, jednak rząd chce uniknąć "błędu, który został popełniony na początku". - Wtedy też zakładaliśmy, że to będzie tranzyt i tak nas zapewniono a w istocie doszło do dużej ilości różnych transakcji, które bardzo uderzyły w polskie rolnictwo i można powiedzieć w jakiejś mierze zdestabilizowały" - zaznaczył. Prezes PiS powiedział, że po zakończeniu wojny, która - jak wyraził nadzieję - zakończy się zwycięstwem Ukrainy, będzie czas na traktatowe "ułożenie" stosunków polsko-ukraińskich. W traktacie tym - zdaniem Kaczyńskiego - "będą obronione interesy naszego rolnictwa". - My w konkurencji bezpośredniej z krajem, które ma ogromne obszary czarnoziemu i strukturę rolnictwa zupełnie inną niż nasza, pod wieloma względami efektywniejszą, po prostu nie mamy żadnych szans - ocenił Kaczyński. Ministrowie rolnictwa Rumunii, Słowacji, Węgier, Bułgarii i Polski zawiązali nieformalną koalicję krajów przyfrontowych. We wspólnym stanowisku postulują przedłużenie zakazu wwozu czterech produktów rolnych z Ukrainy (kukurydzy, pszenicy, rzepaku i słonecznika) przynajmniej do końca roku. Chcą też, by możliwe było rozszerzenie listy produktów objętych zakazem importu z Ukrainy. Premier Mateusz Morawiecki informował, że jeśli Komisja Europejska nie przedłuży zakazu wwozu zboża z Ukrainy do tych pięciu krajów, to Polska sama zamknie swą granicę na te towary.