Patrioty z Niemiec. "Stanowisko prezydenta jest najzupełniej precyzyjne"
Gdyby doszło do przekazania przez Niemcy baterii i rakiet Patriot, powinny one bronić polskiego terytorium i polskich obywateli - stwierdził szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot dodając, że stanowisko Andrzeja Dudy jest w tej sprawie "najzupełniej precyzyjne". Innego zdania jest wicepremier i szef MON Mariusz Błaszczak, który zwrócił się do niemieckiego resortu obrony o przekazanie systemu Ukrainie, czemu jednak nieprzychylny jest Berlin. "Te Patrioty są częścią zintegrowanej obrony NATO, dlatego muszą być rozmieszone na terytorium Sojuszu" - stwierdziła niemiecka minister obrony Christine Lambrecht.

We wtorek, 15 listopada, gdy siły rosyjskie przeprowadziły zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę, na teren miejscowości Przewodów (woj. lubelskie) leżącej blisko granicy polsko-ukraińskiej spadła rakieta, wskutek czego doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło dwóch Polaków.
Jak poinformowały później polskie władze, w terytorium RP trafił najprawdopodobniej pocisk ukraińskiej obrony powietrznej. Podkreślono zarazem, że wszystko wskazuje na to, iż sytuacja ta była wynikiem nieszczęśliwego wypadku.
W niedzielę minister obrony Niemiec Christine Lambrecht zaproponowała wsparcie dla Polski obejmujące systemy obrony przeciwlotniczej Patriot i myśliwce Eurofighter, które strzegłyby polskiej przestrzeni powietrznej.
Niemieckie Patrioty dla Polski. Różnica stanowisk między prezydentem a wicepremierem
W środę wicepremier i szef MON Mariusz Błaszczak poinformował, że po kolejnych atakach rakietowych Rosji zwrócił się do strony niemieckiej, aby proponowane Polsce baterie Patriot zostały przekazane Ukrainie i rozstawione przy jej zachodniej granicy.
Z kolei w czwartek niemiecka minister obrony oświadczyła, że oferowane Polsce zestawy obrony przeciwlotniczej Patriot przeznaczone są do użytku na terytorium NATO. - Te Patrioty są częścią zintegrowanej obrony powietrznej NATO, co oznacza, że mają zostać rozmieszczone na terytorium NATO - powiedziała Lambrecht. Dodała, że jakiekolwiek użycie ich poza terytorium NATO wymagałoby wcześniejszych rozmów z NATO i sojusznikami.
Natomiast szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot w Programie I Polskiego Radia, pytany o komentarz do tej sprawy, powiedział: "Stanowisko prezydenta Andrzeja Dudy jest tutaj najzupełniej precyzyjne. Pan prezydent uważa, że gdyby doszło do tego typu przesunięcia, przekazania przez Niemcy będącej w ich dyspozycji baterii i rakiet Patriot, to te rakiety powinny bronić polskiego terytorium i polskich obywateli".
Marcin Przydacz: Nastąpiło pewnego rodzaju "niedogadanie się"
Do poróżnienia między Pałacem Prezydenckim a MON odniósł się wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz.
Zbocz też: "Graffiti". Marcin Przydacz o Patriotach od Niemiec: Na finalne decyzje trzeba jeszcze poczekać
Zapytany w na antenie Polsat News o "zgrzyt" pomiędzy ośrodkami polskich władz stwierdził: "Nie określiłbym tego jeszcze jako 'zgrzyt'. Pan prezydent i pan premier Błaszczak są w dobrych, bieżących kontaktach. Nastąpiło pewnego rodzaju 'niedogadanie się', brak przepływu informacji, czego dał wyraz szef gabinetu prezydenta, mówiąc, że Andrzej Duda oczekuje, aby komunikacja przebiegała dalej".
W opinii wiceszefa MSZ, nie należy z tego robić "wielkiej historii, że tu zaczyna się jakiś konflikt i zgrzyt". - Czasami być może zabrakło jednego zdania więcej. Myślę, że panowie to sobie wyjaśnią - podkreślił.
Rosyjscy komicy zadzwonili do prezydenta Dudy. "Bijemy się z pokorą we własne piersi"
W rozmowie z ministrem Szrotem poruszono również temat telefonu do prezydenta, w ramach którego dwóch rosyjskich komików dodzwoniło się do głowy państwa, podając się za prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Szef gabinetu został zapytany, czy ustalenia dotyczące wyjaśnienia tej sprawy już się zakończyły. - Postępowanie, które zlecił pan prezydent, pozwoliło wyciągnąć wnioski w postaci konsekwencji personalnych wobec określonych osób, które dopuściły się błędów - powiedział. - Nie ma co ukrywać, tutaj się bijemy z pokorą we własne piersi - dodał.
Jak stwierdził Szrot, presja i wielkie emocje tamtego dnia nikogo nie tłumaczy. - Wyciągnięto wnioski i też wprowadzono pewne rozwiązania na przyszłość; pracownicy zostaną ponownie przeszkoleni, sprawdzone zostaną te zasady, które przyjęto, i zostaną zweryfikowane pod względem ich skuteczności - mówił minister.
Szrot dopytywany o personalia tych osób i ile ich było odparł: "Użyłem liczby mnogiej i na tym poprzestańmy". - Nie zamierzamy nikogo piętnować publicznie. Każdy z nas, również członków kierownictwa kancelarii, zaangażowanych czy blisko pracujących przy tej sprawie powinien zrobić rachunek sumienia - przyznał.