Łukasz Szpyrka, Interia: Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało, kim chce zastąpić pańskiego syna - Andrzeja Dudę - w Pałacu Prezydenckim. Wybór padł na Karola Nawrockiego, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Jan Tadeusz Duda, przewodniczący sejmiku małopolskiego, ojciec Andrzeja Dudy: - Uważam, że to bardzo dobry kandydat. Potrzebujemy teraz człowieka niezaangażowanego bezpośrednio politycznie. Nastroje społeczne są takie, że na skutek m.in. mediów, wojna polityczna się pogłębiała. Choć ja cały czas twierdzę, że jest ona naskórkowa. Społeczeństwo jej kibicuje, ale jestem przekonany, że nie czuje się w nią włączone. Tę wojnę trzeba wygaszać, a wystawienie kandydata, który nie jest bezpośrednio zaangażowany, może okazać się dobrym wyborem. Nie jest to trochę naiwne? Karol Nawrocki jest jawnie popierany przez Prawo i Sprawiedliwość. - Każdy z nas jest politykiem, bo troskę o dobro wspólne każdy z nas ma w sercu. Zresztą mój syn też, cały czas, uważał się za osobę, która jest ponad polityką przez "małe pe". Zajmuje się polityką przez "duże pe". W przypadku Nawrockiego będzie to jeszcze łatwiejsze do przekazania społeczeństwu. Programowo idealnie nam pasuje, bo to osoba konserwatywna. A to najlepszy sposób na budowanie pomyślności społeczeństwa. Politycy PiS pójdą za nim jak w ogień w trakcie tej kampanii? A może chętniej pomogliby politykom takim jak Przemysław Czarnek czy Mariusz Błaszczak? - Przypuszczam, że nawet chętniej. Każdy odpowiedzialny człowiek czuje, że musimy szukać czegoś ponad tymi formalnymi organizacjami politycznymi. To jest konieczne. Widzi pan podobieństwa z 2015 rokiem, kiedy Andrzej Duda został kandydatem Prawa i Sprawiedliwości? - Na pewno jest jakieś podobieństwo, chociaż teraz sytuacja jest inna. Wtedy powszechne było przekonanie, że kandydat PiS-u nie ma żadnych szans na zwycięstwo. Teraz jest jednak duża nadzieja, bo są realne szanse na wygraną. Inne podobieństwa? Wbrew temu, co na pierwszy rzut oka widać, ten kandydat jest jeszcze młodszy, bo syn miał wówczas 42 lata, a Nawrocki dziś 41. To jest najlepszy wiek na pełnienie bardzo odpowiedzialnych funkcji. Pewne analogie więc są, ale nie do końca, bo sytuacja polityczna jest inna. Rozmawiał pan w ostatnim czasie z prezydentem Andrzejem Dudą? Czy on żałuje, że ta 10-letnia prezydentura już się kończy? - Nie, wręcz przeciwnie. Syn czuje, że czas jego misji dobiega kresu. Przyjmuje to z pełnym przekonaniem, że czas chwileczkę odetchnąć. Krótszą lub dłuższą chwilę. I co dalej? Powrót do rodzinnego Krakowa? - Z Krakowem związany jest cały czas, mieliśmy nawet dość częste kontakty w ciągu tych 10 lat. Wiadomo jednak, że potrzebny jest też taki kontakt poza tymi wszystkimi problemami natury bardzo poważnej. Prezydent cały czas ma świadomość odpowiedzialności za każdy aspekt życia w kraju. To bardzo obciążająca funkcja. A czego tata, ojciec, chciałby dla syna, który za chwilę kończy prezydenturę? - Chciałbym, żeby był zbawiony, jak już kiedyś powiedziałem. Widzi go pan w fotelu emeryta? - Oczywiście, że nie. To młody człowiek, za rok będzie miał 53 lata, więc nie będzie chciał być emerytem. Czasem rozmawiamy, choć syn raczej niechętnie opowiada na temat jakichś swoich szczegółowych planów. Jest przygotowany na każdą ewentualność. Włącznie z tym, że będzie miał jakieś swoje biuro prawne i też da sobie radę. Nawet takie opcje bierze pod uwagę? Częściej mówiło się o jego możliwej karierze międzynarodowej. - Bierze pod uwagę wszystkie możliwości. Po prostu jest do dyspozycji społeczeństwa. Tak samo jak ja. Też myślałem, że nie będę startował w wyborach, ale była taka potrzeba, żeby jednak dalej brać udział w życiu publicznym. Też myślałem, że może trochę odpocznę, ale szybko okazało się, że czekają mnie kolejne zadania. Z synem może być podobnie. Wracam do pierwszego pytania. W maju Prawo i Sprawiedliwość znów będzie cieszyło się z triumfu w wyborach prezydenckich? - Mam głęboką nadzieję. I jest to całkiem realne. Ludzie czują, że działania obecnej władzy są daleko niebezpieczne dla spójności narodowej, dla państwa. Trzeba to zatrzymać. Rozmawiał Łukasz Szpyrka