Napieralski: Chcemy rządzić w koalicji, ale na stałe
Jeżeli rozmawiać o koalicji, to na stałe, o takiej, która może zmienić coś w Polsce, a nie na chwilę, bo potrzebne są głosy - mówił w RMF FM Grzegorz Napieralski.
Konrad Piasecki: W szczecińskim studiu RMF FM pożądany i kuszony lider SLD Grzegorz Napieralski, dzień dobry, witam.
Grzegorz Napieralski: - Witam serdecznie ze Szczecina.
Zadzwonili już?
- Jeszcze nie.
A czeka pan?
- Z wielką przyjemnością przyjmę zaproszenie.
A dlaczego nie dzwonią?
- Nie wiem, trzeba zapytać kandydatów, ale chyba nie ma żadnego pośpiechu - jeszcze prawie dwa tygodnie.
Wiemy, że będzie pan rozmawiał z wyborcami, wiemy, że dużo zależy od ich zdania, bo to wszystko już pan mówił, ale czy jest jakiś ruch przed drugą turą wyborów, który pan wyklucza?
- Wszystko jest możliwe.
Wszystko? Nawet poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego?
- Cokolwiek bym teraz powiedział, sugerowałoby moje zachowanie, a tak jak powiedziałem, chcę się zachować fair wobec wyborców, a dzisiaj dopiero rozpoczynam te rozmowy w moim rodzinnym Szczecinie, więc jakakolwiek sugestia dzisiaj, że coś wykluczam, już sugeruje moje działania, a tego nie mogę zrobić.
Jeśli usłyszy pan od większości swoich wyborców "poprzyj Kaczyńskiego", to pan to zrobi?
- Jeżeli usłyszę od swoich wyborców, co mam zrobić, będę się nad tym zastanawiał i tak postąpię.
Bo są politycy lewicy, którzy mówią, że poparcie Kaczyńskiego nie wchodzi w grę. Pan do nich się nie zalicza?
- Ja nie chcę teraz dywagować, naprawdę nie wchodzę w żadne dywagacje, kogo, jak poprzeć, dlatego, że obiecałem coś i chcę być słowny. A skoro obiecałem, to to robię.
A myśli pan, że to w ogóle ma znaczenie? Czy pańscy wyborcy zrobią i tak co będą chcieli?
- To prawda. Jest taka możliwość i bardzo wielkie prawdopodobieństwo. Żyjemy w wolnym kraju, wybory są tajne, ale startowałem w tych wyborach, żeby pokazać, że polityka może być inna, że można być wśród ludzi, że można z nimi rozmawiać, że trzeba z nimi rozmawiać, więc to robię. Myślę, że to jest właśnie bardzo fair w stosunku do nich, że chciałbym dzisiaj z nimi tu w Szczecinie się spotkać, wysłuchać i to zrobić też w innych regionach i podjąć decyzję. Ja będę się dobrze wewnętrznie czuł, moja formacja będzie się dobrze czuła i myślę, że wyborcy to docenią.
I nie zaprzeczy pan, że najlepiej będzie się pan czuł, jeżeli zachowa pan równy dystans do obu kandydatów na koniec tych wszystkich konsultacji, prawda?
- Wiedziałem, że pan tak zapyta. Prawdą jest, że to jest dwóch prawicowych polityków, prawdą jest, że wywodzą się z jednego pnia politycznego, prawdą jest, że mało się różnią. Ale polityka to też czas trudnych wyborów i podejmowania trudnych decyzji, więc być może taka trudna decyzja przede mną.
A czy jest tak, że wobec któregoś z nich - tak po ludzku, mniej politycznie - czuje pan większą sympatię?
- To już byłaby sugestia, co zrobię w drugiej turze.
Ale może pan powiedzieć jako człowiek - Grzegorz Napieralski, że do obu czuje równą sympatię albo żadnego z nich tak naprawdę nie lubi i nie ceni.
- Jak pan wie, panie redaktorze, bo nie raz rozmawialiśmy i na antenie i poza anteną, ja lubię ludzi.
Również Jarosława Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego?
- A pana najbardziej, panie redaktorze.
Na szczęście ja nie startuję w drugiej turze albo może niestety w tej sytuacji.
- Ale wszystko przed nami.
Nie sądzę. A sympatia do tych dwóch? Równa?
- Równa.
Mówi pan: liczy się program, liczy się wizja. A czy liczy się i kusząca jest perspektywa rządzenia już w tym Sejmie?
- Partia polityczna zmierza do tego, żeby realizować program i partia polityczna chce rządzić. Na pewno chce też rządzić SLD. Ale czy w tym Sejmie? Bardzo mało prawdopodobne. Myślę, że słowa Janusza Palikota bardziej szkodzą niż pomagają Platformie Obywatelskiej, bo to pokazuje myślenie przynajmniej części działaczy Platformy, że łatwo kupić, łatwo coś załatwić za jeden stołek, za drugi stołek. To złe myślenie, my tak nie myślimy. Jeżeli rozmawiać o koalicji, to na stałe, o takiej, która może zmienić coś w Polsce, a nie na chwilę, bo trzeba głosy.
Grzegorz Schetyna mówi: "Dla Napieralskiego i tak liczą się zawsze najbardziej stołki".
- Pan przewodniczący albo wycofa się z tych słów, albo przeprosi. Do tej pory nie usłyszałem żadnych dowodów, że liczą się jakieś granty, jakieś stołki. Ani razu z panem przewodniczącym Schetyną na taki temat nie rozmawiałem. Rozmowy, które on przytacza, dotyczące telewizji, mediów publicznych, Marka Belki, prowadził - jeżeli chodzi o telewizję - śp. Jerzy Szmajdziński, nie było mnie w tych rozmowach. Przypominam panu Schetynie - to on i Zbigniew Chlebowski prowadzili tę rozmowę. Jeżeli chodzi o Marka Belkę, na jedną rzecz zwracałem uwagę - czy w Platformie Obywatelskiej będzie dyscyplina i czy będzie większość wobec Marka Belki. To właśnie w klubie pana Schetyny było bardzo wiele głosów nieprzychylnych prezesowi Belce.
Czy to znaczy, że jeśli Schetyna nie wycofa się i nie przeprosi, to nie ma mowy o rozmowach między panem a Komorowskim i Platformą?
- Nie, są. Komorowski to nie Grzegorz Schetyna, trzeba mieć tego świadomość. Natomiast byłoby dobrze, gdyby Grzegorz Schetyna albo dał dowody, że ma takie dowody, gdzie żądałem takich stanowisk czy gratyfikacji, czy też po prostu przeprosił, po prostu powiedział: "Tak, pomyliłem się, może to były emocje, pierwsza tura wyborów, walczyliśmy o wszystko". Każdemu zdarzają się wpadki, również Grzegorzowi Schetynie.
Jeśli na stole negocjacyjnym będzie oferta: SLD wchodzi zamiast PSL do koalicji rządzącej, pan powie "nie"?
- Nie chcę wypychać PSL-u, zawiązana była koalicja PSL-Platforma Obywatelska i dopóki ona się nie rozpadnie, w ogóle nie ma o czym rozmawiać.
A jeśli PSL coraz bardziej kuszony będzie przez Prawo i Sprawiedliwość i pójdzie w tym kierunku, to wtedy?
- Trzeba pytać, co zrobi PSL, ale zobaczymy, co się będzie działo, być może będą przyspieszone wybory.
A rząd z PiS-em wchodzi w grę? SLD-PiS-Polskie Stronnictwo Ludowe?
- W tej kadencji wyborczej myślę, że wszystkie formuły, które mogłyby być, to byłaby tylko jedyna formuła Platforma Obywatelska-PSL. Jeżeli ona się rozpadnie, no to chyba będą wybory.
Przypominanie, co pana dzisiaj bardziej zraża - czy to, że Jarosław Kaczyński chciał kiedyś delegalizować SLD, czy to, że Stefan Niesiołowski nazywał pana "załganym hipokrytą i obłudnikiem"?
- Jedne i drugie słowa ranią. Natomiast to też pokazuje, że ta moja idea zmiany polityki jest bardzo aktualna. Warto ważyć słowa. Spierajmy się w polityce, jestem za tym, żeby spór był, nawet gorący, ale o ustawy, o idee, nawet o jakieś konkretne kwestie, a nie żebyśmy bili siebie nawzajem, obrażali, atakowali.
- Proszę zwrócić uwagę, jak te słowa teraz wracają jak ostry bumerang do jednego i drugiego polityka i pokazują brak wiarygodności. Wyborca dzisiaj słuchając i przypominając sobie słowa, szczególnie pana marszałka Niesiołowskiego, który tak pięknie teraz już mówi o mnie i SLD, to pytają się, czy on jest wiarygodny, czy na pewno te słowa obydwu polityków, dzisiejsze słowa z czasu drugiej tury wyborczej są prawdziwe, wiarygodne, czy są tylko na chwilę.
Na koniec chciałem zapytać pana o te nagrody dla Kancelarii Prezydenta i Premiera - SLD będzie coś z tym robić w Sejmie?
- Skandal. Już raz wykryliśmy aferę takich nagród w spółce Euro2012, gdzie identycznie Platforma przyznawała sobie nagrody. Wszyscy zarzekali się, że w kryzysie powstrzymają się od nagród. A tu widać, i Kancelaria Prezydenta, i kancelaria premiera - co mnie bardzo dziwi, szczególnie, że jak usłyszałem przed chwilą w waszych wiadomościach, dwóch ministrów w ogóle nie było uprawnionych do otrzymania nagrody, to jest bardzo złe działanie. Będziemy oczywiście domagać się wyciągnięcia konsekwencji.