Wielki blef Napieralskiego
Grzegorz Napieralski ustawi PO i PiS w roli petentów, a potem nie poprze nikogo. Tak chce wzmocnić rolę SLD - infomuje "Dziennik Gazeta Polska".
Nie zwalnia. Przebiegł linię pierwszego etapu i pędzi dalej, jakby wcale nie odpadł z wyścigu. Grzegorz Napieralski nadal będzie się spotykał z wyborcami, negocjował z Komorowskim i Kaczyńskim. Będzie pytał swoich wyborców, kogo teraz poprzeć. Ale to tylko teatr. Bo szef SLD już wie, co zrobi - czytamy w "DGP".
"Lider SLD nie poprze nikogo, bo teraz musimy budować własną siłę" - przyznaje jeden z posłów lewicy.
Jeszcze dwa tygodnie temu z Napieralskim nikt się nie liczył, dziś z jego sztabu słyszymy: "Nie będziemy gadać ani z Palikotem, ani z Pomocnikiem, tylko z Decydentem, czyli premierem".
O tym mówi się w kuluarach. Oficjalnie szef Sojuszu szykuje się do negocjacji. Wysyła do obu walczących o prezydenturę ankiety, w których pyta o: datę wycofania polskich żołnierzy z Afganistanu, stanowisko w sprawie refinansowania przez państwo zabiegów in vitro, wprowadzenie parytetów dla kobiet.
Pierwszy ofertę zgłosił Janusz Palikot. Proponował Napieralskiemu fotel wicepremiera oraz dwa resorty dla SLD. "Zgłoszenie tej propozycji przez Palikota oznacza, że nie jest poważna" - twierdzi jeden z czołowych posłów SLD. "Jeśli ma być poważna, to powinien ją złożyć Donald Tusk" - dodaje.
Napieralski robi wszystko, by ustawić liderów PO i PiS w roli petentów zabiegających o jego wsparcie. Niezbędne w ich walce o prezydenturę. Ale Napieralski żadnego nie poprze, bo to mu się nie opłaca. Nie wejdzie też do koalicji z PO. Wierzy, że po wyborach parlamentarnych będzie jeszcze silniejszy, a licytacja jeszcze ostrzejsza. Zwłaszcza że Sojusz przystąpi do nich już jako nowoczesna lewica.
Więcej na ten temat - w dzisiejszym "Dzienniku Gazecie Prawnej".