We wpisie w mediach społecznościowych szef polskiego rządu zwrócił uwagę na rozdźwięk w działaniach państw europejskich, w stosunku do Rosji."Z niepokojem obserwuję sytuację na Ukrainie oraz reakcje naszych sąsiadów z Niemiec w obliczu zagrożenia ze strony Rosji. Wielkim rozczarowaniem jest m.in. wstrzymywanie zgody Niemiec na dostawę broni z Estonii dla państwa, które przygotowuje się do obrony przed agresorem" - napisał Mateusz Morawiecki. Premier Morawiecki: Jesteśmy też po stronie pokoju "Niestety realizuje się czarny scenariusz, przed którym od dawna ostrzegaliśmy - budowa Nord Stream 2, szantaż gazowy Rosji, miliardy zainwestowane przez Putina w Europie, a także pieniądze 'zainwestowane' w byłych polityków i lobbystów dają mu narzędzia do terroryzowania kolejnych krajów Europy" - tłumaczy dalej szef rządu. CZYTAJ WIĘCEJ: "Gazowa broń" Putina. Tak Rosja uderza w jedność Zachodu Jak zapewnia we wpisie Morawiecki, "Polska od wielu lat jest zdecydowana w swoim poparciu dla ukraińskiej drogi do integracji z Europą i Zachodem". "Przeciwstawiamy się konsekwentnie kolejnym aktom agresji ze strony Rosji, choćby nielegalnemu zajęciu Krymu. I nasz głos jest dzisiaj po stronie naszych sąsiadów z Kijowa. Jesteśmy po stronie ukraińskiej wolności, demokracji, bezpieczeństwa i prawa Ukraińców do suwerennego decydowania o losie swojego narodu. Jesteśmy też po stronie pokoju. Żadne interesy ekonomicznie i energetyczne żadnego z krajów europejskich nie mogą być traktowane jako powód do agresji wobec naszego Sąsiada" - dodał premier. NATO wzmacnia wschodnią flankę. Jest reakcja Rosji "Kraje NATO wysyłają dodatkowe okręty i myśliwce do Europy Wschodniej, wzmacniając odstraszanie i obronę w miarę, jak Rosja kontynuuje rozbudowę wojsk na Ukrainie i wokół niej" - poinformowała w poniedziałek Kwatera Główna NATO.To na ten komunikat jeszcze tego samego dnia zareagowała Rosja. - Widzimy informacje, które publikuje Sojusz Północnoatlantycki o zwiększeniu kontyngentu, ściąganiu sił i środków na flankę wschodnią. Wszystko to prowadzi do tego, że napięcie rośnie - powiedział Dimitrij Pieskow cytowany przez agencję TASS. Rzecznik Kremla ocenił również, że "wszystko to ma miejsce nie z powodu tego, co robi Rosja, lecz z powodu działań NATO i USA". Polityk oświadczył też, że "eskalacja napięcia jest wynikiem działań informacyjnych i konkretnych działań USA i NATO". Pieskow mówił również o "groźbie działań ofensywnych Ukrainy w Donbasie". - Władze ukraińskie koncentrują ogromną ilość sił i środków na linii rozgraniczenia. Charakter tej koncentracji mówi o przygotowaniu do działań ofensywnych. Rzeczywiście, takie zagrożenie istnieje - utrzymywał rzecznik Kremla.