W czwartek o godzinie 16 sejmowa komisja kultury i środków przekazu zajmie się wnioskiem o odwołanie Krzysztofa Czabańskiego z funkcji przewodniczącego Rady Mediów Narodowych. W piątek wniosek trafi do drugiego czytania na sali plenarnej. Tego samego dnia ma odbyć się też głosowanie. Jego wynik jest oczywisty, bo koalicja rządząca ma w parlamencie wystarczającą większość do odwołania przewodniczącego Rady Mediów Narodowych. Posłowie Koalicji Obywatelskiej, bo to oni są podpisani pod wnioskiem, zarzucają Czabańskiemu naruszenie zakazu łączenia zasiadania w Radzie z uczestnictwem w "podmiocie, będącym dostawcą usługi medialnej lub producentem radiowym i telewizyjnym". To zapis wynikający wprost z ustawy o Radzie Mediów Narodowych. Chodzi o to, że Krzysztof Czabański, będąc szefem Rady Mediów Narodowych, zasiada jednocześnie w radzie fundacji Instytutu Lecha Kaczyńskiego i przez to, jak czytamy we wniosku posłów KO, "posiada bezpośredni wpływ na działalność jego spółek zależnych". Wśród tych spółek są m.in. te powiązane z Telewizją Republika czy "Gazetą Polską Codziennie". Krzysztof Czabański straci funkcję szefa Rady Mediów Narodowych? - Śmiać mi się chce, gdy słyszę te zarzuty - mówi Interii Krzysztof Czabański. - Jakiś pretekst trzeba było znaleźć. Moja obecność w radzie Instytutu Lecha Kaczyńskiego nie przekłada się na jakikolwiek wpływ na telewizję Republika czy inne spółki, nie ma tu żadnego konfliktu interesów, bo nie ma żadnych interesów, żadnego czerpania korzyści - podkreśla. I dodaje, że "nawet w ekspertyzach prawnych, na które powołują się posłowie KO, jest mowa o tym, że związek jest tylko pośredni. - Pan Krzysztof Czabański może sobie mówić, co chce. A prawda jest taka, że mamy ekspertyzy prawne, które jasno mówią, że zachodzi tu konflikt interesów - odpowiada Urszula Augustyn, posłanka Koalicji Obywatelskiej, wicprzewodnicząca komisji kultury. Zmiany w RMN - ten scenariusz leżał od dawna na stole Opcja odwołania szefa Rady od początku leżała na stole; jako jeden ze scenariuszy na przejęcie mediów publicznych. O wszystkich rozważanych opcjach pisaliśmy w Interii w grudniu 2023 roku. Jak wiadomo, ostatecznie rządzący zdecydowali się na zupełnie inne warianty działania. Już wtedy część polityków mówiła, że to błąd, a zmiany w Radzie Mediów Narodowych byłyby o wiele prostszym rozwiązaniem i nie narażałyby rządzących na zarzuty łamania prawa. Dziś pojawiają się one w związku z postawieniem spółek medialnych w stan likwidacji i dotyczą głównie tego, czy likwidacja nie jest pozorowana. Pytamy Roberta Kwiatkowskiego, jednego z członków Rady Mediów Narodowych, który w Radzie pozostawał w opozycji do członków z PiS o to, dlaczego na wariant odwołania Czabańskiego z funkcji szefa Rady zdecydowano się właśnie teraz? - Są takie słowa, przypisywane Churchillowi, że politycy zrobią to, co trzeba, ale wcześniej wykorzystają wszystkie inne możliwości - odpowiada Robert Kwiatkowski. Urszula Augustyn podkreśla, że wniosek trafia do Sejmu dopiero teraz, ponieważ posłowie chcieli, by był "dobrze przygotowany i udokumentowany". - Chcieliśmy mieć pewność i konkrety. Czekaliśmy więc na dokumenty z KRS, zleciliśmy dodatkowe opinie prawne. Teraz, gdy mamy komplet informacji, pojawił się wniosek - wyjaśnia posłanka KO. Czy po odwołaniu Czabańskiego pojawi się od razu wniosek o uzupełnienie składu Rady o nowego członka? Przypomnijmy, obecnie RMN składa się z pięciu osób: trzech powołanych przez poprzednią większość z PiS i dwóch powołanych przez prezydenta z grona ówczesnej opozycji. PiS ma więc obecnie większość trzy do dwóch. Samo odwołanie Krzysztofa Czabańskiego sprawi, że powstanie decyzyjny pat. - Na razie nie ma planu, by powoływać nowego członka Rady Mediów Narodowych - informuje posłanka Augustyn. - Wystarczy, że Rada Mediów Narodowych przestanie szkodzić mediom publicznym, bo nie będzie miała do tego większości - wskazuje. Augustyn ma na myśli m.in. to, że korzystając ze swoich kompetencji Rada Mediów Narodowych, przegłosowywała niekorzystne dla obecnie rządzących uchwały np. dotyczące zmian w składach osobowych rad nadzorczych rozgłośni regionalnych. Rada Mediów Narodowych - legalna czy nie? Co ciekawe, do tej pory rządzący kwestionowali legalność Rady Mediów Narodowych i tym tłumaczyli niechęć do dokonywania zmian w jej składzie. 19 grudnia ubiegłego roku Sejm przyjął uchwałę, w której wprost jest mowa o niewykonanym wyroku TK, który uznał za niekonstytucyjne powierzenie Radzie Mediów Narodowych powoływania i odwoływania władz mediów publicznych. Uchwała ta była podstawą do podjęcia przez ówczesnego ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza działań polegających na odwołaniu dotychczasowych rad nadzorczych i zarządów spółek i próby siłowego przejęcia TVP, Polskiego Radia i PAP. Kiedy dokonane zmiany zostały zakwestionowane przed sąd, minister kultury postawił spółki medialne w stan likwidacji i wprowadził do nich likwidatorów. - Być może ta sytuacja zaczęła ciążyć rządzącym albo samym likwidatorom, którzy chyba wiedzą co robią, bo nie widać, by dążyli do likwidacji spółek, do czego są prawnie zobligowani. Może ktoś doszedł do wniosku, że trzeba uporządkować te sprawy - uważa jeden z naszych rozmówców związanych z mediami publicznymi. Odwołanie Czabańskiego, które zapewne dojdzie do skutku, otwiera przed rządzącymi nowe możliwości działania. Jeśli koalicja rządząca zdecyduje się powołać nowego członka Rady Mediów Narodowych i uzyska w niej większość, może uporządkować sytuację w mediach publicznych bez dokonywania zmian ustawowych. Może na przykład cofnąć stan likwidacji (leży to w gestii ministra kultury) i powołać nowe "normalne" rady nadzorcze i zarządy. To z pewnością ułatwiłoby spółkom medialnym codzienne funkcjonowanie. Zwłaszcza, że większość koalicyjna wiele razy podkreślała, że obecny stan mediów publicznych "w likwidacji" jest stanem przejściowym, a docelowo ma powstać tzw. duża ustawa medialna, która ureguluje na nowo działalność mediów publicznych. Coraz mniej wskazuje jednak, by stało się to przed wyborami prezydenckimi. Sytuacja, w której wcześniej zrobi to Rada Mediów Narodowych w zmienionym składzie, byłaby więc dla rządzących całkiem wygodnym rozwiązaniem. Z naszych informacji wynika, że koalicja rządząca rozważa taki scenariusz, ale decyzje w tej sprawie nie zapadły. Kamila Baranowska ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!