Nowy materiał filmowy, dotyczący między innymi rozliczeń Funduszu Sprawiedliwości, pojawił się na oficjalnym kanale Youtube Romana Giertycha. Szef Zespołu ds. Rozliczeń PiS poinformował, że wideo jest zapisem rozmowy, która odbyła się w marcu, "na wszelki wypadek, gdyby coś się stało" (Tomaszowi Mrazowi - red.). Na wstępie filmu zaznaczył, że w jego trakcie widzowie poznają nowe informacje dotyczące "innych elementów działalności, którą prowadził Zbigniew Ziobro". Mecenas Giertych zwrócił uwagę, że według zeznań Tomasza Mraza, do nieprawidłowości finansowych dochodziło na wiele miesięcy przed powstaniem Funduszu Sprawiedliwości. Fundusz Sprawiedliwości. Giertych o subwencji PiS - Zapowiadam, że w sytuacji w której, w przestrzeni publicznej jeden z najważniejszych urzędników ziobrowego systemu sprawiedliwości, ujawnia informacje, że kampania wyborcza do Sejmu w 2019 roku już była skażona pieniędzmi publicznymi używanymi przez PiS, bo przecież to nie Suwerenna Polska startowała, tylko PiS, to oznacza to, że subwencje i dotacje za ostatnie cztery lata powinny być przynajmniej częściowo, zwrócone do budżetu państwa - stwierdził poseł Koalicji Obywatelskiej. - Jestem przekonany, że Jarosław Kaczyński tak dobrze zarządzał finansami swojej partii, że ma tam wiele milionów przechowanych i nie będzie to dla niego stanowiło problemu, aby te czteroletnie przelewy, które dostawał z Ministerstwa Finansów zwrócić, oczywiście z odsetkami - dodał. Przewodniczący Zespołu ds. Rozliczeń PiS zapowiedział, że posłowie w nim zasiadający zwrócą się w tej sprawie do Państwowej Komisji Wyborczej. Fundusz Sprawiedliwości. Tomasz Mraz oskarża Zbigniewa Ziobro Po krótkim wstępie widzowie mogli zobaczyć nagranie z rozmowy z udziałem Romana Giertycha i Tomasza Mraza. Były pracownik Ministerstwa Sprawiedliwości stwierdził na początku, że "został wciągnięty" w tę sprawę bez wcześniejszej wiedzy o kulisach funkcjonowania funduszu. Jednocześnie dodał, że "dopiero teraz ma możliwość mówić bez obawy o życie swoje i rodziny". - Jeżeli chodzi o konkursy, to te najbardziej bulwersujące dotyczyły i dotyczą konkursów związanym z przeciwdziałaniem przyczynom przestępczości (...). Zwycięzców konkursów minister Ziobro z ministrem Romanowskim znali często jeszcze przed ogłoszeniem konkursu. Często typowani zwycięzcy mieli więcej czasu, mieli też wsparcie resortu w przygotowaniu oferty - ujawnił Mraz. Świadek podkreślił także, że ministrowie mogli wydawać polecenia wpływu na punktację składanych wniosków, tak by odrzucane były te, które nie były akceptowalne m.in. ze względów ideologicznych. - W przypadku jednego z konkursów środki, które otrzymały dwie fundacje i etaty, które miały być utworzone w ramach realizowanych przez nich projektów, miały być obiecane dla współpracowników ministra Ziobry na wypadek utraty władzy - tłumaczył, dodając, że brał udział w jednym spotkaniu, na którym ówczesny minister sprawiedliwości wprost wskazywał, kto ma wygrać i jak środki mają być wydawane. Tomasz Mraz przyznał, że "zgodnie z poleceniem ministra Ziobro, miał siedzieć cicho i nic nie mówić". Tomasz Mraz o "ziobrolimitach" W dalszej części wypowiedzi były dyrektor Funduszu Sprawiedliwości wspominał o wykorzystywaniu pieniędzy na podstawie paragrafu 11. rozporządzenia dotyczącego funduszu. Chodzi o przyznanie "dysponentowi, w szczególnie uzasadnionej okoliczności, możliwość przyznania środków na zadania nieobjęte nadzorem albo programem". To właśnie ten przepis miał dać możliwość politykom Suwerennej Polski m.in. dofinansowanie jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej w odwiedzanych regionach. - Bardzo często było tak, że polityk w ramach swojej działalności politycznej jechał spotkać się z włodarzami jednostki samorządu terytorialnego i mówił, że mogą dostać 20, 30, 50 tysięcy złotych, tylko żeby przygotowali wniosek. Czasami było to zależne od ilości głosów, które w poprzednich wyborach otrzymał dany polityk - mówił Mraz. - Były przyznawane (tzw. "ziobrolimity" - red.) poszczególnym członkom na dany okręg wyborczy (...). Polityk jechał do gminy i mówił: dostaniecie 30 tysięcy złotych, wymyślcie sobie na co. Te środki były wykorzystywane w czasie kampanii prezydenckiej na Podkarpaciu w Rzeszowie przez ministra Warchoła. Dostał na to prawie dwie bańki - dodał. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!