List opublikowano na stronie internetowej czasopisma "Więź". Ksiądz Adam Świeżyński podkreślił, że wsparcie w trudnych momentach przychodzi często od innych, a nie "od tych, od których z uzasadnionych powodów w pierwszej kolejności mógłbym się jego spodziewać. Powiem wprost: nie przychodzi ona do mnie od Was, biskupów". Jako przykład przytacza historię kapłana z blisko 30-letnim stażem. "Kilka lat temu doświadczył głębokiego kryzysu swojego powołania i życiowej roli. Ponieważ nie mógł liczyć na zrozumienie, a tym bardziej na wsparcie swojego biskupa, szukał ratunku m.in. w pomocy psychologicznej. Przeszedł wielomiesięczną terapię, która pozwoliła mu pełniej zrozumieć siebie, odczytać własną historię i w efekcie ponownie odzyskać pragnienie i poczucie sensu tego, co robi jako ksiądz" - napisał. Duchowny ten postanowił ukończyć studia psychologiczne i został terapeutą. Wiadomością tą podzielił się z biskupem, od którego usłyszał jedynie pytanie: "A czy ksiądz miał zgodę od biskupa na odbycie tych studiów?". "Owszem, mój znajomy takiej zgody nie posiadał, ani o nią nie prosił. Po prostu uznał, że nie może zadowolić się tylko wiedzą teologiczną w sytuacji, gdy skuteczna praca duszpasterska z konkretnymi ludźmi domagała się od niego także odpowiedniej wiedzy psychologicznej. Zatem w sensie formalnym ów ksiądz naruszył zasadę dotyczącą poinformowania biskupa o podjęciu studiów, choć na jego usprawiedliwienie mogę dodać, że dodatkowe zajęcia w niczym nie zaszkodziły realizowaniu przez niego normalnych obowiązków, które zostały mu zlecone w parafii, w której pracował" - podkreślił Świeżyński. Duchowny w liście do biskupów. "Brakuje szczerości" Stwierdził też, że biskupi "posłuszeństwo rozumieją jako pełne uzależnienie, w którym nie ma przestrzeni na swobodną relację, autentyczność, szczerość, zaufanie". Ksiądz wspomniał również duchownych dla niego ważnych. "Niektórzy z nich dziś nie są już w kapłaństwie - odeszli z niego, niekiedy naznaczeni pogardą i ostracyzmem. Powody były rzecz jasna rozmaite, ale był też wspólny mianownik dla wielu tych odejść: brak realnego wsparcia i szczerego zainteresowania ich życiem, ich problemami, niekiedy ich dramatami" - wyjaśnił. Zapytał też o to, dlaczego biskupi otwarcie nie przyznają się do trudności, z jakimi sami się mierzą. Świeżyński zastanawiał się, co zwykli księża mają odpowiadać, gdy hierarchowie są karani przez Watykan, a następnie nie przestrzegają nakładanych sankcji. "Dlaczego milczycie, dlaczego nie reagujecie, gdy w bieżących rozgrywkach politycznych lub walkach światopoglądowych w sposób instrumentalny, całkowicie sprzeczny z Ewangelią, wykorzystywane są treści wiary, symbole religijne, wypowiedzi papieskie, nauczanie Kościoła?" - czytamy. "Chowacie twarze za dekretami" Ksiądz zakończył list serią kolejny pytań do biskupów. "Czemu chowacie swoje twarze i serca za kolejnymi dyscyplinującymi dekretami i listami pełnymi pobożnych cytatów, które każdy ksiądz i tak zna na pamięć?" - napisał. Niedawno w Interii pisaliśmy o problemach księży. - Zdarzało mi się sięgnąć po alkohol i pić tak, aby stracić świadomość. To były pojedyncze przypadki - mówił nam ksiądz Stanisław. Prof. Krzysztof Krajewski-Siuda, psychiatra i psychoterapeuta, tłumaczy nam też, z jakich powodów księża wpadają w alkoholizm i z jakimi innymi problemami mierzą się osoby konsekrowane. - Wśród pacjentów mam też sporo sióstr zakonnych z zaburzeniami lękowo-depresyjnymi i zaburzeniami snu. Spora grupa to też siostry z poważnymi zaburzeniami osobowości. One również szukają pomocy - mówi.