- Szkalowany był mój tata, moja żona (...), w końcu zaatakowali nawet matkę. To dowód, że garstka złych ludzi rozsianych po instytucjach może zdegenerować państwo - powiedział Brejza o kulisach wykorzystania przeciwko niemu systemu Pegasus. Jego zdaniem pokazuje to, jak ważne jest kontrolowanie działań operacyjnych, by nie dochodziło do "bezkarnego niszczenia ludzi". Brejza podkreślił, że był osobą, która ujawniała szereg afer władzy PiS. Jego zdaniem był to jeden z powodów, dla którego padł ofiarą inwigilacji. Europoseł określił działania PiS mianem "układu zamkniętego". Afera ws. Pegasusa. Krzysztof Brejza: Inwigilacja mojej rodziny trwała sześć miesięcy Świadek pytany, kiedy zorientował się, że jest inwigilowany, odparł, że domyślił się, gdy na ekranie Telewizji Polskiej zobaczył materiały ze swojego telefonu, "zmiksowane do poziomu aferalnego". - Oba moje telefony były zaatakowane Pegasusem 40 razy, przy czym były to restarty wgrywania tego oprogramowania - przekazał europoseł. Zaznaczył, że to umożliwiło służbom monitorowanie jego środowiska politycznego i prywatnego. - Inwigilacja mojej rodziny - od wejścia do domu, po sypialnię - trwała sześć miesięcy - dodał Brejza. Zdaniem Brejzy podstawą tych działań były "niewiarygodne pomówienia byłej działaczki PiS Agnieszki H. uzupełnione meldunkiem informacyjnym osobowego źródła informacji, którego źródłem była bardzo bliska współpracownica wojewody z PiS". Komisja ujawniła, że Krzysztof Brejza był inwigilowany Pegasusem ok. 40 razu w okresie od drugiej połowy kwietnia, do drugiej połowy października 2019 roku. Świadek potwierdził, że zajmował się w tym czasie m.in. aferą Amber Gold, co jego zdaniem znalazło się w centrum zainteresowania operatorów szpiegowskiego oprogramowania. - Podsyłano mi, korzystając z Pegasusa, wiadomości z linkami, które zawierały rzekome analizy wyborcze. (...) Dostawałem analizy, w których (zawierających je wiadomościach - red.) podszywano się pod współpracownicę sztabu - przekazał europoseł, tłumacząc, że w jego przypadku system był wykorzystywany nie tylko do pobierania danych z jego urządzeń, lecz także do ingerencji w jego telefony. Krzysztof Brejza o kulisach afery Amber Gold. "Pamiętam nazwisko posłanki" Podczas składania zeznań Brejza pytany był o sytuację z posiedzenia komisji ds. Amber Gold. - Jedna z posłanek, przechodząc koło mnie po serii pytań do jednego z prokuratorów powiedziała: Zobaczysz jeszcze...jak ta dziewczyna z Inowrocławia się stawi i zacznie mówić...Zobaczysz! - przytoczył. Pytany, czy może ujawnić nazwisko tej osoby, odparł, że była to Iwona Arent. - Pani Arent była osobą, która potrafiła się obracać w środowisku byłych agentów. Miała też znajomego, który obecnie według mojej wiedzy przebywa niekoniecznie w sanatorium, w zakładzie odosobnienia, w sprawie bardzo poważnej działalności przestępczej - dodał. Afera dot. Pegasusa. Krzysztof Brejza: Nagradzanie za brudną prowokację Zdaniem europosła osoby zaangażowane w wykorzystanie Pegasusa były za to wynagradzane. - Ludzie, którzy odnieśli korzyść z powodu tego, że robili jakieś malwersacje pobudowali sobie domy za ten pieniądze, mieszkają w nich... To jest gratyfikacja za to, że pomówiono polityka - powiedział. Brejza wymienił konkretne osoby. Wspomniał, że Jarosław Szmyt i Zuzanna Mrozowska, po tym jak wybuchła afera Pegasusa w styczniu 2022 roku, "ewakuowali się do Orlenu". - Widzę ścisły związek w postaci nagradzania ludzi, którzy uczestniczyli w tej brudnej prowokacji, etatami w PKN Orlen - podkreślił. Kulisy użycia Pegasusa. Krzysztof Brejza: Płyta została złamana Świadek pytany był, czy wie, co stało się z materiałami pozyskanymi w procesie inwigilowania go systemem Pegasus. - Materiały podobno były zgromadzone na kilku płytach. Część z nich trafiła w formie nielegalnego przecieku do TVP. (...) Główna z nich (...) pękła, a moim zdaniem została złamana - powiedział Brejza. Jak dodał, z jego informacji wynika, że ostatnimi osobami, które miały kontakt ze wspomnianą płytą mieli być Jarosław Szmyt z Zuzanną Mrozowską. Członkowie komisji pytali Brejzę o rolę konkretnych osób w wykorzystaniu przeciwko niemu Pegasusa. Jedno z pytań dotyczyło Daniela Karpety. Świadek odpowiedział, że "według źródeł" Karpeta miał odpowiadać za działalność w tym procesie na szczeblu centralnym. Europoseł odmówił jednak rozwinięcia tego wątku, prowadząc, że "nie może o tym mówić w tym trybie". Brejza wspomniał także o Bogdanie Święczkowskim. Jego zdaniem był on "odpowiedzialny za kierowanie wniosków o kontrolę operacyjną, opartych na kłamstwach, pomówieniach. - Te wnioski były niezweryfikowane - podkreślił. Krzysztof Brejza: Chciałbym wiedzieć czy sędzia sam zmienił decyzję ws. przedłużenia kontroli Portal Onet napisał, że w 2019 r. sędzia najpierw odmówił zgody na przedłużenie kontroli operacyjnej wobec Krzysztofa Brejzy, a później zaczął "kreślić" na oficjalnym formularzu, zmieniając decyzję. Krzysztof Brejza podkreślił, że bardzo chciałby poznać okoliczności przekreślenia w formularzu przez sędziego zapisanej wcześniej odmowy przedłużenia kontroli operacyjnej wobec niego. Dodał, że chciałby wiedzieć czy sędzia zrobił to sam, czy wywarty został na niego nacisk. Komisja śledcza ds. Pegasusa. Kolejne przesłuchania Według ogłoszonych na przełomie 2021/2022 r. informacji przez kanadyjską grupę Citizen Lab Krzysztof Brejza miał być inwigilowany Pegasusem. Do jego telefonu miano się włamać ok. 40 razy w okresie od 26 kwietnia 2019 r. do 23 października 2019 r., gdy był on szefem sztabu KO przed wyborami parlamentarnymi. W kwietniu br. Prokuratura Krajowa potwierdziła, że Brejza był inwigilowany Pegasusem. Jeszcze przed przesłuchaniem szefowa komisji Magdalena Sroka zapowiedziała, że komisja będzie pytać Brejzę, jak wykorzystywano system Pegasus "do uderzenia w szefa kampanii wyborczej największej, wówczas opozycyjnej partii". Podkreśliła, że pytań będzie dużo więcej, ponieważ w przypadku Brejzy "mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której materiały wyciekały do mediów rządowych, które manipulacją doprowadziły do nagonki na jednego z czołowych polityków ówczesnej opozycji". Europoseł KO zarzucał służbom m.in., że manipulowano treściami pozyskanymi z jego telefonu. - Ukradziono mi smsy sprzed wielu, wielu lat, wiadomości z Signala, WhatsAppa, to kiedy okazało się, że nie można z tych 80 tysięcy wiadomości znaleźć rysy na moją nieuczciwość, ludzie służb posunęli się do przekręcenia kontekstu, zmanipulowania - mówił Brejza w styczniu tego roku. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!