W przededniu rocznicy wygranych wyborów koalicja rządząca gubi się w chaosie "niechcianego" projektu. Mowa o "Kredycie na Start", którego nazwa ewoluowała poczynając od "Kredytu zero procent". To jeden z pierwszych projektów nowego rządu, którego założenia zostały zaprezentowane już na początku stycznia tego roku. Jak mówili wówczas przedstawiciele resortu rozwoju, program miał wejść w życie od lipca 2024 roku. Ten termin już minął. "Kredyt na Start". Plan PO, jest opór Po drodze były jeszcze dwa momenty, kiedy poznaliśmy więcej szczegółów, dotyczących dopłat do kredytów hipotecznych. Odsunięto też datę startu, która została ustalona na 15 stycznia 2025 roku. Dziś wszystko wskazuje na to, że i tego terminu nie uda się dotrzymać, o ile w ogóle program wejdzie w życie. A to dlatego, że pomysł dopłat do kredytów z jednej strony jest obietnicą wyborczą Platformy Obywatelskiej, którą Donald Tusk wyniósł w kampanii na sztandary, a z drugiej strony napotyka on na duży sprzeciw społeczny. Nie chcą go przede wszystkim ci, którzy nie są potencjalnymi beneficjentami programu, a jednocześnie obawiają się o dalszy wzrost cen nieruchomości. Co do tego, że ceny wzrosną, panuje w zasadzie powszechna zgoda. Poza nielicznymi wyjątkami (jak m.in. wiceminister rozwoju Jacek Tomczak - red.) eksperci rynku nieruchomości i ekonomiści nie mają co tego żadnych wątpliwości. Problem w tym, że jest też duża grupa społeczna, która mamiona obietnicami rządzących, wstrzymuje się z decyzją o zakupie mieszkania bądź przez poprzednie wzrosty cen nieruchomości znalazła się poza nawiasem - jest zbyt zamożna, by skorzystać z rozwiązań komunalnych, ale też zbyt uboga, by ubiegać się o kredyt. I to właśnie ta grupa zdaniem części koalicji zasługuje na wsparcie. "Kredyt na Start" dzieli koalicjantów. Jest światełko w tunelu Zwrot "zdaniem części koalicji" nie jest przypadkowy, bo w rządzie od tygodni trwa w tej sprawie ostry spór. PO i PSL chcą program wprowadzić, a Lewica i Polska 2050 już niekoniecznie. Tyle tylko, że kiedy o "Kredycie na start" mówili wyłącznie politycy PSL, przeciwnicy tego rozwiązania srogo je krytykowali. W momencie, gdy do gry weszli politycy Platformy, Lewica i Polska 2050 nie są już tak kategoryczne w swoich ocenach. Przykłady? Szymon Hołownia: - O "Kredycie zero procent" każdy powiedział już wszystko. Dość gadania, trzeba usiąść i wypracować dobre rozwiązania. Jest parę ciekawych pomysłów, które mogłyby pogodzić interesariuszy z różnych partii. Każdy swoje powiedział, wszyscy wiemy, gdzie kto jest. Liczę, że w ciągu miesiąca, a na pewno do grudniowych głosowań budżetowych się uda (znaleźć kompromis - red.). Włodzimierz Czarzasty w Radiu Zet: - Budżet będziemy przyjmowali w grudniu, wszystko się może zdarzyć. KERM pracuje, by wszyscy, którzy są zainteresowani mieszkaniami, byli zadowoleni. Dopłata do kredytów jest złym pomysłem. Jak zostanie sformułowana ustawa, to będę się wypowiadał. Chcemy zobaczyć projekt "Kredytu zero procent", to będziemy się wypowiadali. To słowa najważniejszych polityków Lewicy i Polski 2050, którzy dotąd byli największymi przeciwnikami projektu. A to oznacza, że temat dopłat do kredytów ostatecznie nie upadł, choć znów może znacząco się opóźnić. Jeśli decyzja zapadnie dopiero w grudniu, to nie ma szans, by projekt wystartował 15 stycznia, jak obiecywał resort rozwoju, ale przynajmniej kilka miesięcy później. Co się jednak stało, że Czarzasty i Hołownia, nawet jeśli nie zmienili zdania, wypowiadają się w nieco bardziej koncyliacyjnym tonie? Wynika to z dwóch elementów. Po pierwsze, do gry weszli ważni politycy Platformy Obywatelskiej, którzy nie dość, że nie ucięli tematu dopłat do kredytów, to wręcz zachwalają ten pomysł. Druga sprawa to nowe rozwiązania, które miały się pojawić na negocjacyjnym stole. "Kredyt na Start" jak "Mieszkanie dla Młodych"? I choć oficjalnie owiane są one tajemnicą, można je wiązać ze słowami polityków PO. Coraz częściej przypominają oni bowiem program "Mieszkanie dla Młodych", czyli propozycję PO-PSL realizowaną w trakcie rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Były rzecznik rządu Ewy Kopacz, a dziś wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk, mówił o tym w Radiu Zet: - W projektach rządowych z lat 2007-2015 były zapisane elementy, które sprawiły, że ceny nie wzrastały. Były to ceny maksymalne z podziałem na miasta i województwa. Deweloperzy nie mogli podnosić cen, musieli je obniżać. W każdej inwestycji była specjalna pula mieszkań poniżej ceny rynkowej. Po to, żeby ludzie mogli skorzystać. I to są zapisy, które mogą się znaleźć w takiej ustawie, powinny się znaleźć, i zabezpieczą przed wzrostem cen. To jest do zrobienia, my to testowaliśmy i zrobiliśmy. Chcemy procedować "Kredyt zero procent" wraz z zabezpieczeniami. Szef KPRM Jan Grabiec przekonywał z kolei tak: - Potrzebne jest działanie kompleksowe, zarówno jeśli chodzi o mieszkania socjalne, komunalne, ale z drugiej strony są dopłaty do kredytów dla tych, których nie stać na kredyt. Mamy najdroższy kredyt w Europie. Wszyscy mówią o "Bezpiecznym kredycie 2 proc.", który był kompletnym humbugiem. On nie wyszedł PiS-owi, był kompromitujący. Natomiast nasz program "Mieszkanie dla Młodych" w ciągu kilku lat pozwolił nabyć własne mieszkanie 200 tys. ludzi, funkcjonował za poprzednich rządów PO. To był najlepszy program mieszkaniowy w wolnej Polsce. - Rozmawiamy na ten temat między ministrami. Myślę, że się dogadamy. Obraduje nad tym KERM. Myślę, że najbliższe dni, tygodnie przyniosą intensywne prace, by projekty rządowe dotyczące kompleksowo gospodarki mieszkaniowej zostały przez rząd przyjęte - dodawał Grabiec. Resort rozważa bezpiecznik z MdM. To maksymalna cena metra kwadratowego Efekty tych rozmów już widać, bo językiem polityków Platformy Obywatelskiej zaczął posługiwać się Krzysztof Paszyk, którego resort odpowiada za ten projekt. - Prezentuję ocenę, analizę programu "Mieszkanie dla Młodych". Wprowadzaliśmy to wspólnie z PO. Program trwał pięć lat, przyniósł ponad 100 tys. mieszkań. Obala on jeden mit, że program kredytowy równa się wzrost cen. Analiza tamtego programu daje dobitne przykłady. Ceny mieszkań wzrosły o 13 proc., ale w analogicznym okresie średnia płaca wzrosła o 27 proc. Dobrze przygotowany projekt, a ten też taki jest, nie musi oznaczać wzrostu cen - mówił na antenie radiowej Jedynki. Co więcej, Paszyk wymienił trzy bezpieczniki, które mają sprawić, że ceny nie wzrosną. To kwartalne limity przyznawanych kredytów, progi dochodowe, ale też rozważane ustalenie maksymalnej ceny za metr kwadratowy. Tego trzeciego elementu dotąd nie było w projekcie resortu rozwoju, a to oznacza, że rzeczywiście "Mieszkanie dla Młodych" w pewnym sensie powraca, bo najnowsze zmiany mogą bazować na programie z przeszłości. Pytamy w resorcie rozwoju, czy słynny MdM będzie teraz podstawą prac na KERM i punktem wyjścia do negocjacji z koalicjantami. - "Kredyt na start" to nowy program, jeszcze mocniej zabezpieczony. Ale rzeczywiście, MdM był bardzo dobrym rozwiązaniem. Politycy PO i PSL wiedzą, że tamten program się udał, a koalicjanci takich doświadczeń nie mają, więc krytykują - słyszymy. - Jesteśmy ciągle otwarci na rozmowy, możemy wprowadzać różne pomysły, również i te dotyczące maksymalnej ceny metra kwadratowego, ale po drugiej stronie musi być chęć rozmowy - dodaje nasz rozmówca z resortu rozwoju. Wiele wskazuje jednak na to, że po uwzględnieniu uwag wszystkich stron, kompleksowy projekt mieszkaniowy, składający się z komponentu komunalnego, społecznego i własnościowego, może jednak ujrzeć światło dzienne. Wcześniej jednak komponent własnościowy, czyli program "Kredyt na start", trzeba będzie zmodyfikować. Innymi słowy: wyłamać mu zęby, by nie stał się programem "dla wszystkich", a jedynie tych najbardziej potrzebujących wsparcia, a jednocześnie uzbroić go w dodatkowe bezpieczniki. W środę odbyło się trzecie posiedzenie Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, na którym pojawił się ten temat. Przełomu, jak dotąd, nie było. Łukasz Szpyrka ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!