- Dziś zaczynam swoją nową drogę. Nie chcę być w PO, nie interesuje mnie też przejście do żadnej innej partii - dodała. Agnieszka Burzyńska: Jest pani aż tak naiwna, żeby mówić "jestem zaskoczona decyzją prezesa, nie spodziewałam się"? Joanna Kluzik-Rostkowska: - Tak, jestem tą decyzją zaskoczona, ale nie jestem naiwna. Ale naprawdę myślała pani, że można bezkarnie drażnić tygrysa, pociągać za wąsy i uszy, a on nie walnie łapą i nie powie dość? - Kota pociągałam za uszy. Z mojego punktu widzenia to wygląda tak: byłam szefową kampanii prezydenckiej, kampanii, która się zakończyła bardzo dobrym wynikiem, w pierwszej turze 36 proc. dla Jarosława Kaczyńskiego, czyli de facto, był to najlepszy wynik PiS-u, jaki ta partia osiągnęła. - I co się wydarzyło potem? Potem, po tym dobrym wyniku kampanii wyborczej, trampolinie do następnych wyborów, nagle Zbigniew Ziobro ogłasza, że to była klęska, że to powinno być inaczej. Krytykuje mnie, otwarcie mnie krytykuje. Po chwili się okazuje, że tak naprawdę krytykuje mnie, bo polecił mu tę krytykę Jarosław Kaczyński, czyli nasz szacowny kandydat. - Po czym mija trochę czasu, do tego obrazu dołącza Jacek Kurski, że tak naprawdę Prawo i Sprawiedliwość nie ma żadnej szansy wygrania tych wyborów. Ja rozumiem, że jako szefowa tej kampanii mam pełne prawo się bronić, ale okazuje się, że jednak nie mam żadnego prawa się bronić. Ale pani poseł, w samorządowej kampanii wyborczej powtarza pani, że prezes idzie złą drogą, że nie tędy droga. To nie jest lojalne. - Ja na to patrzę z punktu widzenia całej sceny politycznej, z punktu widzenia interesu Polski. Ja to widzę tak: Jarosław Kaczyński to jest dzisiaj człowiek, który nosi w sobie mieszaninę bólu, przerażenia i twardej kalkulacji politycznej. Ta twarda kalkulacja polityczna dzisiaj Jarosławowi Kaczyńskiemu mówi tyle: muszę spolaryzować scenę polityczną, muszę eskalować te emocje i może mi się coś uda. Nie jestem zainteresowany sprawowaniem części władzy, jestem w stanie podpalić Polskę, byle spróbować dać szansę Prawu i Sprawiedliwości na tych wielkich tonach emocji. - Z drugiej strony jest Platforma Obywatelska, która oczywiście bardzo się z tego cieszy, bo to jej rozszerza pole w nieskończoność. Obie te partie tkwią w takim uścisku emocji, bardzo niedobrym dla Polski - chciałabym to powiedzieć wprost. Ale skoro pani zdaniem ta ostra strategia, ów ostry kurs tego podpalania Polski, prowadziły do porażki, to trzeba było poczekać, a po przegranych wyborach wskazać winnego, czytaj Zbigniewa Ziobrę, Jacka Kurskiego, nie wiem, kogo jeszcze. Nie byłoby racjonalniej? - Z punktu widzenia polskiej racji stanu - powtarzam to raz jeszcze i ja mówię głośno to, co bardzo wielu posłów z różnych stron sceny politycznej mówi trochę ciszej - nie wolno igrać Polską, nie wolno igrać emocjami Polaków, to jest droga prowadząca donikąd. Polacy nie chcą emocji, Polacy potrzebują rzetelnej, realnej, spokojnej polityki. - Musimy rozmawiać o budżecie, służbie zdrowia, sześciolatkach, polityce zagranicznej, polityce energetycznej. Nie ma w ogóle takiej przestrzeni dzisiaj, bo te dwie główne partie, w tym żelaznym uścisku emocji trwają i nie chcą z tego uścisku wyjść. Mariusz Błaszczak mówi, że były próby porozumienia się z panią Elżbietą Jakubiak. Były? Jak one wyglądały? - Nie, absolutnie ja z Mariuszem Błaszczakiem nie rozmawiałam ani razu, to jest bzdura. Nie rozmawiała pani? To jest kłamstwo? - Na temat moich wystąpień, na temat moich apeli o zakończenie wojny polsko-polskiej, wyciszenie emocji, prowadzenie racjonalnej polityki - nie rozmawiałam z Mariuszem Błaszczakiem. Nikt z kierownictwa PiS-u nie powiedział pani "nie idź tą drogą"? - Jedyna osoba, z którą rozmawiałam na ten temat to był Marek Kuchciński. Była to krótka niezobowiązująca rozmowa. Z Mariuszem Błaszczakiem na ten temat nie rozmawiałam. A jaki jest teraz pani plan? Co dalej? - Oczywiście to wszystko dzieje się bardzo szybko, ja nie jestem w stanie w tej chwili tego rozstrzygnąć, ale powtórzę raz jeszcze: jestem przekonana, że najwyższy czas powiedzieć, że król jest nagi. Jedna i druga partia - mam na myśli Platformę Obywatelską i PiS - dobrze się czują w tym uścisku bardzo złych emocji. W parlamencie jest bardzo wielu posłów, którzy powiedzieliby dokładnie to, co ja teraz: dosyć tych emocji, dosyć wojny polsko-polskiej. Ile osób za panią pójdzie? Tyle, żeby stworzyć klub w Sejmie? - Ja bardzo chciałabym, żeby te moje apele zostały wysłuchane. Ale też ważne jest miejsce, w którym pani będzie. - Polityk jest dobry wtedy, kiedy jest politykiem skutecznym. W jakiej formule polityk jest skuteczny, to zależy od czasu i okoliczności. Dzisiaj zaczynam swoją nową drogę polityczną, jestem poza Prawem i Sprawiedliwością. Może być pani w Platformie Obywatelskiej. - Nie chcę być w Platformie Obywatelskiej, uważam, że dzisiaj moim obowiązkiem jest przestrzegać Polaków i przestrzegać klasę polityczną przed tym żelaznym uściskiem Platformy i PiS-u, niszczącym polskie życie publiczne. Czyli Platforma kategorycznie nie. A PSL? Tam już sypią się zaproszenia. Stanisław Żelichowski mówi, że będzie chciał panią namawiać do wspólnego projektu. - Zaczynam swoją drogę polityczną poza PiS-em. Nie jestem zainteresowana przejściem do innej partii, do innego klubu. Jestem zainteresowana tym, żeby ten głos był bardzo donośny i dobrze słyszalny. Koniec emocji, koniec wojny. Skupmy się na tym, co ważne, skupmy się na tym czego Polacy oczekują. A słyszała pani, że nie ma życia poza PiS-em i Platformą? Wielu już się o tym przekonało, bardzo boleśnie zresztą. - Ja jestem poza PiS-em, a żyję. Mam dużo energii w sobie i mam nadzieję, że to moje nawoływanie do spokoju, wyciszenia emocji, do tego, żeby jedna i druga partia... Ale z polityki pani nie zrezygnuje? Nie wróci pani teraz do domu i do opieki nad dziećmi? - Ja jakoś staram się godzić opiekę nad dziećmi z pracą zawodową. Jestem w dalszym ciągu posłanką i będę ze wszystkich sił starała się prowadzić taką politykę... Jak wielkie są pani ambicje polityczne? - Ja postrzegam politykę jako takie miejsce, gdzie należy szukać sojuszników do własnych wizji, do własnych rozwiązań. Ja bardzo chciałabym, żeby Polska była nowoczesnym, dobrze umoszczonym w Unii Europejskiej krajem. Sama mam trójkę dzieci, więc łatwo mi sobie wyobrazić jaką dzisiejsi dorośli ludzie, rodzice, jaką Polskę chcieliby dla swoich dzieci.