"Jakiekolwiek zarzuty o korupcji politycznej są nie tylko całkowicie bezpodstawne, ale przede wszystkim oszczercze. Dlatego wspólnie z moimi prawnikami rozważamy skierowanie sprawy na drogę sądową o naruszenie moich dóbr osobistych. Ale tylko wobec polityków. Mimo, że doświadczam fali agresywnego hejtu, nie chcę i nie będę ścigać zwykłych obywateli. To politycy nakręcają całe to zło wobec mnie i mojej rodziny, i to oni powinni ponosić odpowiedzialność" - powiedział w czwartek PAP Kałuża. Wicemarszałek został radnym Sejmiku Woj. Śląskiego z listy Koalicji Obywatelskiej, zdobywając w okręgu rybnickim ponad 25 tys. głosów. Jego ubiegłotygodniowa decyzja o poparciu PiS, co umożliwiło temu ugrupowaniu stworzenie zarządu województwa, spotkała się z falą krytyki, głównie ze strony polityków Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, którzy zapowiedzieli doniesienie do prokuratury w sprawie - jak to określali - korupcji politycznej. Nieprzychylne pod adresem wicemarszałka komentarze pojawiły się też w internecie, a w minioną sobotę ponad 300 osób zgromadzonych na rynku w Żorach, gdzie mieszka Wojciech Kałuża, domagało się, by złożył on mandat radnego. Wicemarszałkowi zarzucano zdradę i oszukanie wyborców, padały też wulgarne określenia pod jego adresem. Wicemarszałek - jak powiedział w czwartek PAP - spotyka się również z wyrazami poparcia. "Otrzymuję wiele sygnałów i dowodów wsparcia. Przyjaciół poznaje się w biedzie, dlatego bardzo się cieszę, że mam ich wokół siebie, jak się okazuje, wielu. Im wszystkim bardzo serdecznie dziękuję. Tym bardziej w sytuacji ciągłego ataku i agresji wobec mnie i mojej rodziny, wykazują się ogromną odwagą - i za to jestem im wszystkim ogromnie wdzięczny" - podkreślił Kałuża. Kałuża tłumaczy decyzję o przejściu do PiS Tłumacząc swoją decyzję o poparciu w sejmiku PiS wicemarszałek powiedział, że jest to konsekwencja jego zobowiązania do pracy na rzecz województwa, wynikająca również z potrzeby skuteczności działania. Zaznaczył, że jako wicemarszałek ma gwarancję niezależności. "Zobowiązałem się do pracy na rzecz naszego regionu i to będę robił. Wybór mnie na wicemarszałka woj. śląskiego daje mi olbrzymie możliwości realizacji moich zobowiązań wobec wyborców. Otrzymałem gwarancję mojej niezależności. Jestem radnym niezależnym, nie wstąpiłem do żadnej partii" - wyjaśnił. "Nigdy nie zdradziłem swoich wyborców. Moi wyborcy nie głosowali na anonimowy numer na liście czy na partię polityczną, tylko konkretnie na Wojciecha Kałużę. Popierając moją kandydaturę do Sejmiku Woj. Śląskiego popierali moją wizję funkcjonowania regionu, wymagając ode mnie jak największej skuteczności w moich działaniach" - podkreślił Kałuża, oceniając, iż jego pozostanie w grupie samorządowców Koalicji Obywatelskiej oznaczałoby pogodzenie się z tym, że nie będzie miał takiej możliwości. "Politycy PO postanowili mnie zaszczuć" "Wtedy wyborcy mogliby mieć do mnie pretensje, że stałem się tylko bezwładną marionetką do głosowania i wykonywania partyjnych poleceń. Bez własnego zdania i możliwości służenia i działania na rzecz regionu" - argumentował wicemarszałek, zwracając uwagę na - jak to ujął - "wściekłość polityków KO na utratę władzy w województwie". "Ta wściekłość sprawiła, że postanowili mnie zaszczuć, wyładowując swoje frustracje na mnie i mojej rodzinie. Spirala nienawiści cały czas jest przez nich nakręcana. Próba upodlenia mnie i mojej rodziny pokazuje, jak bardzo wszedłem w drogę rządzącemu do tej pory układowi i jaki blady strach padł na tych, którzy przez 12 lat zarządzali woj. śląskim" - mówił wicemarszałek. Zapowiedział przeprowadzenie audytu w Urzędzie Marszałkowskim i wszystkich podległych mu spółkach. "Dowiemy się, dlaczego aż tak bardzo boją się oddania władzy" - powiedział. "Koalicja nie została zbudowana bezinteresownie" Zdaniem wicemarszałka, "dotychczasowy układ rządzący woj. śląskim" i - jak ocenił - zbudowana naprędce przed pierwszą sesją sejmiku koalicja KO, SLD, PSL "nie dawały gwarancji jakichkolwiek pozytywnych zmian w regionie". "Ta koalicja nie została zbudowana bezinteresownie, tylko w zamian za poparcie i zachowanie dotychczasowego układu, rozdzielono stanowiska i spółki w całym regionie" - mówił Kałuża. Przypomniał, że w wyborach SLD uzyskało zaledwie dwa mandaty, a PSL jeden; 20 mandatów (wraz z mandatem radnego Kałuży - PAP) otrzymała Koalicja Obywatelska, a 22 - zwycięskie PiS. "Wiem, jak wiele KO straciła, ale to nie KO wygrała wybory. Wyborcy zdecydowali, że to PiS otrzymało mandat do zarządzania regionem. Rozliczenia za niepowodzenie w tych partiach trwają. Stąd tak potężny hejt, wymierzony nie tylko we mnie, ale i w moją rodzinę" - ocenił wicemarszałek. "Nie przytoczę tych wszystkich obelg rzucanych we mnie i moich bliskich, bo są wstrętne, obrzydliwe, wulgarne i zwyczajnie po ludzku podłe. Odnosząc się do mnie z pogardą, sami sobie wystawiają świadectwo przyzwoitości" - podsumował Kałuża. Kulisy uzgadniania miejsc na listach Mówiąc o kulisach uzgadniania list wyborczych Koalicji Obywatelskiej w regionie wicemarszałek powiedział, że - choć formalnie był kandydatem rekomendowanym przez Nowoczesną - decydujący głos w sprawie umieszczenia go na pierwszym miejscu listy wyborczej miała nie śląska szefowa tej partii Monika Rosa, ale Platforma Obywatelska i jej regionalny lider - ówczesny marszałek woj. śląskiego Wojciech Saługa. Kałuża powiedział, że rozmawiał na temat swojego startu i miejsca na liście właśnie z marszałkiem. Według wicemarszałka Kałuży, liderem listy Koalicji Obywatelskiej w okręgu rybnickim miał być początkowo związany z Nowoczesną regionalista Łukasz Kohut, którego jednak - według wicemarszałka - nie akceptowała PO, m.in. ze względu na współpracę Kohuta z Robertem Biedroniem. Platforma przyjęła natomiast kandydaturę Kałuży na "jedynkę" m.in. dlatego - uważa wicemarszałek - że był on w przeszłości członkiem tej partii. PO: To bzdura. Kałuża był kandydatem Nowoczesnej Słowom radnego zaprzeczają politycy Platformy. "To bzdura. Kałuża był kandydatem Nowoczesnej, wystawionym przez tę partię na 'jedynkę'" - powiedział w czwartek szef klubu PO Sławomir Neumann.Potwierdza to jeden z liderów Platformy na Śląsku, wiceszef partii Borys Budka. "W dniu zatwierdzania list wyborczych przez Zarząd Krajowy PO, kandydatem Nowoczesnej na 'jedynce' w Rybniku był Bartłomiej Gabryś. Na 40 minut przed posiedzeniem Zarządu dostałem SMS-a od sekretarza Nowoczesnej (Adama Szłapki - PAP), że następuje zmiana, że kandydatem będzie Wojciech Kałuża" - powiedział Budka. Dodał, że informację tę potwierdził następnie u przewodniczącej Nowoczesnej Katarzyny Lubnauer. Zdaniem Budki, Kałuża jest "osobą niewiarygodną".W podobnym tonie wypowiada się posłanka PO z Gliwic Marta Golbik, która wiosną zeszłego roku odeszła z Nowoczesnej do Platformy. "Nie wierzę w ogóle Wojciechowi Kałuży, po tym, co zrobił. Uważam, że nikt nie powinien z nim rozmawiać, bo ten człowiek zdradził wszystkie nasze wartości, kłamał, przeszedł z jednej strony na drugą, a teraz udziela jakiś wywiadów. Nic, co mówi ten pan, nie jest dla mnie wiarygodne" - podkreśliła Golbik w rozmowie.