Współpracownik byłego wiceszefa MSZ Edgar Kobos w czasie poniedziałkowej komisji śledczej ws. legalizacji pobytu cudzoziemców na terytorium RP zezwolił pierwszy raz na publikację swojego wizerunku. Edgar Kobos przed komisją śledczą. Zezwolił na publikację wizerunku - Dotychczas byłem przedstawiany w przestrzeni publicznej jako Edgar K., przestępca, czasem kryminalista, reżyser i jednocześnie aktor afery wizowej, narodowiec ze świętokrzyskiego. Nazywam się Edgar Kobos i dzisiaj pierwszy raz wyrażam zgodę na publikację swojego wizerunku - przekazał świadek. Kobos stwierdził, że afera jest faktem, a on jest jedyną z osób uczestniczących, która ma odwagę przyznać się do swoich działań i spróbować zmierzyć się z ich konsekwencjami. - O wielkości afery wizowej nie świadczy ilość wydanych wiz, ale również działania legislacyjne podejmowane przez Piotra Wawrzyka lub tworzenie nowych instytucji, których celem było znaczące zwiększenie tego, jak wiele wiz Polska będzie mogła wydać - poinformował. - Przez wiele lat byłem człowiekiem i typowym wychowankiem partii, młodzikiem, którego sprawczość kończyła się tam, dokąd sięgała sprawczość jego patronem politycznych. Z Piotrem Wawrzykiem współpracowałem dość długo. Piotr Wawrzyk w swoim wywiadzie bagatelizował moje zaangażowanie w pracę jego biura parlamentarnego. Ciekawe, czy mieszkańcy Kielc zapomnieli, w jak wielu wydarzeniach uczestniczyłem z Wawrzykiem - dodał. "Zjednoczona Prawica próbowała tuszować aferę". Zeznania Edgara Kobosa Podczas posiedzenia komisji Edgar Kobos stwierdził również, że Zjednoczona Prawica próbowała tuszować aferę wizową, ponieważ była jedyną grupą, która mogła na tym najwięcej zyskać. - Piotr Wawrzyk usłyszał zarzuty dopiero po przejęciu władzy przez Koalicję 15 października. To jest znamienne. Ten sam Piotr Wawrzyk chwalił się w swoich wywiadach, że załatwiał wizy nie tylko dla mnie, ale też dla innych - wskazał świadek. Świadek poinformował także, że bezpośrednio po zwolnieniu go z aresztu śledczego pod jego domem pojawiły się nieoznakowane samochody. - Do dziś nie wiem, kto to był. Wiem natomiast, kto miał interes polityczny, aby ta sprawa nie wyszła na jaw i żebym nie zaczął chodzić do mediów - dodał. - Piotr Wawrzyk został odwołany wtedy, gdy niezawisły sąd zwolnił mnie z aresztu i pojawiło się realne zagrożenie dla ówczesnej władzy, że mógłbym spróbować iść do mediów i nagłośnić tę sprawę. Dopiero wtedy Mateusz Morawiecki zdecydował się odwołać tylko jednego z aktorów afery wizowej. Nie zastanawia państwa ta korelacja czasowa? - zwrócił się do członków komisji Kobos. Były współpracownik Piotra Wawrzyka potwierdził występowanie nadużyć, zaniedbań i zaniechań w zakresie legalizacji pobytu obcokrajowców w Polsce i systemu wydawania wiz, który miał być nadzorowany przez Zbigniewa Raua i Piotra Wawrzyka. - To był koślawy system, w którym nadużycia występowały na różnych szczeblach, również tych najniższych. Wiele osób miało o tym wiedzę. Niewydolność systemu dotyczyła wielu placówek dyplomatycznych na różnych kontynentach. Przez długi czas to było tolerowane. Zastanówmy się, czy to było lenistwo, czy może jednak ktoś miał w tym interes? - przekazał Edgar Kobos. Świadek zadeklarował również wolę współpracy i chęć pomocy w rzeczywistym wyjaśnieniu całej sprawy. - Dotychczas miałem przeciwko sobie cały aparat państwowy. W mojej ocenie nie był on zainteresowany rzeczywistym dojściem do prawdy. Nie mam siły dalej walczyć w pojedynkę. Wiedza, którą dysponuję, jest obecnie przedmiotem postępowania przygotowawczego, prowadzonego przez prokuraturę krajową i dlatego jest tajemnicą postępowania - dodał współpracownik byłego wiceszefa MSZ. Komisja śledcza następnie zarządziła przerwę w obradach i rozpoczęła dalszą część posiedzenia po godz. 16:00. Na wniosek Edgara Kobosa odbyła się w zamkniętej sali oraz bez udziału mediów. Niejawne przesłuchanie zakończyło się po godz. 20:30. Afera wizowa. Komisja śledcza przesłuchuje świadków Przed przesłuchaniem Edgara Kobosa na posiedzeniu komisji śledczej ds. afery wizowej stawił się Piotr Wawrzyk, odmawiając składania zeznań w tej sprawie. - Zawsze przestrzegałem przepisów prawa i nigdy prawa nie złamałem - oświadczył. Decyzja zaskoczyła przewodniczącego komisji Michała Szczerbę. - Pan deklarował, że będzie pan do dyspozycji instytucji, a dziś pan przychodzi na posiedzenie komisji śledczej, która jest wyposażona w wiedzę prokuratury, więc czy może pan odpowiedzieć na pytanie? - pytał świadka, który Piotr Wawrzyk skorzystał ze swojego prawa do odmowy składania zeznań, a na posiedzeniu komisji została zarządzona przerwa. Już po przesłuchaniu były wiceszef MSZ zabrał głos w rozmowie z mediami. - Komisja nie ma nic wspólnego z dążeniem do obiektywnej prawdy, do ustalenia faktów. Pan przewodniczący, jak pan mecenas zaznaczył, już ma wyrobione zdanie - mówił. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!