Donald Tusk stanowczo o Nord Stream 2. "Powinni się wstydzić"
- Jedyne osoby, które powinny wstydzić się i powinny milczeć w kwestii Nord Stream 2 są te, które zdecydowały o jego budowie - powiedział premier Donald Tusk. Słowa szefa polskiego rządu można odczytywać jako aluzję do wypowiedzi byłej kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Polityk zabrał też głos ws. aresztowanego obywatela Ukrainy, który jest podejrzany o wysadzenie gazociągu.

W skrócie
- Donald Tusk wskazuje, że za kontrowersje wokół Nord Stream 2 odpowiadają jego budowniczowie, a nie ci, którzy krytykowali projekt.
- Szef polskiego rządu odnosi się do aresztowania obywatela Ukrainy podejrzanego o wysadzenie gazociągu i podkreśla, że nie popiera przekazania go innemu państwu.
- Słowa premiera można traktować jako aluzję do słów byłej kanclerz Niemiec.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
- Jedynymi osobami, które powinny milczeć w kwestii Nord Stream 2, to są osoby, które go zbudowały. Problemem nie jest to, że gazociąg został wysadzony, ale że został zbudowany przeciw żywotnym interesom Europy - powiedział Donald Tusk w trakcie wspólnej konferencji prasowej ze swoją litewską odpowiedniczką, Ingą Ruginiene.
Jego zdaniem "każdy, kto w Polsce sugeruje, że były jakieś rządy, które były za budową Nord Stream 2, kłamie i szkodzi bardzo polskiej reputacji". - Niezależnie od tego kto rządził w Polsce: od początku tłumaczyliśmy i oponowaliśmy przeciw budowie Nord Stream 2. Polska była tu bardzo jednolita w swojej opinii i bardzo konsekwentna - zastrzegł.
Ukrainiec podejrzany o wysadzenie Nord Stream. Tusk zabrał głos
Tusk zabrał również głos w sprawie obywatela Ukrainy podejrzanego o wysadzenie gazociągu. Wołodymyr Ż. przebywa w polskim areszcie. - Jeśli chodzi o zatrzymanego obywatela Ukrainy to jest decyzja polskiego sądu, jak dalej będzie wyglądała procedura. Został zatrzymany bo taka jest procedura, ale stanowisko polskiego rządu się nie zmieniło - mówił.
Według premiera "w interesie Polski i w interesie zwykłego poczucia przyzwoitości i sprawiedliwości na pewno nie jest oskarżanie ani wydawanie tego obywatela w ręce innego państwa".
Słowa Angeli Merkel wywołały burzę. Wspomniała o Polsce i krajach bałtyckich
Wypowiedź byłej kanclerz Niemiec, która wzbudziła kontrowersje, padła podczas wywiadu udzielonego węgierskiemu portalowi Partizan. Merkel wspomniała w nim jak w 2015 roku wraz z prezydentem Francji Françoisem Hollandem wynegocjowała z Rosją umowę mińską. Stwierdziła również, że w 2021 roku miała wrażenie, że Władimir Putin nie respektuje zapisów porozumienia.
- Dlatego, razem z Macronem, chciałam nowego formatu, bezpośredniej rozmowy UE z Putinem. Niektóre kraje nie poparły tego, przede wszystkim kraje bałtyckie, ale i Polska była przeciw, dlatego że (te kraje) obawiały się, że nie mamy wspólnej polityki wobec Rosji - powiedziała, dodając, że "dziś nie możemy wiedzieć, 'co by się stało, gdyby'".
Niemiecki tabloid "Bild" sparafrazował wypowiedź Merkel. Jak zasugerował, zrzuciła ona winę za wybuch wojnie w Ukrainie na państwa, które nie chciały porozumienia z Rosją. W kwestii prowadzenia miękkiej polityki wobec Kremla była kanclerz konsekwentnie nie miała sobie nic do zarzucenia.












