O zgłoszeniu Konrada Kaczmarczyka jako pierwsza napisała Wirtualna Polska. Z dniem poinformowania urzędników o zdarzeniu, rozpoczęła się procedura zmierzającą do wypłaty odszkodowania po wystąpieniu szkód w gospodarstwie rolnym. Pieniądze mające pokryć straty w takich przypadkach wypłaca Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, podlegająca na co dzień Ministerstwu Rolnictwa, którego wiceszefem jest <a class="db-object" title="Norbert Kaczmarczyk" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-norbert-kaczmarczyk,gsbi,1540" data-id="1540" data-type="theme">Norbert Kaczmarczyk</a>. Komisja nie stwierdziła szkód W skład komisji badającej sprawę weszli przedstawiciele gminy Kozłów, Małopolskiej Izby Rolniczej w Miechowie oraz lokalnego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Okazuje się, że Konrad Kaczmarczyk był jedyną osobą, która złożyła wniosek dotyczący szkód po wspomnianym gradobiciu. - Z tego, co wiem, nie stwierdzono żadnych szkód na terenie gminy, wskazanego dnia nie wstąpiły też anomalia pogodowe, czyli ulewa, powódź czy gradobicie - mówi wójt Kozłowa Jan Basa w rozmowie z Wirtualną Polską. Konrad Kaczmarczyk nie podpisał jeszcze protokołu komisji i przysługuje mu prawo odwołania. Konrad Kaczmarczyk komentuje Głos w sprawie zabrał sam zainteresowany. Konrad Kaczmarczyk przekazał, że "grad bije pasowo, miejscowo i im większe pole, tym większa możliwość, że po nim przejdzie". - Skoro zgłosiłem szkody, to prawdopodobnie w tamtym rejonie gradobicie musiało przechodzić. A że była powołana komisja, która oceniła, że nie, to znaczy, że nie było. Tak to funkcjonuje w rolnictwie, że jeżeli występują na danym terenie szkody, to się to zgłasza. To chyba normalna procedura, tak? A że okoliczni rolnicy (twierdzą, że gradobicia nie było - przyp. red.), jacy okoliczni rolnicy? Proszę dane tych okolicznych rolników podać, którzy stwierdzili, że u nich nie było. U jednego rolnika przechodzi gradobicie, a u drugiego nie przechodzi gradobicie - mówi brat szefa resortu w wiadomości głosowej przesłanej Wirtualnej Polsce. Działka o której mowa, liczy 141 hektarów i jest użytkowana przez Konrada Kaczmarczyka od listopada 2020 roku. Teraz gradobicie, wcześniej traktor Przypomnijmy, że o Norbercie i Konradzie Kaczmarczykach zrobiło się głośno za sprawą wesela wiceministra, na którym bawiło się około 500 gości. Wśród zaproszonych znaleźli się m.in. minister sprawiedliwości <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-zbigniew-ziobro,gsbi,1525" title="Zbigniew Ziobro" target="_blank">Zbigniew Ziobro</a> oraz <a class="db-object" title="Beata Kempa" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-beata-kempa,gsbi,1399" data-id="1399" data-type="theme">Beata Kempa</a>. Bardziej niż skala wydarzenia, wątpliwości opinii publicznej wzbudził prezent, jaki pan młody otrzymał od swojego brata. Norbert Kaczmarczyk dostał tego dnia ciągnik o wartości około 1,5 miliona złotych. Wiceszef resortu szybko wyjaśnił, że ciągnik został mu użyczony z okazji wesela, a korzystać z maszyny będzie wspólnie ze swoim bratem, gdyż działalność rolniczą prowadzą w ramach jednego gospodarstwa. "Mój brat kilka dni temu kupił legalnie ciągnik. Firma JD praktykuje ich uroczyste przekazanie. Brat, jako że w jednym domu prowadzimy działalność rolniczą, przekazał mi go w użytkowanie z okazji wesela. Teraz razem w gospodarstwie będziemy mogli z niego korzystać, a brat pozostaje jego właścicielem" - skomentował Norbert Kaczmarczyk w oświadczeniu. Kontrowersje wokół wiceministra Kaczmarczyka. KPRM reaguje Sprawą przekazania ciągnika podczas wesela Norberta Kaczmarczyka zainteresowała się Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Michał Dworczyk zapytany w RMF FM o to, czy premier <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-mateusz-morawiecki,gsbi,1" title="Mateusz Morawiecki" target="_blank">Mateusz Morawiecki</a> zażądał już wyjaśnień od wicepremiera i ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka ws. wiceszefa resortu odparł: "Standardowo resort rolnictwa został poproszony o informacje w tej sprawie". Pierwsza uwaga: opieramy się w tej chwili na informacjach medialnych, druga - te informacje rzeczywiście są niepokojące. Standardowo w takiej sytuacji bezpośredni przełożony danego wiceministra jest proszony o informację i wyjaśnienia. Taka sytuacja ma miejsce również w tym przypadku. Jestem przekonany, że ta odpowiedź i te wyjaśnienia trafią do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów" - powiedział Michał Dworczyk. Szef KPRM dodał, że pozyskane informacje nie będą utajnione.