Informacje dotyczące zasad współpracy komentatorów z TVP opublikował Krzysztof Brejza z PO: "Do 20 grudnia 2023 r. w TVP (Telewizyjnej Agencji Informacyjnej) istniał system wynagradzania komentatorów udzielających wypowiedzi do audycji informacyjnych zarówno w studiu jak i poza nim" - przekazał politykowi Zespół Informacji Publicznej telewizji. Chociaż zwyczajowo w mediach nie płaci się za wypowiedzi ekspertów czy publicystów, za udział w programie goście inkasowali po 500 zł. "W przypadku umów ryczałtowych najwyższy pułap wynagrodzenia zapisanego w umowie, której przedmiotem był autorski komentarz do audycji publicystycznych, wynosił 298 890 zł brutto" - poinformowała telewizja, która podkreśla, że kontrakt miał obowiązywać przez cały 2023 r. Kto znalazł się na liście płac TVP? To m.in. Jacek i Michał Karnowscy - związani z tygodnikiem "Sieci", Karol Gac z "Do Rzeczy", Miłosz Manasterski - szef "Agencji Informacyjnej", Piotr Nisztor publikujący m.in. w "Gazecie Polskiej Codziennie", artysta Jan Pietrzak, były policjant Jacek Wrona czy Marian Kowalski, były wiceprezes Ruchu Narodowego. Interia zwróciła się do części publicystów widniejących na liście płac publicznego nadawcy. Jak usłyszeliśmy, pieniądze wcale nie były duże. TVP, pieniądze za komentarze. Jarosław Olechowski zaprasza O tym, jak realizowano umowy z publicystami zdecydował się nam opowiedzieć właśnie były wiceszef Ruchu Narodowego. Kowalski przyznał, że zanim zaczął brać udział w audycjach telewizyjnych, został zaproszony do Warszawy przez Jarosława Olechowskiego, byłego dyrektora TAI, TVP 3 i TVP Warszawa. - Zapytano czy chciałbym brać udział w jakimś programie publicystycznym. Wyraziłem zgodę, a potem, listem poleconym, otrzymałem korespondencję dotyczącą szczegółów - zdradza rozmówca Interii. - To była umowa o współpracy, nie pamiętam dokładnie. Nie mogłem nie być na miejscu bez usprawiedliwienia czy się spóźniać. Chodzi o przepisy porządkowe - podkreśla. Pieniądze miała wypłacać zewnętrzna firma - Aurum, a nie TVP. - Nie do końca wiem, kim oni są, korespondencję dostawałem listami poleconymi. Ale to prawda, za program "Jedziemy" otrzymywałem pieniądze w kwocie do 3 tys. zł miesięcznie - przekazał nam Marian Kowalski. Działacz Ruchu Narodowego podkreśla, że nikt nie zmuszał go do wypowiadania konkretnych opinii. Jak twierdzi, za krytykę wymierzoną w prezydenckie weta Andrzeja Dudy miał otrzymać zakaz od niektórych redakcji TVP. - Zaproszono mnie kiedyś do programu "Młodzież Kontra", który nadawano z Krakowa. Po cierpkich słowach odnośnie do Andrzeja Dudy zawrócono mnie, za karę, w połowie drogi - wspomina Kowalski. - Na miejsce jechałem samochodem. Okazało się później, że Jarosław Gowin miał tam sporo do powiedzenia i to on mi zabronił - mówi. Jak usłyszeliśmy, Marian Kowalski nie chce być łączony z "gronem beneficjentów z nazwiskami". - Występowali w programach o wyższej oglądalności i zarabiali pieniądze, o których nawet nie śniłem - przekazał nasz rozmówca. Jak mówi, sam występował w TVP dwa, trzy razy w tygodniu. - Kolidowało to z innymi moimi zajęciami. W ramach wypłacanych pieniędzy musiałem dojechać własnym samochodem do warszawskiego studia. Nie wiadomo czy wychodziłem na swoje - tłumaczy Kowalski. - Jeśli ktoś bierze 2-3 tys. zł miesięcznie, musi dotrzeć do stolicy (chodzi o podróż z Lublina - red.), co poniedziałek na 7 rano, nie wiem czy ktoś by się zdecydował. Musiałem wstawać o 3 w nocy, a po powrocie iść do pracy do wieczora - przekazał. Jan Pietrzak: Pamiętam 5 tys. zł, ale żeby każde 200 zł? Do komentatorów, którzy byli wynagradzani za występy u publicznego nadawcy należy również Jan Pietrzak, komik i artysta kabaretowy słynący ze swojego przychylnego podejścia do PiS. Przekazał nam, że umowa była podpisywana na konkretny sezon. - Dostawałem niewielkie sumy, ze względu na podatki, jakieś 300 zł za jeden występ. Parę złotych. Na taksówkę, kawę, żeby jakoś przejechać. Nie uważam, żeby to było przesadne - usłyszeliśmy od Pietrzaka. Rozmówca Interii zaznaczył, że z racji na swój zaawansowany wiek (ma prawie 87 lat - red.) nie zawsze pamięta "wszystkie detale". - Pamiętam honorarium, jeśli ktoś mi zapłaci 5 tys. zł. Ale żebym pamiętał każde 200 zł? To jakiś absurd - uważa kabareciarz. Podkreśla, że zapraszano go przede wszystkim do programów Michała Rachonia. Co więcej, jest "raczej prześladowany przez telewizję niż zaangażowany". - Nie puszczają mojego kabaretu, jestem zakazany jako autor piosenek czy kabaretu. Moje utwory nie są pokazywane - oświadczył Jan Pietrzak. - Informacje o setkach tysięcy złotych są przesadzone. Jestem posądzany o wielkie zarobki, a mam 3,2 tys. zł emerytury i ledwo zipię - wyznał były już komentator TVP Info. Na stawki obowiązujące w telewizji publicznej, podobnie jak Pietrzak, zwraca uwagę Jacek Wrona. - Były minimalne. Audycja była nagrywana na żywo z Warszawy (...). Do studia trzeba dojechać, przenocować. To nie partyzantka, żebym spał pod namiotem albo na dworcu, bo to urąga ludzkiej godności - mówi. - Jeśli od 500 zł odejmiemy podatek, dobę w stołecznym hotelu za 150-200 zł, zostawało jakieś 220 zł. Trzeba doliczyć dojazd samochodem za 150-160 zł. Zostaje 40 czy 50 zł, żeby wypić rano kawę i zjeść ciastko - podkreśla. Wrona podkreśla, że ze względu na liczne potomstwo, emeryturę i działalność zarobkową, wizyty w stołecznym studio TVP były dla niego kłopotliwe. - Jeżdżenie trwało praktycznie cały dzień. We wtorek wieczorem wyjeżdżałem, po programie zjadłem coś, wracałem. Najwcześniej byłem w południe. W gruncie rzeczy dwa dni były więc "skaleczone" - tłumaczy nam były policjant. Wszyscy nasi rozmówcy zarzekają się, że w związku z podpisanymi umowami nikt nie wpływał na to, co mają powiedzieć na wizji. - Telefony dostawałem tylko w związku z technicznymi sprawami: czasem trzeba było gdzieś dojechać, do Szczecina czy na Mierzeję Wiślaną. Wiele takich wyjazdów musiałem sponsorować sam, więc zdarzało się, że musiałem dokładać - powiedział Interii Wrona. O komentarz w sprawie wynagrodzenia za wypowiedzi na antenie próbowaliśmy poprosić m.in. Miłosza Manasterskiego. Odebrał telefon, ale nie chciał przyznać, że numer należy właśnie do niego. Chwilę później się rozłączył. Jakub Szczepański