"The Economist": Wstydliwy problem globalnego mocarstwa
Mimo dużych postępów programów rozwojowych co czwarty Chińczyk wciąż nie ma dostępu do toalety. Ogłoszona w 2015 roku przez chińskiego przywódcę "rewolucja toaletowa" napotkała na niespodziewany opór.
Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Brytyjski "The Economist", z którego pochodzi poniższy artykuł, ukazuje się nieprzerwanie od 1843 r. i należy do najpopularniejszych na świecie magazynów poświęconych tematyce politycznej i biznesowej. Ma opinię jednego z bardziej wpływowych tytułów prasowych na świecie.
Nadeszły ciężkie czasy dla wielu władz lokalnych w Chinach. Spowolnienie wzrostu gospodarczego i chwiejący się rynek nieruchomości utrudniają im obsługę ogromnych długów. Niektóre z nich mają nawet trudności z wypłacaniem pensji pracownikom sektora publicznego.
Kłopoty rosną, zwłaszcza gdy urzędnicy rozsiani po ogromnym państwie mają do czynienia z kwestiami, na których bardzo zależy przywódcy Xi Jinpingowi.
Przekonali się o tym urzędnicy z miasta Guangyuan w prowincji Syczuan na południowym-zachodzie kraju, gdzie w w ubiegłym miesiącu doszło do nerwowej nasiadówy, w trakcie której analizie poddano efekty jednego z ważniejszych programów modernizacyjnych prezydenta Chin. Dotyczy on... toalet.
Chiński przywódca obiecał ucywilizować toalety - od wiosek po metropolie. W 2015 r. wezwał do "toaletowej rewolucji". I chociaż na pierwszy rzut oka może brzmieć to zaskakująco, podniesienie standardu sanitarnego w kraju uznano za ważną część strategii modernizacji.
Na tym polu władze centralne w Pekinie mają wiele osiągnięć. Determinacja i pracowitość pomogły np. w stworzeniu największej na świecie sieci kolei dużych prędkości w ciągu zaledwie kilku lat. Jednak w przypadku warunków sanitarnych nie musi być tak łatwo, a na przeszkodzie może stanąć wiele czynników, w tym urzędnicy.
Chiny: Rewolucja toaletowa trwa
Rewolucja toaletowa jest w Chinach bardzo potrzebna. Publiczne WC są często prymitywne, zwłaszcza na wsi, gdzie do niedawna powszechne było korzystanie z miejsc, które ubikacjami były tylko z nazwy. Najczęściej kucano w takich przybytkach na betonowych płytach nad dołem, a nieczystości wykorzystywano jako nawóz lub nawet pokarm dla świń.
Na długo zanim Xi Jinping ogłosił rewolucję toaletową, urzędnicy ONZ i globalni eksperci ds. zdrowia wzywali do poprawy higieny w biedniejszych krajach, by ograniczyć rozprzestrzenianie się pasożytów i chorób, jak biegunka i malaria.
Chiny robiły postępy, ale niezbyt zadowalające. Z oficjalnych danych wynika, że w 1993 r. mniej niż 8 proc. mieszkańców miało dostęp do toalet uznawanych przez rząd za spełniające wymogi sanitarne. W 2014 r. takim standardem mogło pochwalić się około 75 proc.
Postęp był ogromny, ale pozostało jeszcze wiele do zrobienia. Mimo że szamba stały się bardziej powszechne, niewiele ubikacji było wyposażonych w spłuczki i umywalki, a w wielu z nich standard czystości wciąż pozostawiał wiele do życzenia.
Chiny się modernizują
Efekty rewolucji Xi widać w wielu zakątkach kraju. W miejscach turystycznych i węzłach komunikacyjnych ubikacje ze spłuczkami, czasem w ekstrawagancko zaprojektowanych budynkach, są teraz powszechnie dostępne. Podobnie jak papier toaletowy - choć w niektórych toaletach jest on racjonowany przez kamery do rozpoznawania twarzy.
Na wsi, szczególnie w pobliżu dużych miast, standard ubikacji również polepszył się znacznie. Na terenach wiejskich w ciągu ostatnich pięciu lat dzięki rządowym dotacjom zmodernizowano - bagatela! - około 50 mln toalet. Do końca dekady celem jest podłączenie wszystkich ubikacji znajdujących się na wsiach z systemami oczyszczania ścieków.
Urzędnicy chwalą Xi za cały wysiłek w sprawie ucywilizowania ustępów. Podkreśla się jego osobiste zaangażowanie i troskę o dobro zwykłych ludzi, a państwowe media sugerują, że sukcesy programu są dowodem na siłę polityczną Chin.
"Patrząc na historię ludzkości, żaden kraj ani partia polityczna nie były w stanie zmobilizować społeczeństwa w tak krótkim czasie, by przeprowadzić ogólnokrajową odgórną rewolucję toaletową" - pisze gazeta Guangming Daily. "To ucieleśnienie wyższości systemu socjalistycznego" - podkreśla się w oficjalnej prasie.
I rzeczywiście, można by pomyśleć, że zaangażowanie Xi Jinpinga w projekt sprawi, że urzędnicy będą szczególnie pilnie wykonywać kolejne punkty modernizacyjnego programu. Centrala Komunistycznej Partii Chin nie zostawia wątpliwości, że zgodne działanie z poleceniami przywództwa partii jest obowiązkiem urzędników, a ich sabotowanie może oznaczać poważne kłopoty. Ale w przypadku rewolucji toalet opór urzędniczej materii - nawet świadomej grożących jej konsekwencji - bywa spory.
Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata"
Błędy i wypaczenia rewolucji
Ostatnio już nawet w państwowych mediach pełno jest doniesień o tym, jak rewolucja nie udała się w niektórych miejscach. I o ile w bogatszych częściach kraju na ogół urzędnicy nie zawodzą nadziei władz w Pekinie, w biedniejszych bywa znacznie gorzej.
I teraz możemy wrócić do urzędniczej nasiadówki w Guangyuan, w trakcie której omawiano wyemitowany w państwowych media reportaż poświęcony rewolucji toaletowej. Już sama jego emisja zasługuje na odnotowanie ze względu na krytykę władz lokalnych i fiasko programów rządowych.
W początkowych fragmentach słychać głos lektora, który pyta "dlaczego zmodernizowane toalety są bezużyteczne?". W dalszej części umieszczono wycinki rozmów z niezadowolonymi mieszkańcami wioski (i odpowiadającym im urzędnikiem) w prowincji Hunan na południu kraju.
W dalszej części narrator zadaje pytanie o prawdziwe "rezultaty efektownych posunięć". W reportażu lokalni mieszkańcy obwiniają władze o dopuszczenie toalet do użytku pomimo wątpliwości co do wykorzystanych materiałów oraz brak stosownych inspekcji.
Jakość pozostawia wiele do życzenia
W Chinach takie problemy to nie pierwszyzna. Często urzędnicy lokalnego szczebla, pomimo oddania instrukcjom centrali, wdrażają poszczególne zalecenia w pośpiechu, przymykająco oko na jakość wykonywanych prac.
Skąd się to bierze? M.in. ze sposobu organizacji reform. Finansowanie programów, takich jak rewolucja toaletowa, w części zapewniają władze centralne, ale to administracja lokalna musi zadbać o większość kosztów.
W latach 2015-2018 z centralnej kasy w Pekinie wypłacono około miliard juanów (140 mln dolarów) na modernizację toalet. Według chińskich mediów finansowanie z samorządów lokalnych i innych źródeł było ponad 20 razy większe. To ogromne koszty, dlatego w wielu zakątkach kraju urzędnicy decydują się na oszczędności.
Do cięcia kosztów ma dochodzić częściej w mniej zamożnych prowincjach. Wioska w Hunan zaprezentowana w reportażu telewizyjnym znajduje się w jednym z najbiedniejszych okręgów prowincji.
"W niektórych miejscach, ze względu na kwestie finansowe, musiano wstrzymać projekty renowacji toalet" - przyznano w jednym z artykułów prasowych opublikowanych w lipcu.
Praktyka rewolucji. Urzędnicy nie chcą podpaść przywódcy
W urzeczywistnianiu rewolucji nie pomaga fakt, że urzędnicy często podchodzą do zadań przydzielanych przez centralę w sposób szablonowy, nie starając się poznać opinii i potrzeb mieszkańców.
Jak twierdzą państwowe media, Xi Jinping jest zdecydowanym zwolennikiem umieszczania w modernizowanych ubikacjach spłuczek. Podczas wizyt gospodarskich w chińskim interiorze często ma pytać, czy mieszkańcy mają do nich dostęp.
Znając preferencje prezydenta, biurokraci w trakcie realizacji reformatorskiego programu czasami ignorują klimat i geografię, narzucając mieszkańcom spłuczki wbrew lokalnym warunkom. A przecież instalacja wodno-kanalizacyjna jest podatna na zamarzanie podczas surowych zim w północnych Chinach, a w wielu częściach kraju zwyczajnie brakuje wody. Efekty są łatwe to przewidzenia.
W Shenyang, największym mieście Mandżurii w prowincji Liaoning w północno-wschodniej części kraju, wiele nowych toalet zbudowanych w latach 2016-2019 stało się bezużytecznych z powodu mrozu.
W 2021 r. Xinhua, państwowa agencja informacyjna Chińskiej Republiki Ludowej, podała, że z 80 tys. toalet zmodernizowanych w rejonie Shenyang w ciągu ostatnich pięciu lat kosztem 100 mln juanów 50 tys. przestało być używanych z powodu wad projektowych, złej konstrukcji lub nieodpowiedniej konserwacji.
"Projekt, który miał przynieść korzyści ludziom, zamienił się w taki, który łamie im serca" - napisano w raporcie.
Co prowincja, to obyczaj
Inny problem dotyczy akcji edukacyjnych dla mieszkańców. W Chinach młodzi uciekają do miast w poszukiwaniu lepszego losu. To starsi i mniej mobilni przeważają w mniejszych miejscowościach i na terenach wiejskich.
Urzędnicy jednak nie poświęcają zbyt wiele czasu na różnego rodzaju akcje informacyjne, które wytłumaczyłyby celowość zmian oraz nauczyły mieszkańców korzystania z dobrodziejstw toaletowej rewolucji.
W efekcie wiele nowych publicznych ubikacji, wyposażonych w sprawne spłuczki i papier toaletowy, świeci pustkami. Lokalni mieszkańcy, przyzwyczajeni przez wiele lat do korzystania z cuchnących ustępów, wracają do nich, a urzędnicy dają za wygraną.
"Większość mieszkańców wsi ma utrwalone nawyki toaletowe, które trudno zmienić" - przyznano w tekście opublikowanym w lipcu w jednej z gazet.
"Niektórzy mieszkańcy wsi uważają, że spłukiwane toalety wiążą się z dodatkowymi wydatkami i postrzegają inwestycje w nie za stratę pieniędzy... Część z nich sądzi, że jest to projekt czysto kosmetyczny... i nie są zainteresowani 'toaletową rewolucją'" - dodano.
Z tej perspektywy coraz częstsze i odważniejsze publikacje na temat porażki programu należy traktować jako swoisty wentyl bezpieczeństwa dany przez władze centralne. W Pekinie najwyraźniej uznano, że ujawnienie nieprawidłowości nie wpłynie na wizerunek Xi Jinpinga lub partii, a co najwyżej obciąży lokalnych działaczy.
Ważniejsze priorytety
W kwietniu ministerstwo rolnictwa ogłosiło, że w tym roku rewolucja toaletowa skupi się na "podnoszeniu jakości". Inspektorzy wysłani do wiosek mają sprawdzić, czy toalety działają i w jakim są stanie.
W prowincji Junnan w południowo-zachodniej części ChRL urzędnicy przeanalizowali niedawno wydatki w ramach rewolucji toaletowej z ostatnich kilku lat i przeprowadzili ankietę wśród tysięcy gospodarstw domowych. W lipcu ogłosili swoje ustalenia.
Okazało się, że prawie 330 tys. gospodarstw domowych nie otrzymało pełnej kwoty należnej im jako dotacje na budowę nowocześniejszych toalet, a ponad 4,5 mln juanów zostało fałszywie zadeklarowanych jako wykorzystane na utrzymanie i zarządzanie toaletami. Mówiąc wprost, fundusze przeznaczone na rewolucję zostały skierowane na inne cele.
Oficjalne raporty sugerują, że winę za to ponosi głównie niezbyt dobra sytuacja finansowa kraju. Część środków wydano na inne niedofinansowane programy: edukację, opiekę zdrowotną i budownictwo mieszkaniowe.
W jednej z prowincji wykorzystano je do spłaty długu publicznego. W tych trudnych dla Chin czasach jest mało prawdopodobne, by przypadek prowincji Junnan był jedynym w całym kraju.
-----
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!
-----
Tekst przetłumaczony z "The Economist"
© The Economist Newspaper Limited, London, 2023
Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji
---