"Le Monde": Indie stają się nowym lotniczym eldorado
Indie są najszybciej rozwijającym się rynkiem lotniczym na świecie. Według prognoz Airbusa liczba pasażerów powinna wzrosnąć ze 165 mln w 2019 r. do... 641 mln w 2041 r. Aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu, w nadchodzących latach władze kraju będą musiały zbudować kilkadziesiąt lotnisk, kupić setki samolotów oraz przeszkolić dziesiątki tysięcy pilotów i pracowników obsługi technicznej. W przeciwnym razie na indyjskim niebie może dojść do paraliżu.
Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Dziennik "Le Monde", z którego pochodzi poniższy artykuł, założono pod koniec 1944 r. Od tego czasu gazeta należy do najchętniej czytanych przez Francuzów i stanowi wiodący głos w debacie publicznej.
Rząd w Delhi chwali się wzrostem na rynku lotniczym na każdym kroku. Indie mogą obecnie szczycić się trzecim co do wielkości rynkiem lotnictwa cywilnego na świecie, za Stanami Zjednoczonymi i Chinami.
Indie: Nowe eldorado lotnictwa cywilnego
Wzrost ruchu pasażerskiego na subkontynencie indyjskim jest ogromny. W ciągu ostatnich sześciu lat krajowy ruch lotniczy zwiększył się o 14,5 proc. rocznie, podczas gdy międzynarodowy ruch pasażerski rósł w tempie "zaledwie" 6,5 proc.
Sektor lotniczy w Indiach rozwija się najdynamiczniej na świecie i nic nie zapowiada, by w kolejnych latach coś miałoby się zmienić.
Według prognoz Airbusa liczba pasażerów powinna wzrosnąć ze 165 mln w 2019 r. do... 641 mln w 2041 r.
I rzeczywiście, obserwując lotniska w Indiach, można odnieść wrażenie, że nigdy nie pustoszeją, a potrzeby dotyczące przepustowości będą przecież znacznie większe.
- W okresach wzmożonego ruchu zbliżamy się do maksymalnej przepustowości niektórych lotnisk - podkreśla anonimowo jeden z analityków. I jak dodaje, najgorzej pod tym względem jest w godzinach szczytu.
Boom na rynku lotniczym wiąże się z koniecznością przeszkolenia do 2040 r. dodatkowych 34 tys. pilotów oraz 45 tys. osób z obsługi technicznej. W przeciwnym razie na indyjskim niebie może dojść do paraliżu.
Już teraz incydenty lotnicze regularnie trafiają na czołówki mediów, zwłaszcza te związane z konserwacją maszyn lub brakami w szkoleniu.
Mowa choćby o przypadkach pęknięć w szybach samolotu, co wymusza na załodze zawrócenie na lotnisko lub błędach kontroli ruchu lotniczego, co skutkuje niekiedy zbyt bliską odległością między maszynami w powietrzu.
Indie potrzebują nowych lotnisk
"Musimy zbudować infrastrukturę lotnictwa cywilnego i osiągnąć przepustowość, która do 2047 r. będzie w stanie wspierać sektor o wartości 20 mld dolarów" - powiedział w marcu minister lotnictwa cywilnego Jyotiraditya Scindia, odnosząc się do ambitnych prognoz gospodarczych rządu Narendry Modiego.
I rzeczywiście, rząd planuje zainwestować 980 mld rupii, czyli około 11 mld euro, do 2025 r. w budowę i modernizację lotnisk.
Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata"
Od czasu objęcia władzy przez premiera Narendrę Modiego w 2014 r. w ramach rządowego programu oddano już do użytku 73 nowe porty lotnicze, których celem jest rozwój połączeń między mniejszymi miejscowościami a głównymi miastami, by podróże lotnicze stały się dostępne dla wszystkich chętnych.
Indie posiadają obecnie 146 lotnisk. W nadchodzących latach będzie ich 200.
Wpłynie to na plany zagranicznych inwestorów. W 2020 r. francuski operator lotnisk ADP nabył 49 proc. kapitału GMR Airports, spółki zależnej indyjskiej grupy budowlanej GMR. ADP kontroluje już lotniska w Delhi, w mieście Hyderabad w środkowo-południowych Indiach oraz lotnisko Manohar w turystycznym stanie Goa. Rząd planuje sprywatyzować 25 kolejnych portów lotniczych w ramach modelu partnerstwa publiczno-prywatnego.
Szansa na duże zyski dla Airbusa i Boeinga
Zagraniczny kapitał musi jednak przygotować się na silną konkurencję ze strony lokalnych przedsiębiorców. Gautam Adani - jeden z najbogatszych ludzi w Azji - ogłosił już chęć zainwestowania w większą liczbę lotnisk.
Miliarder blisko związany z Narendrą Modim jest właścicielem ogromnego holdingu, który inwestuje w wielu branżach gospodarki.
Szacuje się, że w ciągu najbliższych 20 lat Indie będą musiały kupić 2210 nowych samolotów, czyli około 100 maszyn rocznie. Już teraz krajowe linie lotnicze osiągają współczynnik wypełnienia samolotów w dni powszednie na poziomie około 90 proc.
- Inwestycje we flotę nowych samolotów stworzą szeroki wachlarz możliwości dla głównych producentów, w tym Airbusa i Boeinga - podkreśla Rajiv Biswas, ekonomista ds. regionu Azji i Pacyfiku w agencji Standard & Poor's.
W przypadku produkcji samolotów pasażerskich Indie są całkowicie zależne od zagranicznych koncernów. W lutym Air India złożyły rekordowe zamówienie na 470 maszyn u Boeinga i Airbusa.
Każdego tygodnia europejska spółka dostarcza jeden samolot do Indii, ale według szacunków branży lotniczej tempo to wzrośnie co najmniej dwukrotnie.
- Szybkie zwiększenie floty samolotów pociągnie za sobą przyrost możliwości w zakresie obsługi technicznej, napraw oraz eksploatacji maszyn - dodaje Rajiv Biswas.
Łańcuch dostaw Boeinga obejmuje już ponad 300 indyjskich firm. Amerykańska grupa ogłosiła utworzenie, we współpracy z GMR w Hyderabad, fabryki do konwersji samolotów pasażerskich na maszyny towarowe.
Francja od dawna inwestuje w Indiach
Airbus od 2007 r. posiada już centrum inżynieryjne w aglomeracji Bengaluru na południowych kraju, gdzie zatrudnia ponad 700 inżynierów.
Francuska grupa przemysłowa Safran, która produkuje m.in. silniki lotnicze, zatrudnia około tysiąca osób w ponad dziesięciu lokalizacjach na subkontynencie indyjskim, w tym w sektorze obronnym i kosmicznym.
O priorytetowym traktowaniu rynku lotniczego w Indiach przez francuską firmę świadczy zatrudnienie w 2019 r. byłego ambasadora tego kraju w Indiach, Alexandre'a Zieglera. Pełni on funkcję wiceprezesa wykonawczego ds. międzynarodowych.
Safran to tylko jeden z przykładów. Poprzez inwestycje gigantów z branży lotniczej i kosmicznej na indyjskim rynku pojawia się wiele zagranicznych małych i średnich przedsiębiorstw.
Indie są łakomym kąskiem dla międzynarodowych firm z branży, ale rząd Modiego poza zachęcaniem do inwestycji dba o interesy krajowych przedsiębiorstw, co utrudnia wejście na rynek bez lokalnej firmy partnerskiej.
Rządowi zależy na zdobyciu know-how oraz na transferze technologii. Indie docelowo chciałyby zwiększyć produkcję własnych firm, a w dalszej perspektywie stać się centrum lotniczym dla państw regionu, by zgodnie z mantrą premiera "Atmanirbhar Bharat", stać się samowystarczalnym krajem.
---
Artykuł przetłumaczony z "Le Monde". Autor: Carole Dieterich
Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk
Tytuł oraz skróty pochodzą od redakcji