Na ulicach stolicy Libanu widać drogie auta, a nieremontowane od dawna wille nadal zachwycają swoim przygasłym blaskiem.To jednak tylko pozory, ponieważ bieda unika modnych deptaków. Poza ścisłym centrum wieczorem robi się ciemno i pusto. Ciągle spotyka się żebrzące dzieci. Te, które mają więcej szczęścia pracują - w restauracjach zagranicznych turystów obsługują 8-letni kelnerzy. Liban: Największy kryzys od lat Według Banku Światowego to jeden z największych kryzysów gospodarczych od 150 lat. - Tych, którzy idą spać bez kawałka chleba nie widać - podkreśla George Kikorrian, urzędnik z przedmieść Bejrutu. Obserwuje on, w jaki sposób kryzys dotyka zwykłych ludzi. Ponad 60 proc. mieszkańców Burdż Hammud nie ma żadnej pracy. - Ludzie, którzy nadal jakoś utrzymają się nad powierzchnią, nieustanie wyprzedają majątek. Nie ziemię czy nieruchomości, ale biżuterie, obrączki ślubne. Wszystko, co mogą sprzedać. Kiedy nie mają już czego, umierają na ulicy! Nie mówię tego w przenośni. Oni dosłownie umierają na ulicy, bez jedzenia, lekarstw czy wody. To się dzieje naprawdę, ale inni tego nie widzą - dodaje George Kikorrian.Jego urząd pracuje dwa dni w tygodniu - na więcej nie ma pieniędzy. To tylko jeden z przykładów choroby, która zaatakowała cały kraj. Ponad polowa Libańczyków nie przeżyłaby bez pomocy organizacji międzynarodowych. Koszyk podstawowych produktów podrożał w ciągu 3 lat o - bagatela - 1700 proc. Dobra pensja w stolicy to 200 dolarów miesięcznie, ale nauczyciele, strażacy czy policjanci zarabiają znacznie mniej. Zobacz cały reportaż Andrzeja Wyrwińskiego, dziennikarza Polsat News: Złota era Libanu dawno minęła Jean Achkian całe życie był policjantem. Dostaje 34 dolary miesięcznie, żeby zapłacić za prąd z prywatnego generatora. Na ten cel musi wydać prawie sto. Dlatego najpierw sprzedał obrączkę, a potem wynajął obcym ludziom własny dom. Sam z rodziną zamieszkał u krewnych. Ma chorego syna, który potrzebuje trzech zabiegów rehabilitacyjnych tygodniowo. Stać go tylko na jeden. Nie zawsze tak było. W latach 50-tych Liban przeżywał swoją złotą erę, a w tutejszych bankach pieniądze trzymali nie tylko arabscy szejkowie.Ale Liban - trochę większy od najmniejszego polskiego województwa opolskiego - to dom dla aż 18 religii, w tym sunnitów, szyitów i chrześcijańskich Maronitów. W połowie lat 70-tych ta skomplikowana mozaika kultur i religii doprowadziła do 15-letniej wojny domowej. Od tego czasu Liban już się nie podniósł. Kryzys w Libanie napędzają migracje Żeby zachować pokój, władzę w kraju podzielono niczym tort między Maronitami, Sunnitami i Szyitami. Przetargi wygrywają nie Ci którzy maja najlepsze oferty, ale ludzie ze swojego klanu. Do tego 5 milionowy Liban jest schronieniem dla setek tysięcy uchodźców z sąsiedniej Syrii, gdzie dekadę temu wybuchła wojna domowa.- Jest ich tu 1,5 miliona. Często od ponad dziesięciu lat, co czyni Liban krajem o najwyższej proporcji stosunku migrantów do rodzimej populacji na świecie - wyjaśnia Maciej Grześkowiak, doktorant w Zakładzie Praw Człowieka WPiA UW oraz w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. - Większość z nich jest tutaj nielegalnie. Tylko kilkanaście procent ma pozwolenie na pobyt. Reszta jest tolerowana - dodaje. Wojna domowa w Syrii, a wcześniej w Iraku - narodziły chaos, który wykorzystali ekstremiści. Tzw. Państwo Islamskie (ISIS) szybko zajęło dużą część Syrii i Iraku. Wiele osób opuściło domy. Ci, którzy bali się śmierci uciekli i od lat wegetują w obozach w Libanie. Horror uchodźców I chociaż tzw. Państwo Islamskie zostało w końcu rozbite, a wojna domowa w Syrii straciła największy impet, uchodźcy nie chcą już wracać do domu. Wciąż boją się zemsty islamistów lub prorządowych sił prezydenta Baszara al-Asada. - Nigdy nie wrócimy. Straciliśmy już jednego syna - mówią Mohamad i Saada, którzy schronili się na północy Libanu. Nie mogą powiedzieć, gdzie dokładnie są ani jak się nazywają. Wciąż mają drugiego syna i krewnych w Syrii. Mężczyzna spędził siedem lat w tamtejszym więzieniu. Był torturowany. Odcięto mu kawałek palca, oślepiono na jedno oko, wyłamano nadgarstek... Kiedyś był taksówkarzem. Teraz ma 56 lat i nie znajdzie łatwo pracy. Ludzie Asada połamali mu nie tylko kości. Mężczyzna potrzebuje wieloletniej pomocy psychologa. Rodzina najpierw zamieszkała w obozie, ale musieli go opuścić - nawet za nocleg w namiocie trzeba zapłacić właścicielowi działki albo odrobić należność w polu. To niewolnictwo XXI w. Dzięki Polskiemu Centrum Pomocy Międzynarodowej rodzina na razie ma gdzie mieszkać, ale wsparcie mogą otrzymywać tylko przez poł roku. Na dłużej nie pozwalają przepisy. Przez brak wody wracają dawno zapomniane choroby Tymczasem coraz gorsze warunki życia przynoszą choroby o jakich Europa dawno zapomniała. Na północy Libanu właśnie odnotowano cholerę. Nieleczona zabija co drugiego zakażonego. Cholera to choroba biednych ludzi. Najczęściej jest związana z brakiem dostępu do czystej wody. Na całym Bliskim Wschodzie dostęp do niej to duży problem. Nawet w górach, gdzie nie brakuje źródeł, nie ma wodociągów i kanalizacji. Mahmud Ghazi Houssain, rolnik z północy kraju, gdzie rosną jabłka słodkie niczym miód przyznaje, że przez problemy z wodą wielu przestało uprawiać swoją ziemię.Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej od lat pomaga w tym regionie nawadniać pola, buduje wodociągi i oczyszczalnie ścieków. Pieniądze pochodzą głównie z programu Polska Pomoc Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Kryzys energetyczny uniemożliwia normalne działanie kraju Ponieważ w kraju trwa kryzys energetyczny - w Bejrucie prąd jest raptem przez kilka godzin dziennie - nawet remizy strażackie w Libanie muszą radzić sobie bez energii. Jeden ze strażaków, Oussama A. Salam, przyznaje, że nic nie działa. System alarmowy nie funkcjonuje, a na ulicach jest ciemno. Jeśli w nocy strażacy mają wezwanie, z powodu panujących ciemności muszą się liczyć z wypadkami drogowymi, zanim dojadą na miejsce. Polacy montują tu systemy solarne. PCPM oświetliło m.in biedną dzielnicę na przedmieściach Bejrutu, w której mieszkają głównie potomkowie Ormian. Oni znaleźli schronienie w Libanie już 100 lat temu, gdy uciekali przed rzezią jaka urządzili im Turcy.Teraz będzie tu trochę jaśniej, ale bez większej pomocy całego świata w Libanie na dłużej może zapanować... MROK.