"Le Monde": Ostatni taki papież. "Franciszek zażądał wielkiej władzy"
- Znajdujemy się w punkcie zwrotnym Kościoła katolickiego - uważa watykanista Giovanni Maria Vian. Według dziennikarza papiestwo nie może być już sprawowane w ten sam sposób po Franciszku. Włoch przekonuje, że nigdy w historii żaden papież nie domagał się tak wielkiej władzy nad samym Kościołem jak Franciszek.
- Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazet
- Katolicyzm przeżywa decydujący okres w swojej historii - uważa watykanista Giovanni Maria Vian
- Francuski dziennik "Le Monde" przeprowadził intrygujący wywiad z Vianem. W Interii publikujemy go w całości
W Stolicy Piotrowej trwa wielki synod biskupów z całego świata na temat przyszłości Kościoła katolickiego. Historyk Giovanni Maria Vian, w latach 2007-2018 redaktor naczelny dziennika "L'Osservatore Romano", od wielu lat krytycznie przygląda się Stolicy Apostolskiej i papiestwu. Niedawno opublikował książkę pt. "L'ultimo papa" (Ostatni papież; niewydana w Polsce - red.).
Gaétan Supertino, "Le Monde": Czy Franciszek będzie ostatnim papieżem, jak sugeruje tytuł pana ostatniej książki?
Giovanni Maria Vian: - Tytuł odnosi się do tzw. przepowiedni Malachiasza, przypisywanej irlandzkiemu średniowiecznemu mnichowi. Tekst wymienia około stu papieży, począwszy od Celestyna II w XII w. aż do biskupa określanego po łacinie jako "De Gloria Olivae" - "Z chwały drzewa oliwnego". Ostatnią osobą w jest Piotr Rzymianin, którego pontyfikat zakończy się zniszczeniem Rzymu.
- Tekst opisuje koniec świata. "Podczas ostatecznego prześladowania Świętego Kościoła Rzymskiego na tronie zasiądzie 'Piotr Rzymianin' (...). Miasto siedmiu wzgórz (Rzym - red.) zostanie zrujnowane, a straszny Sędzia będzie sądził swój lud" - czytamy. Ostatnio na popularności zyskuje utożsamianie Benedykta XVI z papieżem "De Gloria Olivae", a Franciszka "Piotrem Rzymianinem", a więc biskupem końca świata.
- Dokument ten jest z pewnością fałszerstwem, faktycznie napisanym w 1590 r. - nie znajdujemy żadnej wzmianki o nim wcześniej. Przypuszczalnie powstał, by doprowadzić do wyboru pożądanego kandydata na stanowisko papieża, a przy okazji, by w obliczu reformacji protestanckiej, wskazać na siłę i trwałość papiestwa i Kościoła.
- Ciekawa jest odpowiedź Benedykta XVI z 2016 r., a więc w trzy lata po przejściu na emeryturę, na pytanie o stosunek do "przepowiedni". Przypomniał zakres sekularyzacji Europy i związaną z tym głęboką transformację katolicyzmu. Dodał: "Nie należę już do starego świata, ale w rzeczywistości nowy świat jeszcze się nie rozpoczął". Benedykt XVI powiedział, że on i jego następca pochodzą z pokolenia ukształtowanego w "starym" katolickim świecie, który wkrótce przestanie istnieć. Główną ideą, która jest również kluczem do mojej książki, jest to, że znajdujemy się w punkcie zwrotnym w życiu Kościoła katolickiego i że władza papiestwa nie może być już sprawowana w ten sam sposób po Franciszku.
Co to oznacza? Jakich zmian możemy się spodziewać?
- Świat katolicki zbudowany jest wokół "prymatu" papiestwa: mówi się, że biskup Rzymu jest "nieomylny" i oficjalnie sprawuje wszelką władzę nad Kościołem. Idea ta pojawiła się w świecie łacińskim już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, ale dogmat o papieskiej nieomylności został ogłoszony w 1870 r. przez Sobór Watykański I.
- Niektórzy widzieli w tym możliwość uniwersalnego, moralnego i duchowego wpływu, niemalże formę przywrócenia równowagi Stolicy Apostolskiej po upadku Państwa Kościelnego i utraty władzy doczesnej. W praktyce dogmat o papieskiej nieomylności oznacza, że papież może mieć ostatnie słowo w kwestiach wiary i moralności. Tak było w 1950 r., kiedy Pius XII (1876-1958) autorytatywnie ogłosił dogmat o Wniebowzięciu (zgodnie z którym Maryja Dziewica "została wzięta do chwały nieba z duszą i ciałem").
- Ale w tamtym czasie była to po prostu kwestia ustanowienia idei, która od dawna była częścią katolickiej tradycji. To właśnie w przypadku Franciszka zasada papieskiej nieomylności osiąga punkt kulminacyjny. Obecny papież nie waha się rościć sobie prawa do tytułu następcy apostoła Piotra i zaangażować cały swój autorytet w pewne decyzje, jak wtedy, gdy zreformował Kurię Rzymską (rząd Stolicy Apostolskiej - red.) i to pomimo oporu lub gdy interweniował w debaty Synodu o rodzinie w latach 2014-2015 (pod koniec którego większość propozycji biskupów została odrzucona - red.)
- Żaden papież nigdy wcześniej nie domagał się tak wielkiej władzy: to czysta teokracja. Paradoksalnie, sam Franciszek pochodzi z południowej półkuli - a więc "końca świata", by użyć jego własnych słów - i od początku swojego pontyfikatu wzywał do większej decentralizacji, do nadania mniejszego znaczenia Rzymowi, a większego "peryferiom". Ale nie posunął się wystarczająco daleko i myślę, że stoimy w obliczu takiego wzrostu irytacji, od wiernych po kurię i episkopat, że przyszły papież nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko wymyślić nowy sposób sprawowania władzy.
Franciszek nie poszedł dalej niż jego poprzednicy? Czy np. reforma Kurii z 2022 r. nie otworzyła Dykasterii ds. Duchowieństwa (odpowiednika watykańskiego ministerstwa) dla osób świeckich?
- Papież ma wspaniałe intencje. Są to jednak dopiero początki zmian i nie są one pozbawione sprzeczności. To prawda, że świeccy mogą być mianowani prefektami (szefami) dykasterii, ale w praktyce obecnie mamy tylko jeden taki przypadek na około 30. Paolo Ruffini kieruje Dykasterią ds. Komunikacji Społecznej. A przecież papież ma pełne prawo sprzeciwić się każdej nominacji, podobnie jak może podjąć jakąkolwiek decyzję bez konsultacji z dykasterią.
- Przyjrzymy się kwestii sprawiedliwości w Stolicy Piotrowej. Dziś, na mocy Traktatów Laterańskich z 1929 r., Watykan może zdecydować, czy przekazać sprawy karne włoskim sądom. Proces w sprawie próby zamachu na Jana Pawła II z 13 maja 1981 r. przez tureckiego bojownika Mehmeta Ali Agçę został zgodnie z tym powierzony włoskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Natomiast zabójstwo dwóch szwajcarskich strażników w Watykanie w 1998 r. zostało przekazane watykańskiemu trybunałowi. Ale watykański wymiar sprawiedliwości to iluzja. Nie ma podziału władzy, ponieważ na końcu zawsze decyduje papież.
- Watykan nadal działa w sposób sprzed epoki Monteskiusza i wprowadzenia trójpodziału władzy. Dlaczego nawet dziś proces w sprawie niewłaściwego wykorzystania funduszy kościelnych w Londynie - kardynał Giovanni Angelo Becciu został skazany w 2023 r. przez watykański sąd karny na pięć i pół roku więzienia za defraudację funduszy - nie został powierzony włoskiemu lub brytyjskiemu wymiarowi sprawiedliwości? To pokazuje, że reformy Franciszka pozostawiają wiele niedosytu.
A co z obecnym synodem? Najbardziej drażliwe tematy - od celibatu księży po święcenia kapłańskie dla kobiet - zostały już odłożone na bok. Czego możemy się po nim spodziewać?
- Moim zdaniem głównym wyzwaniem synodu była metoda konsultacji. Celem było stworzenie dynamiki wśród wiernych, zachęcenie ich do wzięcia spraw Kościoła w swoje ręce, do opuszczenia zwykłych kręgów władzy, ograniczonych do Rzymu.
- Proces ten, czasami określany jako "synod o synodalności" (oficjalna nazwa to "Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, uczestnictwo i misja"), rozpoczął się od konsultacji z wiernymi na całym świecie. Biskupi każdego kraju, a następnie każdego kontynentu, spotkali się, aby zebrać wnioski, a obecnie zgromadzenie synodalne, które po raz pierwszy obejmuje osoby konsekrowane i świeckie - w tym kobiety - spotyka się w Rzymie, aby nad nimi debatować. To sytuacja bez precedensu.
- Dopiero z czasem okaże się, jakie wnioski wyciągnie z tego Franciszek. Wyznaczył on komisję do pracy nad otwarciem diakonatu dla kobiet. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w Kościele były diakonisy - istniały już w starożytności. Ale niezależnie od opinii specjalnej komisji papieskiej, istnieje ryzyko, że nic się nie zmieni. Wszystko jest w rękach papieża. Franciszek powtarza, że musimy uciec od klerykalizmu, od Kościoła kierowanego przez wszechwładnych duchownych. Ma całkowitą rację. Musi jednak wcielić ten postulat w życie.
W trakcie pontyfikatu Franciszka byliśmy świadkami największej w historii Kościoła dyskusji na temat przypadków wykorzystywania bezbronnych wiernych przez duchownych (większość incydentów pochodzi z XX w.). Co pan sądzi o jego reakcji?
- Jego przemówienia wskazują, że zrozumiał, o co toczy się gra. Wciąż jednak istnieją szare strefy, jak sprawa Marko Rupnika (słoweńskiego księdza jezuity i artysty sztuki sakralnej - red.). Jego ekskomunika, orzeczona przez Watykan w maju 2020 r., została zniesiona miesiąc później (w wywiadzie dla Associated Press w styczniu 2023 r. Franciszek wyjaśnił, że Rupnik przyznał się do części oskarżeń i wypłacił odszkodowanie ofierze - red.). Wydalony z Towarzystwa Jezusowego (a więc zakonu, z którego wywodzi się sam papież - red.), został ostatecznie przyjęty jako ksiądz w jednej z diecezji w Słowenii. Kto wstawił się za nim? Gdzie znajduje się dzisiaj? Niektórzy twierdzą, że przebywa w Rzymie.
- Tymczasem mozaiki Rupnika nadal zdobią budynki sakralne na całym świecie, a watykańskie media, ku zdumieniu ofiar, wciąż wykorzystują je do ilustrowania artykułów lub wpisów w sieciach społecznościowych. W sprawie Rupnika, podobnie jak w innych, np. Gustavo Zanchetty (argentyńskiego biskupa bliskiego Franciszkowi, skazanego w 2022 r. za napaść seksualną - red.) i Franco Mulakkala (indyjskiego biskupa, oskarżonego o gwałt na zakonnicy - red.) - rola Franciszka pozostaje do wyjaśnienia.
- Patrząc nieco szerzej, godne ubolewania jest to, że Kościół nadal tkwi w staromodnym spojrzeniu na te kwestie. Pamiętajmy, że w prawie kanonicznym przemoc seksualna jest nadal klasyfikowana jako naruszenie szóstego przykazania - nie cudzołóż - mimo że jest to przestępstwo i powinno być tak klasyfikowane, jak napisała niedawno teolog Lucetta Scaraffia.
Jeśli Benedykt XVI i Franciszek są papieżami "starego świata", to jacy mogą być papieże "nowego"? Czy na horyzoncie widać jakieś postaci?
- Nie zaryzykowałbym przewidywania, kto może zostać kolejnym papieżem. Niemniej jest kilka ciekawych osób. Np. Pierbattista Pizzaballa, łaciński patriarcha Jerozolimy, jest jednym z ostatnich kardynałów mianowanych przez Franciszka. Reprezentuje Kościół w Ziemi Świętej harmonijnie i odważnie w tych trudnych czasach.
- Jest też biskup Sztokholmu, kardynał Anders Arborelius. Urodzony w Szwajcarii w rodzinie luterańskiej, nawrócony na katolicyzm, wielojęzyczny, zaangażowany w kwestie wyjaśniania skandali seksualnych i ekumenizm: jego sława wykracza daleko poza granice jego małej Konferencji Episkopatu.
- Dlaczego Biskupem Rzymu nie mógłby zostać kardynał z Afryki? Najbardziej znanym jest obecnie Kongijczyk Fridolin Ambongo. A może Azjata, np. Birmańczyk Charles Maung Bo? Zacieśnienie więzi z Chinami będzie ważną kwestią w nadchodzących latach. Bez względu na wszystko, przyszły papież będzie musiał być wrażliwy na obecne czasy.
- Sekularyzacja postępuje, szczególnie na Zachodzie, gdzie mamy do czynienia z duchową pustynią. Ale wielu ludzi nadal pragnie transcendencji, duchowego ukojenia, konfrontacji z tajemnicami życia i zła, bycia wysłuchanym. Mam nadzieję, że kolejny następca św. Piotra będzie w stanie odpowiedzieć na to pragnienie.
-----
-----
Artykuł przetłumaczony z "Le Monde". Autor: Gaétan Supertino
Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!
-----