Badania wykonywane w czasie kampanii do Parlamentu Europejskiego w Europie i w Polsce stały się największym oskarżeniem lewicowych i prawicowych ideologicznych pakietów. Rządzących niepodzielnie w prawicowych i lewicowych bańkach (internetowych, tożsamościowych, komunikacyjnych). Badania priorytetów europejskich wyborców (w Polsce raport Fundacji im. Stefana Batorego przygotowany przez Pawła Marczewskiego) pokazują z jednej strony większe przyzwolenie dla liberalizacji aborcji i tematów wolnościowych, które nie pasują pakietowej prawicy. Z drugiej jednak strony na czele priorytetów polskich i europejskich wyborców znalazły się "nielegalna imigracja" i "bezpieczeństwo", czyli tematy, które budzą przerażenie u pakietowej lewicy. Spóźnione liberalne centrum W całej Europie liberalne centrum (szczególnie jego centroprawicowe skrzydło, czyli różne partie należące do Europejskiej Partii Ludowej, u nas Donald Tusk), próbuje przejąć te tematy, odebrać je skrajnej prawicy. Ma kłopot z wiarygodnością. Faktycznie, zaspało w obu kwestiach. Często - jak w przypadku masowej imigracji - "sygnaliści" ze skrajnej prawicy zwracali na to uwagę wcześniej i teraz zbierają zasłużoną premię. Czy oznacza to jednak, że jesteśmy skazani na pakiet skrajnej prawicy, gdzie jednocześnie z bezpieczeństwem granic musimy przyjąć "piekło kobiet", czyli antyaborcję bez wyjątków, czyli segregację płciową w szkołach wyznaniowych, a nawet w modlitwie (Opus Dei, gdzie mężczyźni i kobiety uczą się osobno, modlą się osobno, osobno przyjmują komunię, jak dwa odrębne gatunki - widziałem to osobiście, nie czerpię tych informacji z felietonów Jana Hartmana, gdyż przedstawianym tam dowodom na "degenerację chrześcijan" sam często nie ufam). Czy w ramach prawicowego pakietu naprawdę musimy przyjąć państwo wyznaniowe w wersji cynicznej, gdzie prawicowi politycy, najczęściej nihilistyczni naturaliści, używają krzyża jako narzędzia dominacji, a część kleru cieszy się, że dostała swoją drugą historyczną szansę na rządzenie doczesne i doczesną kasę? Czy z kolei jesteśmy zakładnikami pakietu lewicowego, gdzie wraz z emancypacją i wolnością kobiet idą pięknoduchowskie, a czasami wręcz głupie hasła, w rodzaju: "kalifat jest rozwiązaniem" (sam widziałem to hasło królujące na wiecu uniwersyteckiej lewicy w Hamburgu) czy "queer against islamofobia"? Gdzie najradykalniejsza wersja lewicy kulturowej jest nietolerancyjna dla liberalnego Zachodu jako "kolonialnej potęgi", a tolerancyjna dla Iranu, gdzie ludzie queer są torturowani i mordowani, a "kalifat jest rozwiązaniem", tyle że "ostatecznym" kwestii wolności czy różnorodności? Polskie pięknoduchy w czasie kilkudziesięcioosobowych (choć samobójczo nagłaśnianych przez liberalne media) propalestyńskich manifestacji na polskich uniwersytetach śpiewają "Wolna Palestyna od rzeki do morza!", a opisująca to redaktor Angelika Pitoń (nikt nie jest w stanie jej skorygować) nazywa owo hasło "niekontrowersyjnym", mimo że nawołuje ono do likwidacji państwa Izrael i zniszczenia narodu. W lewicowym pakiecie, pod pozorem wolności i różnorodności, mamy "łołk," czyli kulturę ideologicznego wzmożenia i "kanceling", czyli praktykę wykluczania inaczej myślących, które wszelką różnorodność i wszelką wolność próbują podeptać. Czy walka z kryzysem klimatycznym powinna być wysiłkiem na rzecz przyspieszenia postępu naukowo-technicznego, który problem czystej energii czy recyklingu rozwiąże skuteczniej niż niesławne unijne nakrętki? Czy też radykałowie "ostatniego pokolenia" powinni się zadowalać bełkotem na temat konieczności "zniszczenia antropocenu", likwidacji ludzkiej cywilizacji, która jest ponoć czystym złem już od czasu przejścia z etapu zbieractwa do etapu rolnictwa? Czy koniecznemu rozliczeniu się Zachodu ze zbrodniami kolonialnej przeszłości musi towarzyszyć bredzenie na temat piękna i wyższości "globalnego Południa", podczas gdy to właśnie z "globalnego Południa" miliony ludzi starają się dotrzeć do liberalnego Zachodu? Ponieważ bredzenie lewicowych pięknoduchów o "wyższości globalnego Południa" ukrywa rzeczywistość państw głęboko zacofanych, niszczonych przez niekończące się wojny domowe, pogromy i Rymkiewiczowskie "wspaniałe masakry"? Liberalne centrum zbudzi się albo zginie Liberalne centrum musi zapłacić (i właśnie płaci) karę za przespanie wielu wyzwań, na które zwracali uwagę ludzie, którzy wypchnięci z centrum stali się ostatecznie częścią skrajnie prawicowego pakietu. Choć wcale nie musieli, gdyby liberałowie wysłuchali ich wcześniej i nie pozwolili ich "skancelować" swoim lewicowym pseudosojusznikom. Jeśli się nie obudzi, zginie. A ponieważ jest to teraz mój świat (nie zawsze tak było), będę go bronił do końca, nawet wiedząc, dlaczego ginie i dlaczego bronić go jest tak trudno. Jeśli się jednak obudzi, ma nie tylko prawo, ale i obowiązek uwolnić się od prawicowego i lewicowego pakietu, sięgać do rzeczywistości bardziej skomplikowanej, dostrzegać i rozwiązywać bardziej realne problemy, narzędziami skutecznymi, nawet jeśli przekraczającymi granice prawicowych i lewicowych pakietów. Czy mamy słuchać antyliberalnej lewicy, która obiecuje kontrolę patologii wolnego rynku za cenę komunistycznych nostalgii i praktyk? A czy musimy wchodzić w buty libertariańskiej prawicy, która zupełnie podstawową osłonę państwa albo rynku pracy przed korporacyjnymi lobbystami nazywa "komunizmem" albo "lewactwem"? Czy nie możemy - jak w swoich najlepszych czasach robiła to socjaldemokracja, chadecja czy konserwatyści - korygować patologii rynku bez niszczenia własności prywatnej i konkurencyjności? Dwie śmierci Zachodu Zachód musi ponownie umieć skojarzyć siłę z wolnością i prawem. Granice zewnętrzne Unii Europejskiej muszą być bronione, muszą istnieć. Migracja musi być zarządzana tak, aby uciekinierów sumienia dało się wyselekcjonować od ludzi używanych przez najgorsze antyzachodnie reżimy jako broń w hybrydowej wojnie. Nawet uchodźców ekonomicznych musimy traktować jako wzmocnienie Zachodu, jeśli oczywiście trafiają na rynek pracy, a nie dociążają i tak już przeciążone własnym "nieaktywnym ekonomicznie" zasiłkowym ludem nasze późnorzymskie "państwo socjalne". Faszyzm, rasizm, popisywanie się brutalnością zamiast skutecznej ochrony granic jest jedną śmiercią Zachodu. Czułostkowość aktywistów i uniemożliwianie skutecznej obrony państwowej i unijnej granicy jest drugą jego śmiercią. Cezary Michalski