Opłacają się też Kaczyńskiemu tak niskie wyniki trzech spośród tych czterech list (Hołowni, PSL, Lewicy), żeby te formacje albo ryzykowały nieprzekroczenie progu pięciu procent, albo przekroczyły ten próg minimalnie. Jednocześnie wcale nie musi to dać Tuskowi upragnionego przez niego (od dwóch lat) wyprzedzenia PiS-u przez PO w sondażach i faktycznym wyniku wyborczym. Przez co większa część "premii D'Hondta" trafiłaby przede wszystkim na konto PiS, zwiększając przewagę tej partii nad Konfederacją. Dlaczego Kaczyński boi się dobrego wyniku Mentzena Kaczyńskiemu opłaca się jak najmniejsza liczba posłów Konfederacji, dlatego prezes PiS boi się dzisiaj nie tylko dobrego wyniku opozycji, ale także zbyt dobrego wyniku Mentzena. 200 posłów PiS i 30 posłów Konfederacji, nawet jeśli nie zagwarantuje prawicy większości już na pierwszym po wyborach posiedzeniu Sejmu, jest dla Kaczyńskiego scenariuszem na dziś optymalnym. Długie tygodnie, jakie Andrzej Duda da PiS-owi na próby tworzenia rządu, pozwoli zarówno kupić lub/i zastraszyć nowych "Mejzów" w szeregach demokratycznej opozycji, jak też "pruć" skłócony i niestabilny klub Konfederacji, znajdując tam sporą liczbę uległych "Kukizów". Koszmarem Kaczyńskiego jest wynik 180 posłów PiS i 60 Konfederatów (a na taki wynik wskazuje obecna dynamika przedwyborczych sondaży), nawet jeśli z marszu daje to prawicy sejmową większość. Jest to bowiem większość prawicy, ale nie większość Kaczyńskiego. Konfederacja jest wówczas zbyt silna, aby łatwo ją było "spruć". A jeśli dodać do Konfederatów sporą grupę posłów Ziobry wybranych z list Zjednoczonej Prawicy, czyni to prezesa PiS zakładnikiem nie jego ambicji i nie jego języka. A on takiej sytuacji po prostu nie potrafi znieść, co podobnie jak po 2006 roku spowodowałoby długie polityczne konwulsje prowadzące do przedterminowych wyborów. Koalicja odwrotna - trudna do wyobrażenia Jednak Kaczyńskiemu ostatecznie bardziej opłaca się najbardziej nawet niestabilny rząd z Konfederacją, niż depisyzujący Polskę rząd PO, Polski 2050, Lewicy i PSL. Trudna do wyobrażenia jest bowiem koalicja całkowicie odwrotna. Czyli najbardziej choćby tymczasowy, skupiony wyłącznie na technicznej depisyzacji Polski, rząd demokratycznej opozycji (choćby bez Lewicy) i Konfederacji. Tak aby przedterminowe wybory po paru miesiącach odbyły się w sytuacji, kiedy Kaczyński nie ma już kontroli nad państwowymi mediami, służbami, Państwową Komisją Wyborczą i budżetem państwa, który interesuje go wyłącznie jako źródło kampanijnych "darów". Taka koalicja niszczyłaby wiarygodność zarówno demokratycznej opozycji, jak też Konfederacji. Dlatego w przypadku niedojścia do utworzenia rządu PiS-Konfederacja, Konfederacja wybierze raczej pozostanie w bardzo ostrej opozycji (z bardzo wyraźnym dystansowaniem się także wobec PO), aby wykrwawić Kaczyńskiego w ciągu paru miesięcy rządu mniejszościowego, a jednocześnie nie stracić wiarygodności jako "radykalna antysystemowa prawica". Kaczyński nieskuteczny w... Hiszpanii I wreszcie, co się opłaca Polakom. Na pewno nie opłaca im się rząd PiS-u z Konfederacją. Rząd z natury swojej niestabilny, gdzie Kaczyński skupia się głównie na rozbijaniu i przejmowaniu koalicjanta, gdzie dla celów owego przejmowania (likwidowania konkurenta spod prawej ściany), trwa licytacja na antyunijność, antyzachodniość, antyliberalizm, nacjonalizm, dalszą klerykalizację państwa. Czyni to Polskę jeszcze bardziej samotną w regionie, w którym toczy się wojna. Wojna niebezpieczna i bez roztrzygnięcia. Idea, że w Europie bardzo szybko będzie rządzić populistyczna prawica, z którą zblatowany jest PiS, nie znajduje potwierdzenia w faktach. Kiedy Kaczyński oficjalnie wsparł skrajnie prawicowy VOX w zakończonej właśnie hiszpańskiej kampanii wyborczej (wspieranie sojusznika Putina tylko po to, aby Unia Europejska była bardziej rozbita, a więc bardziej niezdolna do opierania się demontażowi demokracji i praworządności w Polsce i na Węgrzech, jest specyficzną metodą "przeciwstawiania się Rosji"), VOX stracił jedną trzecią posłów (z 52 do 31). Wygląda na to, że Kaczyński był w Hiszpanii tak samo skuteczny w obniżaniu poparcia dla partii, którą poparł, jak jest w Polsce skuteczny jako wicepremier i twarz kampanijna w zamrażaniu poparcia dla PiS-u. Negatywny wizerunek Kaczyńskiego "waży" więcej niż 800 plus, dlatego notowania PiS-u stoją w miejscu mimo kolejnych "darów" z rezerw i na kredyt. Klęska VOX-u pokazuje, że na rozpad Unii Kaczyński i Putin (każdy z nieco innych powodów) muszą jeszcze poczekać. Podobnie jak nie jest pewny (choć, niestety, jest prawdopodobny) powrót Trumpa do Białego Domu, co na krótką metę dodałoby Kaczyńskiemu skrzydeł, ale po roku czy dwóch nowej izolacjonistycznej polityki USA oznaczałoby nie tylko Ukrainę w rękach Putina, ale także swobodną penetrację Rosji w całej Europie, w tym w Europie Środkowej. Zakupy się skończą Jednak przy niezniszczonej Unii i nietrumpowym USA rząd Kaczyńskiego i Konfederacji będzie coraz bardziej izolował Polskę. Kaczyński uważa, że izolację w obszarze instytucji, wartości i norm można przełamać, wydając kolejne miliardy na amerykańską i koreańską broń. Po pierwsze koreańska broń nie pomaga w układance z Unią i USA. Po drugie te miliardy pochodzą z coraz kosztowniejszego dla Polski kredytu, a wielkość owego kredytu nie jest nieskończona, więc w kolejnej kadencji, a może nawet tuż po wyborach, zakupy się skończą. Po trzecie amerykańska administracja może działać na zasadzie "brać, ale nie kwitować" (działała tak nawet administracja Trumpa, więc żadnego "fortu Trump" ostatecznie nie było, mimo miliardowych już wówczas rachunków Polski za amerykańską broń), a stosunków z Unią Europejską ta ucieczka Kaczyńskiego do przodu na kredytowym paliwie w ogóle nie dotyczy. Izolacja Polski, pogłębiona przez rząd PiS-u z Konfederacją, oznaczałaby zatem samotność Polski w najbardziej niebezpiecznym wojennym pejzażu naszego regionu. A ten scenariusz Polacy przerabiali już w swojej historii parokrotnie i za każdym razem prowadził on do utraty własnego państwa.