12 lat po katastrofie smoleńskiej Antoni Macierewicz opublikował raport, w którym przekonuje, że przyczyną śmierci 96 osób był zamach. Podczas konferencji prasowej starał się przedstawić "bezsporny dowód na eksplozję". Okazuje się, że "bezsporne" ustalenia podkomisji smoleńskiej, na czele której stoi Macierewicz, jednak powodują spór. - Raport pana Macierewicza jest zbiorem półprawd, insynuacji i urojeń. Zresztą pan Macierewicz jest pełen urojeń, że przypomnę choćby jego wypowiedź na temat trzech osób uratowanych z katastrofy. W jego raporcie odrzucono wszelkie inne hipotezy związane z katastrofą, jak np. raport Millera, czy badanie Prokuratury Wojskowej - zauważa Paweł Deresz, wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz, która 10 kwietnia 2010 roku zginęła w Smoleńsku. - O manipulacjach i insynuacjach mówili przecież nawet członkowie tej podkomisji, którzy zrezygnowali z zasiadania w niej, twierdząc, że nie zgadzają się z metodologią prac zaproponowaną przez Macierewicza i fałszerstwami tam popełnionymi - przypomina Deresz. Deresz: To urojenia Macierewicza Deresz nie ma wątpliwości, że w Smoleńsku nie doszło do zamachu. A przynajmniej nie wierzy w ustalenia podkomisji smoleńskiej. - Nic nie wskazuje na to, żeby był to zamach. To są wyłącznie urojenia pana Macierewicza. Zajrzałem ostatnio do słownika pod hasło "choroba psychiczna" i okazuje się, że urojenia są jednym z przejawów takiej choroby - podkreśla Deresz. Antoni Macierewicz od lat stara się dociec, co naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku. Odrzuca ustalenia komisji Jerzego Millera i komisji Macieja Laska. Po wielu latach w końcu przedstawił swój raport, choć wcześniej nie obyło się bez kontrowersji, bo Macierewicz już kilka razy przekonywał, że jego ustalenia są bezsporne. Kolejne ustalenia podważały jednak jego wcześniejsze doniesienia. Tym razem Macierewicz jest przekonany, że 12 lat temu doszło do zamachu, a na pokładzie samolotu miały miejsce dwa wybuchy. Dlaczego piloci nie mówili o wybuchu? Paweł Deresz przyznaje, że w raporcie pojawiły się nowe stwierdzenia, których dotąd nie podnoszono. Pierwszym jest temat osławionej już brzozy. - Dla mnie nowością było stwierdzenie, że samolot w ogóle nie miał kontaktu z brzozą. Zastanawiała mnie też kwestia samego wybuchu. Jeśli słyszymy rozmowę pilotów z ostatnich sekund lotu, a nie pojawia się nawet słowo, że słyszeli wybuch, to jest to zastanawiające. Bo jeśli, jak mówi Macierewicz, wybuch nastąpił wcześniej, to musieli o tym rozmawiać - podkreśla Deresz. W trakcie konferencji poseł Macierewicz odnosił się nie tylko do wybuchu, ale też bardzo szczegółowo opowiadał o ciałach ofiar. Przedstawił nawet specjalny wykres dotyczące tego tematu. "Obrzydliwy" fragment prezentacji Macierewicza - Delikatnie mówiąc, jest to niesmaczne. Wręcz obrzydliwe. Nielicujące ze słowem humanizm - kręci głową Deresz. - Zresztą pan Macierewicz wyraźnie skłamał. Poinformował, że wszyscy poszkodowani z rodzin smoleńskich otrzymali już dawno raport. Otóż ja go nie otrzymałem - zauważa rozmówca Interii, który dodaje, że "nie można tak publicznie kłamać". Deresz zwraca uwagę, że nie tylko Antoni Macierewicz mówi o zamachu, ale przede wszystkim Jarosław Kaczyński. Wicepremier ds. bezpieczeństwa i prezes Prawa i Sprawiedliwości od kilku dni przekonuje, że niebawem pojawią się dokumenty, które nie zostawią marginesu do swobodnej interpretacji. Nawet podczas niedzielnego przemówienia w Warszawie o katastrofie smoleńskiej mówił w formie "zbrodnia" i "zamach". Deresz: To wyłącznie polityczna gra - Jarosław Kaczyński twierdzi, że jest w posiadaniu dowodów, że doszło do zamachu. Chciałbym tylko przypomnieć, że art. 276 Kodeksu karnego przewiduje karę do dwóch lat więzienia za nieujawnienie tych dowodów. Myślę, że pan prokurator Zbigniew Ziobro będzie teraz miał niezłą zagwozdkę - mówi Deresz, dla którego powrót do tematu katastrofy smoleńskiej ma jednoznaczne polityczne zabarwienie. - To wyłącznie polityczna gra. Raport jest pełen półprawd, pisany pod jedną tezę - za wszelką cenę udowodnić zamach. Z wypowiedzi Macierewicza wynika jednoznacznie, że to raport pisany na polityczne zamówienie - nie ukrywa wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz. Jolanta Szymanek-Deresz była posłanką piątej i szóstej kadencji. W czasie prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego była szefową Kancelarii Prezydenta RP. 10 kwietnia 2010 roku zginęła w Smoleńsku wraz z 95 innymi osobami, m.in. prezydentem Lechem Kaczyńskim, jego małżonką Marią czy byłym prezydentem RP na uchodźstwie Ryszardem Kaczorowskim. Łukasz Szpyrka