- Nikt nie zna odpowiedzi na pytanie, kiedy zakończy się wojna Ukrainy z Rosją, jednak jeśli zachowamy jedność jako naród, będziemy mogli zbliżyć się do zwycięstwa - oświadczył we wtorek prezydent Wołodymyr Zełenski. Podczas konferencji prasowej głowa państwa podsumowała mijający rok. Prezydent odniósł się m.in. do szans na zakończenie trwającej od lutego zeszłego roku wojny z Rosją. - Nikt nie zna na to pytanie odpowiedzi. Nawet nasi dowódcy i zachodni partnerzy, którzy mówią, że wojna przyszła na lata, tak naprawdę tego nie wiedzą. To jest dialog, to są opinie - powiedział ukraiński prezydent. - Wojna, zwycięstwo, porażka, stagnacja, zależy od wielu decyzji, ryzyka, ale przede wszystkim od nas samych. Nie jesteśmy jednak gotowi poddać naszego kraju. Jeśli zachowamy cele, zrobimy wszystko, co możemy, to jestem przekonany, że będziemy mogli zbliżyć to zwycięstwo - podkreślił. Wołodymyr Zełenski: Wojna na Bliskim Wschodzie odbija się na pomocy dla Ukrainy Prezydent odniósł się też do kwestii przeprowadzenia wyborów parlamentarnych i prezydenckich zgodnie z teminarzem. Pierwsze z z nich miały odbyć się 29 października tego roku, a drugie w marcu 2024 roku. - W czasie wojny nie mogą zostać przeprowadzone wybory parlamentarne - oznajmił Zełenski, który już wcześniej wykluczał tę możliwość. Czytaj również: Fatalne informacje dla Ukrainy. "Pieniądze skończą się za kilkanaście dni" Na konferencji poruszono również temat wojny Izraela z palestyńskim Hamasem i jego wpływu na sytuację Ukrainy. - Wojna na Bliskim Wschodzie jak każda tragedia, za którą stoi obecność, albo taki czy inny wpływ Federacji Rosyjskiej, ma wpływ na sytuację Ukrainy - oświadczył ukraiński prezydent. - Odwrócenie uwagi od tematu Ukrainy za granicą jest kompleksem działań, który bardzo źle wpływa na stabilność Ukrainę i pomoc dla nas - przemawiał Zełenski, mówiąc w tym kontekście o zyskującej Rosji. - Rosja osiągnęła tutaj sukces. Oni nie osiągnęli sukcesu na polu boju, ale mają sukces właśnie tutaj. Państwa zaczęły zastanawiać się, komu pomóc w pierwszej kolejności, Ukrainie czy Izraelowi. To z całą pewnością źle wpływa na sytuację Ukrainy - podkreślił prezydent. Prezydent Ukrainy o blokadzie granic. "My broniliśmy niepodległości Polski" - Pragnę podziękować Polsce i prezydentowi Andrzejowi Dudzie, a przede wszystkim polskiemu społeczeństwu za to, że jesteście z nami od samego początku wojny - oznajmił prezydent Zełenski. - Ale musimy być szczerzy. Wy pomagaliście nam jak mogliście, a my broniliśmy niepodległości Polski. A potem była blokada naszych granic. Nie mieliśmy drogi, żeby wywozić zboże - przekonywał ukraiński przywódca. Zełenski wyraził nadzieję, że wraz ze zmianą rządu, dojdzie do porozumienia w sprawie blokad na granicy. - Ta blokada jest sztuczna, jesteśmy gotowi szukać takich rozwiązań, by strona polska nie ponosiła strat - przemawiał prezydent, dodając, że w odpowiedzi na blokady Ukraińcy stworzyli "korytarze przez Mołdawię i Morze Czarne". Ukraiński przywódca odniósł się również do możliwości przystąpienia państwa do NATO. - Mówiąc o NATO, to członkostwo byłoby dla nas najlepszym wyjściem. Nas nie zapraszają do NATO. I sygnały o jakimś częściowym członkostwie to, szczerze mówiąc, jakaś brednia - stwierdził ukraiński przywódca, dodając, że trudno mu sobie wyobrazić, jak miałoby wyglądać to częściowe członkostwo w sojuszu. Armia chce zmobilizować pół miliona obywateli. Ukrainie brakuje żołnierzy Zapowiedź zarządzenia dodatkowej mobilizacji do ukraińskiej armii, która mogłaby objąć nawet pół miliona obywateli zbiegła się w czasie z pojawiającymi się w mediach informacjami o werbunkowym kryzysie i coraz agresywniejszymi praktykami komisji rekrutacyjnych. Już nie tylko rosyjska, ale i ukraińska armia mierzy się bowiem z brakiem chętnych do walki na froncie. W sieci zaczęły pojawiać się nagrania z przedstawicielami Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i centrów uzupełnień. Jak podawano w telewizji Espreso, w jednej z kijowskich restauracji prosili oni mężczyzn o okazanie swoich dokumentów, a lokalne media rozpisują się o "polowaniu" na młodych mężczyzn, którzy uchylają się od służby w armii. Działania takie mają być prowadzone się m.in. w siłowniach, na ulicach, a nawet w sanatoriach. Według majora Rodiona Kudriaszowa - zastępcy dowódcy 3. brygady szturmowej sił ukraińskich - jednym z "winnych" w problemach z rekrutacją nowych żołnierzy były zbyt optymistyczne przekazy kierowane do społeczeństwa, pozytywna propaganda, przekonująca o szybkim zwycięstwie w wojnie z Rosją. - To nie tak. Ludzie powinni być świadomi, że to jest wojna na długo. Dlatego mobilizacja ma odbywać się równolegle z dobrą komunikacją władz ze społeczeństwem - mówił w rozmowie z telewizją Espreso. Mobilizacja w Ukrainie ogłoszona została w dniu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na pełną skalę. Władze ukraińskie wprowadziły w kraju stan wojenny i zamknęły granicę dla mężczyzn w wieku poborowym. Mimo tych wysiłków, wielu potencjalnych rekrutów wyjechało za granicę, a niektórzy zostali zwolnieni ze służby wojskowej z powodów zdrowotnych. Ukraińska armia mierzy się również z problemem korupcji - niektórzy próbują uniknąć poboru do wojska poprzez opłacenia urzędników centrów uzupełnień. W wojsku dochodzi również do defraudacji i kradzieży państwowego sprzętu. Pod koniec listopada generał brygady Jurij Szczygol i jego zastępca Wiktor Żory z Państwowej Służby Specjalnej Ochrony Łączności i Informacji usłyszeli zarzuty defraudacji blisko 62 milionów hrywien. Chodziło o zakup dronów i komputerów dla Sił Zbrojnych Ukrainy. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły