Ponad 90 proc. poparcia uzyskał Ilham Alijew w wyborach prezydenckich w Azerbejdżanie. To ciągle nieoficjalne dane, ale niektórzy sojusznicy zdążyli już złożyć gratulacje. Premier Węgier Viktor Orban najpierw zadzwonił do Baku i pogratulował "ogromnego i niezaprzeczalnego zwycięstwa". Później zwycięstwo skomentował także w mediach społecznościowych. Łukaszenka i Orban dzwonią do dyktatora "Nie mogę się doczekać dalszego zacieśnienia współpracy między Węgrami a Azerbejdżanem, a także Azerbejdżanem i Unią Europejską podczas węgierskiej prezydencji w UE" - napisał na platformie X. Przypomnijmy, Budapeszt obejmie stery w instytucjach unijnych w drugiej połowie 2024 roku. Gratulacje popłynęły także z Mińska. Alaksandr Łukaszenka wykonał telefon do Alijewa. - W Białorusi ma pan wiarygodnego przyjaciela, który podziela podejście do budowania uczciwych i równych stosunków międzypaństwowych - mówił białoruski dyktator. Łukaszenka dodawał, że podstawą współpracy między państwami jest "bezpieczeństwo, dialog i zaufanie". Wybory w Azerbejdżanie. "Dynastia" Alijewów trwa To kolejny sukces wyborczy Ilhama Alijewa, który pozostaje azerską głową państwa od października 2003 roku. Wcześniej, od 1993 roku, urząd prezydenta Azerbejdżanu pełnił jego ojciec Hejdar. Głosowanie zostało przyspieszone decyzją Alijewa. Wstępnie miało odbyć się dopiero w 2025 roku, ale po wygranej wojnie o Górski Karabach zmieniono datę. Przywódca przekonywał, że wcześniejsze wybory będą częścią "początku nowej epoki". Poprzednie elekcje prezydenckie w Azebejdżanie były krytykowane przez międzynarodowych obserwatorów. Alijew za każdym razem uzyskiwał co najmniej 75 proc. poparcia. Źródło: Europejska Prawda *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!