Od 11 lipca na Białoruś przybyło co najmniej kilkanaście kolumn pojazdów najemników Grupy Wagnera. Pierwsze informacje o możliwym skierowaniu rosyjskich najemników z tej formacji na Białoruś podały rosyjskie media niezależne pod koniec czerwca. Prognozowały one, że najemnicy w liczbie około ośmiu tysięcy będą stacjonowali w obwodzie mohylewskim, w rejonie Osipowicz. Znajduje się tam opuszczona do niedawna, a potem pospiesznie remontowana baza we wsi Cel - była baza wojskowa białoruskich wojsk rakietowych. Jednak w ubiegły czwartek agencja Reutera podała, powołując się na resort obrony w Mińsku, że miejscem szkoleń armii białoruskiej prowadzonych przez Grupę Wagnera będzie poligon w pobliżu Brześcia, przy granicy Białorusi z Polską. Białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka wykorzystuje obecność wagnerowców na swoim terytorium do szerzenia prokremlowskiej propagandy. W ostatnim czasie zapewniał, że najemnicy proszą o możliwość "wycieczki" do Warszawy i Rzeszowa. Słowa te doczekały się reakcji m.in. Departamentu Stanu USA, którego rzecznik zapewnił, że Waszyngton "będzie bronić każdego cala terytorium NATO". Anton Heraszczenko ostrzega: Prowokacje na polskiej granicy Tymczasem doradca ukraińskiego MSW Anton Heraszczenko zwraca uwagę, że białoruscy prorządowi "eksperci" i propagandyści zaczęli wypowiadać się wprost o możliwości sabotażu Grupy Wagnera w Polsce. "Może to być odebrane jako blef lub groźby i ostrzeżenia na przyszłość (np. skłonienie USA i sojuszników do niewysyłania samolotów i rakiet dalekiego zasięgu na Ukrainę)" - napisał. "Z drugiej strony, sytuacja przypomina nieco przygotowania do rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Moskwa wypowiadała się wówczas o 'przygotowaniach do ofensywy Kijowa w Donbasie' i dyskutowała 'jakie terytoria rosyjskie mają zostać przekazane Ukrainie'. Podobnie teraz Putin wypowiada się o 'darze Stalina dla Polski' i o planach 'ataku Polski na Białoruś' oraz o tym, że państwa byłego ZSRR są fikcyjne" - dodał. Heraszczenko podkreślił tym samym, że istnieje małe prawdopodobieństwo, żeby Polska szykowała się do zaatakowania Białorusi. Dlatego - jak stwierdził - jeśli coś może się szykować na polskiej granicy, to są to prowokacje najemników Grupy Wagnera. Zastrzegł jednak, że nawet jeśli one wystąpią, nie będą miały poważnych konsekwencji militarnych. "Jeśli spróbują, konsekwencje geopolityczne mogą być dla nich niezwykle bolesne i dotkną przede wszystkim samą Białoruś, a potem Rosję i Putina" - dodał. W takiej sytuacji - zaznaczył - może być kilka możliwych scenariuszy. Pierwszy z nich zakłada, że NATO uzna prowokację za atak na swoje terytorium i postawi Mińskowi ultimatum z groźbą wojny. "Takie samo ultimatum może postawić Putin, oskarżając państwa NATO o 'przygotowania do ataku na Białoruś'. Innymi słowy, świat będzie na skraju trzeciej wojny światowej" - dodał. Prowokacje wagnerowców. Poważne konsekwencje ze strony Zachodu Heraszczenko wskazał ponadto, że Zachód może przekonać Chiny, Indie, Turcję i inne kraje do zorganizowania całkowitej ekonomicznej i militarnej blokady Federacji Rosyjskiej. "A Putin będzie musiał albo zdecydować się na uderzenie nuklearne (z gwarancją zniszczenia samej Rosji), albo się wycofać" - dodał. Inny scenariusz zakłada, że NATO nie postawi Białorusi ultimatum pod groźbą wojny, ale odpowie "za pośrednictwem Ukrainy", co miałoby swoje konsekwencje zarówno na Białorusi, jak i w Rosji. Heraszczenko nie doprecyzował jednak, jak ta odpowiedź miałaby wyglądać. "Innym możliwym rezultatem (prowokacji na granicy - red.) mogłoby być odrzucenie idei 'przedłużającej się wojny'. Wszystkie opcje negocjacji z Rosją zostaną odrzucone przez Zachód. Ukrainie zostanie dostarczona cała broń, o którą tylko Kijów prosi" - dodał Heraszczenko. Jak napisał, w przypadku prób prowokacji na polskiej granicy istnieje także możliwość zniesienia zakazu używania broni z państw NATO na terytorium Rosji. "Dlatego prawdopodobieństwo sabotażu ze strony Grupy Wagnera w Polsce jest niezwykle niskie, ponieważ nie wróży to żadnych korzyści ani dla Rosji, ani dla Białorusi" - dodał Heraszczenko. Wagnerowcy na Białorusi. Polski rząd uspokaja W podobnym tonie wypowiada się pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej Stanisław Żaryn. Podkreślił, że wagnerowcy nie jadą na Białoruś po emeryturę, ale by realizować misje Kremla. - Pojawienie się wagnerowców na ćwiczeniach wojskowych okolicach Brześcia nie jest zaskakujące - zaznaczył. - Polska wzmacnia granice z Białorusią, trzyma rękę na pulsie, przygotowuje się do neutralizowania nowych wyzwań i zagrożeń dla Europy, przede wszystkim dla wschodniej flanki NATO - dodał. Pełnomocnik przypomniał, że wagnerowcy od lat realizują misje dla Kremla na całym świecie i ich pobyt na Białorusi wiąże się z jedną z nich. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!