Od 9 maja Rosjanie opanowali 278 km kwadratowych terytorium Ukrainy. To największy obszar jaki udało się zająć armii Władimira Putina w ciągu ostatniego półtora roku wojny przeciwko Ukrainie - podała w czwartek agencja AFP. Głos w sprawie sytuacji w Ukrainie zabrał rosyjski opozycjonista Michaił Chodorkowski, który w mediach społecznościowych porównał m.in. środki, jakie przeznacza na wojnę Roja oraz Zachód. Wojna w Ukrainie. Michaił Chodorkowski nie ma złudzeń Jak zauważył były oligarcha, Władimir Putin "wydaje na wojnę około 120 miliardów dolarów rocznie - co stanowi 5,4 proc. rosyjskiego PKB wynoszącego 2,2 tryliarda dolarów - przy czym najczęściej używany rosyjski pocisk kosztuje około 500 dolarów". Chodorkowski dodał, że europejska pomoc dla Kijowa w ciągu dwóch lat wyniosła 88 miliardów dolarów, czyli około 0,25 proc. unijnego PKB. "Przy czym pociski kosztują od 5 tys. do 8 tys. dolarów" - zaznaczył. Sprawdź, jak przebiega wojna na Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja. "Oznacza to, że jeśli uwzględnimy wkład amerykański, Putin przewyższa produkcję Zachodu co najmniej 2,5:1. W tym roku, bez wsparcia USA, stosunek ten wzrośnie do 4:1" - podsumował Chodorkowski. "Charków upadnie w ciągu roku, a Odessa w przyszłym" Następnie opozycjonista zwrócił uwagę na kolejną - po finansowej - dysproporcji między Rosją a Ukrainą. "Na początku wojny populacja Rosji wynosiła 142 milionów w porównaniu z 40 milionami Ukrainy - stosunek około 3,5:1. Teraz, dwa lata później, ten stosunek wynosi 7:1. A mimo to żądamy, aby Ukraina kontynuowała walkę - ale czym?" - podkreślił w analizie zamieszczonej na platformie X. Chodorkowski odniósł się również do trudnej sytuacji na wschodzie Ukrainy. Jak stwierdził, przy obecnym tempie rosyjskiej ofensywy "Charków upadnie w ciągu roku, a Odessa - w przyszłym". Według przedsiębiorcy, do 2026 roku Ukraina będzie w stanie utrzymać jedynie partyzancki opór i to na niewielką skalę - co ma być według Chodorkowskiego i tak optymistycznym scenariuszem. "Lwów zostanie zachowany, jeśli do miasta wkroczą wojska polskie, w ramach NATO. Jest to scenariusz bardziej optymistyczny, pod warunkiem, że mimo wszelkich wyzwań Siły Zbrojne Ukrainy będą kontynuować swój bohaterski opór" - dodał. Według Chodorkowskiego, jeśli Władimir Putin zajmie Ukrainę "nie uspokoi się" i nadal będzie zagrażał kolejnym państwom. "Bardziej prawdopodobne jest, że po zakończeniu wojny rosyjscy żołnierze będą na granicy Polski. Dołączy do nich część Ukraińców, urażonych zdradą Zachodu i potrzebujących środków do życia, zmuszonych do wstąpienia do zjednoczonej armii rosyjsko-ukraińskiej pod rosyjskim dowództwem" - spekulował, podkreślając, że "podobna dynamikę" widziano w Donbasie. Opozycjonista i były więzień polityczny utrzymuje, że scenariusz ten jest wysoce prawdopodobny. Jak dodaje, istnieje jednak sposób, aby temu zapobiec i jest nim "wzmożenie przez kraje zachodnie wysiłków na rzecz pomocy Ukrainie". Władimir Putin nie chce nowych terytoriów tylko wojny? "Bez wsparcia sojuszników nie można oczekiwać, że Ukraina będzie w stanie odpierać inwazję w nieskończoność. Putin z pewnością ma poparcie swoich sojuszników. Xi Jinping powiedział, że współpraca chińsko-rosyjska nie ma granic" - napisał Chodorkowksi, przypominając deklaracje, które padły po spotkaniu prezydenta Rosji z chińskim przywódcą. W ocenie byłego oligarchy, kiedy demokracje nie potrafią się zjednoczyć i podjąć zdecydowane działania, dyktatorzy czują się bezkarni. Jak dodał, Władimir Putin w rzeczywistości nie potrzebuje dodatkowego terytorium, ale wojny jako takiej - dla swoich wewnętrznych celów. "A słaby Zachód jest dla niego wspaniałym celem Jeśli Zachód ma nadzieję wciągnąć światowych autokratów w wojnę światową, to jest na dobrej drodze do realizacji tego celu" - podsumował. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!