Na zakończonej w niedzielę konferencji, która jest jednym z najważniejszych dorocznych spotkań światowych przywódców, byli m.in. prezydent Francji Emmanuel Macron, premier Kanady Justin Trudeau, sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, sekretarz stanu USA Mike Pompeo, szef Pentagonu Mark Esper, przewodnicząca Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi czy minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. Tymczasem jedynym przedstawicielem Wielkiej Brytanii czynnie uczestniczącym w którymkolwiek z paneli dyskusyjnych - zresztą ostatnim - był Mark Sedwill, mało rozpoznawalny dla szerszej publiczności doradca premiera ds. bezpieczeństwa narodowego, który na dodatek przyjechał do Monachium, przerywając urlop z rodziną. Natomiast jedynym reprezentantem rządu był James Cleverly, wiceminister spraw zagranicznych ds. Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej oraz rozwoju międzynarodowego, ale to stanowisko objął zaledwie w czwartek, poza tym nie uczestniczył w konferencji jako panelista. Johnson odrzucił zaproszenie Co więcej, jak podała Sky News, organizatorzy tegorocznej konferencji zaprosili premiera Borisa Johnsona do udziału w sesji otwierającej, czyli najbardziej prestiżowej. Szef brytyjskiego rządu jednak odrzucił tę propozycję. Podczas trzydniowej konferencji organizatorzy i uczestnicy kilka razy w mniej lub bardziej zawoalowany sposób wyrazili swoją dezaprobatę dla faktycznego zignorowania przez Londyn wydarzenia. "To wspaniale, że jest pan tutaj, ale byłoby nawet jeszcze lepiej, gdyby inne osoby z pańskiego rządu były obecne" - powiedział moderator przedstawiając Sedwilla. "Szanujemy wolę Brytyjczyków, by podejmować własne decyzje, ale... Mam nadzieję, że nie jest to zwiastun odejścia od multilateralizmu" - powiedziała Nancy Pelosi. "Wielka Brytania straciła z powodu nieobecności" Sky News komentując niski szczebel brytyjskiej delegacji podkreśla, że wiele kluczowych spraw podczas tego typu konferencji omawianych jest podczas prywatnych rozmów, a do takich kluczowa jest obecność co najmniej ministra spraw zagranicznych, a najlepiej premiera. "Przez te trzy dni Wielka Brytania straciła z powodu swojej nieobecności. Wspominano o tym publicznie i drwiono z niej prywatnie. Jeśli rząd poważnie podchodzi do wielokrotnie powtarzanego po brexicie hasła 'Globalna Brytania', to musi być na takich spotkaniach. Nie tylko po to, by pokazać twarz, ale by pokazać zaangażowanie, siłę i cel. Zbyt wiele osobistości ze świata już uważa, że Wielka Brytania jest krajem tracącym wpływy, a w tym tygodniu ten pogląd tylko się umocnił" - uważa wysłannik Sky News na Monachijską Konferencję Bezpieczeństwa.