Putin i Erdogan "mają zapewnić wsparcie logistyczne, jeśli chodzi o jak najszybszy przelot jak największej liczby migrantów do Mińska", aby stamtąd mogli się oni "przedostać się przez granice UE" - pisze w poniedziałek "Bild". Rola Aeroflot i Turkish Airlines w przemycie Kilku wysokich rangą berlińskich urzędników ds. bezpieczeństwa potwierdziło w rozmowie z "Bildem", że rosyjski Aerofłot (51 proc. udziałów państwowych) i tureckie Turkish Airlines (49 proc. udziałów państwowych) "w decydującym stopniu przyczyniają się do lotniczego przemytu (migrantów) na Białoruś". Szef federalnego związku policji Heiko Teggatz również potwierdził w rozmowie z dziennikiem: - Aeroflot i Turkish Airlines odgrywają główne role w przemycie. Teggatz obawia się, że UE "bardzo trudno będzie nałożyć sankcje na zaangażowane (w ten proceder) linie lotnicze", ponieważ odgrywają one ważną rolę w ruchu lotniczym w Unii Europejskiej; łatwiej będzie ukarać białoruskie linie lotnicze "Belavia". 57 lotów tygodniowo Od ubiegłego tygodnia do końca marca na lotnisku w Mińsku obowiązuje zimowy rozkład lotów. "Pokazuje on oszałamiającą liczbę 57 lotów tygodniowo na Bliski Wschód, w tym do tak egzotycznych miejsc jak Erbil w północnym Iraku, Damaszek w ogarniętej wojną domową Syrii i Ras Al-Chajma w najbiedniejszym z Emiratów Arabskich" - pisze dziennik. Podczas gdy "większość miejsc docelowych lotów lub domniemanych punktów odbioru nielegalnych migrantów jest obsługiwana przez Belavię, Turkish Airlines lata dwa razy dziennie ze Stambułu do Mińska, a Aeroflot lata cztery razy dziennie z Moskwy do stolicy Białorusi" - podaje "Bild". Dziennik "Welt" poinformował, że "w najbliższym czasie loty z Bliskiego Wschodu mogą być obsługiwane przez pięć kolejnych lotnisk na Białorusi. Zostałyby one przekształcone z lotnisk krajowych w międzynarodowe. Jedno z nich znajduje się w Grodnie, zaledwie 20 kilometrów od granicy z Polską". Co więcej, "migranci nie tylko przybywają bezpośrednio z Bliskiego Wschodu, ale także przez Moskwę". "Perfidne i nieludzkie zachowanie Łukaszenki" "Welt" cytuje w poniedziałek rzeczniczkę niemieckiego MSZ, która poinformowała, że istnieją "sygnały, iż reżim w Mińsku ciągle wysyła ludzi na granicę, częściowo siłą, pomimo niesprzyjających warunków i zimowych temperatur". Trwają prace nad wspólną odpowiedzią UE "na to perfidne i nieludzkie zachowanie (prezydenta Białorusi Alaksandra) Łukaszenki". Białoruś odrzuca jednak wszelkie oskarżenia o organizowanie napływu nielegalnych migrantów do graniczących z nią krajów UE. Według oficjalnej narracji białoruskich władz obywatele krajów Bliskiego Wschodu, którzy w ostatnich miesiącach masowo przylatują na Białoruś, by później nielegalnie przekroczyć granicę z UE, to turyści, którzy w kraju przebywają legalnie.