Zdaniem białoruskiego satrapy, Zachód od pewnego czasu przygotowuje konkretny plan siłowej zmiany władzy w Mińsku. Ma być to widoczne nie tylko w wypowiedziach polityków i ekspertów, ale także w konkretnych działaniach. - Jeśli chodzi o Białoruś, to mogę zauważyć, że w Polsce, na Litwie i niestety na Ukrainie szkoli się członków nielegalnych grup zbrojnych. Podejmuje się próby tworzenia uśpionych komórek ekstremistycznych. Świadczą o tym konkretne fakty - stwierdził. Łukaszenka przypomniał, że podległe mu służby kilkukrotnie zapobiegły atakom terrorystycznym na terenie kraju. Przejęte zostały m.in. materiały wybuchowe, które miały zostać użyte przez zamachowców. - Ten fakt pokazuje, że nie zostawią nas w spokoju - podkreślił dyktator. Wojna hybrydowa W swoim przemówieniu Alaksandr Łukaszenka zwrócił uwagę na szereg działań, które podpiąć można pod określenie wojny hybrydowej. Polityk stwierdził m.in., że celem krajów wrogich Wspólnocie Niepodległych Państw jest przejmowanie i skuteczne zarządzanie propagandą kierowaną przez media społecznościowe. - Jednym z kluczowych dziś zagrożeń jest oddziaływanie informacyjne i psychologiczne. Rozpowszechnienie świadomie nieprawdziwych, fałszywych informacji. Celem takich działań jest podważanie autorytetu naszych państw na arenie międzynarodowej - zauważył. Paniczny strach przed oddaniem władzy Dzisiejsze tezy stawiane przez Łukaszenkę to kolejny atak skierowany w Polskę i potwierdzenie panicznego strachu przed oddaniem władzy, twierdzi białoruski dziennikarz Siarhiej Pielasa. Zdaniem opozycjonisty, dyktator z Mińska jest przerażony perspektywą zamachu stanu, którego mogliby dokonać żołnierze Pułku Kalinowskiego, czyli Białorusini walczący po stronie Ukrainy w wojnie z Rosją. - Łukaszenka nie chce oddać amunicji (Rosji - red.) ze względu na ogromny strach przed wejściem na teren Białorusi dywersantów i żołnierzy Pułku Kalinowskiego. Boi się powtórki z tego co dzieje się w obwodzie biełgorodzkim - podkreślił. - Według uzyskanych informacji Białoruś ma broń do walki z dywersantami na trzy miesiące działań bojowych. Jeżeli oddadzą część amunicji to tych zapasów będzie znacząco mniej i nie będzie żadnych możliwości uzupełnienia - dodał Pielasa.