Alaksandr Łukaszenka sprzedał nasz kraj Putinowi - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" szef białoruskiej organizacji antyrządowej BYPOL i ruchu partyzanckiego Alaksandr Azarau. W rozmowie z dziennikiem Azarau został zapytany między innymi o kulisy uszkodzenia rosyjskiego samolotu A-50. Ataku z wykorzystaniem dronów dokonali "białoruscy partyzanci, uczestnicy planu 'Pieramoha' (zwycięstwo - red.)". "Wyjechali już z kraju i są w bezpiecznym miejscu" - zaznaczył szef białoruskiej organizacji antyrządowej BYPOL. "Pokojowe przemiany? To śmieszne" "Białoruś jest okupowana przez wojsko rosyjskie. Aleksander Łukaszenko sprzedał nasz kraj Putinowi. Białorusini walczą więc o swoją niepodległość, o swoją ojczyznę. Trwa wojna" - dodał Azarau. Został też zapytany o możliwość demokratycznych przemian na Białorusi. "Pokojowe przemiany? To śmieszne. Chyba że siłą zmusimy Łukaszenkę, by usiadł do stołu. Innych opcji nie ma" - zaznaczył. "Dzisiaj najważniejszym celem KGB Białorusi jest to, by opozycja nie miała skrzydła siłowego. Chcą pozbawić opozycję struktur siłowych. Musimy walczyć, nic innego nam nie pozostaje. Chcielibyśmy przemian pokojowych, ale przygotowujemy się do najgorszego" - wskazał. Plan Pieramoha Wskazał, że do planu "Pieramoha" zgłosiło się około 200 tysięcy Białorusinów. "Każdy z nich potencjalnie może zostać partyzantem, w zależności od tego, co umie. Są wśród nich zarówno kobiety, jak i emeryci. Są gotowi do wyzwolenia Białorusi i zrobią wszystko, co w ich mocy" - zapewnił. Azarau został również spytany o tworzenie białoruskich "chorągwi" i "pospolitego ruszenia białoruskiego", które ogłosił jesienią zeszłego roku Zjednoczony Gabinet Przejściowy białoruskiej opozycji. "Utworzyliśmy nasze chorągwie we wszystkich dużych polskich miastach, już około dziesięciu. Skupiają one Białorusinów, którzy chcą zdobyć doświadczenie wojskowe, by w przyszłości wyzwalać Białoruś" - tłumaczył. "Praktycznie to ma wyglądać tak, że w odpowiednim momencie powinni się znaleźć na Białorusi i uczestniczyć w wyzwoleniu naszego kraju. Nie tworzymy wojska, które z terytorium innego kraju będzie dokonywało jakiegoś ataku na Białoruś, w żadnym wypadku. Nikt nam na to nie pozwoli i to nie ma sensu" - dodał. Azarau wyjaśnił, że organizacje finansują Białorusini poprzez zrzutki internetowe. Uczestniczy "pospolitego ruszenia" mają też korzystać z własnych, prywatnych środków. "Zrzucają się i wynajmują np. strzelnicę czy sale sportowe. Trenują też w lasach, tam nie trzeba płacić" - powiedział lider ruchu BYPOL.