W trakcie spotkania z przedstawicielem Centralnej Komisji Wyborczej Łukaszenka podkreślił, że zbliżające się wybory mają być otwarte na obserwatorów z różnych krajów świata. Jego zdaniem, będzie to potwierdzenie, że Białoruś przeprowadza w pełni legalne wybory, w przeciwieństwie między innymi do Stanów Zjednoczonych. - Nie mamy nic do ukrycia. We właściwym czasie, kiedy nadejdzie czas wyborów, kiedy uznamy to za konieczne, zaprosimy obserwatorów. Żeby mogli zobaczyć, jak będą przebiegać wybory. Żeby nam nie zarzucano, że robimy wybory, jak tam w Ameryce - stwierdził. - Po wyborach strzelają do ludzi, jakieś korespondencyjne i tak dalej, fałszerstw jest dużo. To już dziś widać. Musimy uczciwie przeprowadzić te wybory - dodał. Jednocześnie dyktator z Mińska z dumą podkreślił, że jest przekonany o zaufaniu społeczeństwa do niego i polityków w Mińsku, co zostanie wyrażone w wynikach. - Około 80 proc. dziś jednoznacznie popiera kurs, który ustaliliśmy. Dlaczego mam się bać? No cóż, nadal będziemy walczyć o te 20 proc., które się wahają i są przeciw. Mówię to jako prezydent - zapowiedział. Wybory 2024 25 lutego 2024 roku odbędą się wybory posłów do parlamentu oraz rad lokalnych. Pierwszy raz w historii głosowanie odbywać się będzie tylko jednego dnia. Wynika to ze zaktualizowanych przepisów Konstytucji Białorusi. Po ogłoszeniu wyników wyborów do składu Ogólnobiałoruskiego Zgromadzenia Ludowego nowo wybrani politycy będą mieli 60 dni na zorganizowanie pierwszego posiedzenia. Najpóźniejszym terminem będzie zatem 25 kwietnia. Fałszerstwo w wyborach prezydenckich 2020 Zapowiedzi Alaksandra Łukaszenki nijak mają się do wyborczej rzeczywistości na Białorusi. Niezależni eksperci i analitycy podkreślają, że zbliżające się wybory będą powtórką tego, co wydarzyło się w 2020 roku. W wyborach prezydenckich, które według narracji dyktatury ponownie wygrał Alaksander Łukaszenka, naliczono cały szereg nieprawidłowości, w tym zakłamanie wyników końcowych. Jeszcze w trakcie kampanii wyborczej dwaj najpoważniejsi kandydaci Wiktar Babryka i Siarhiej Cichanouski zostali zatrzymani i osadzeni w więzieniu. Zgodnie z oficjalnymi wynikami, Alaksander Łukaszenko zdobył 80 procent głosów obywateli. Drugie miejsce zajęła Swiatłana Cichanouska z wynikiem zaledwie 10 procent. To wywołało ogromne poruszenie wewnątrz kraju oraz poza granicami. Na dzień dzisiejszy wyników nie uznają 24 kraje w tym m.in. Polska, Wielka Brytania, Włochy, Francja, Kanada czy Belgia. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!