Pożary w Los Angeles w USA pochłonęły już życie co najmniej 25 osób, strawiły 12 tysięcy budynków na łącznej powierzchni setek kilometrów kwadratowych i wymusiły ewakuację około 90 tysięcy mieszkańców. Dwa z trzech ognisk są opanowane w około 35 proc., a skala śmiertelnego żniwa zapewne będzie jeszcze poważniejsza. Podczas gdy strażacy walczą z żywiołem na ziemi i z nieba, w sieci zaczęło roić się od teorii spiskowych i fake news’ów. Internauci - także ci prominentni - nierzadko prześcigają się w tworzeniu kreatywnych koncepcji, tłumaczących "faktyczne" powody powstania kataklizmu. Pożary w USA. Trump i Musk snują teorie spiskowe Na czele stawki znalazł się Donald Trump, twierdzący, że odpowiedzialnym za wybuch pożarów jest demokratyczny gubernator Kalifornii Gavin Newsom. Prezydent elekt zarzucił mu, że "odmówił podpisania deklaracji o przywróceniu zasobów wodnych" pochodzących z deszczówki i topniejących śniegów, by ochronić "bezwartościową rybę zwaną stynką" w delcie rzeki Sacramento-San Joaquin przy San Francisco. Zdaniem Trumpa polityka Newsoma doprowadziła do niedoborów wody na terenach zagrożonych pożarami. Rzecznik przyszłej głowy państwa nazwał takie działanie "radykalnie lewicowymi interesami ekologicznymi". Biuro gubernatora i urzędnicy odpowiedzialni za gospodarkę wodną zaprzeczyli jednak, by pomysł Trumpa mógłby jakkolwiek złagodzić skalę pożarów. Według innej koncepcji, suflowanej przez obóz republikanów, za skalę kataklizmu odpowiada popierana przez demokratów polityka różnorodności (DEI). Zwolennicy teorii obarczają winą Kristin Crowley - od marca 2022 roku pierwszą w historii kobietę na czele straży pożarnej w Los Angeles (LAFD). Ich zdaniem Crowley została powołana ze względu na swoją płeć i orientację seksualną, a nie kompetencje, co wpływa negatywnie na jakość usług i bezpieczeństwa publicznego. Twierdzenia poparli między innymi bliski współpracownika Trumpa Elon Musk czy aktor James Woods, który znalazł się wśród ewakuowanych. Znany z popularyzowania teorii spiskowy prawicowy dziennikarz Alex Jones napisał z kolei na platformie X, że pożary w Los Angeles to "część większego globalistycznego spisku, mającego na celu wywołanie wojny gospodarczej i deindustrializację USA", by ostatecznie "doprowadzić do całkowitego upadku państwa". Elon Musk podał dalej wpis, dodając od siebie krótko: "To prawda". Pożary w Los Angeles. Spiskowcy obwiniają demokratów Większość teorii w ogóle obwinia demokratów - na poziome federalnym i lokalnym. Przeciwnicy administracji Joe Bidena stwierdzili, że wybuch pożarów to efekt militarnego i finansowego wpierania Ukrainy i Izraela. Ich zdaniem rządzący wydają tyle na pomoc swoim międzynarodowym sojusznikom, że brakuje im funduszy na służby ratunkowe i walkę ze skutkami zmian klimatycznych w kraju. Bardziej radykalni przekonują, że wszystkie trzy pożary wokół Los Angeles wybuchły w tym samym czasie, co mają potwierdzać nagrania z satelitów. To ma być z kolei efektem użycia zaawansowanej broni DEW - czyli laserowej broni elektromagnetycznej, mogącej niszczyć cele punktowo. W rozprzestrzenianiu się ognia władze natomiast mają stosować jakoby znane sobie techniki kontrolowania pogody - siła wiatru i jego kierunek zostały rzekomo dostosowane tak, by zwiększyć starty osób prywatnych. Co o tym wszystkim świadczy? Spiskowcy twierdzą, że dowodami są zdjęcia wskazujące na spalone domy i samochody, a tuż obok nich ocalałe palmy czy plastikowe kontenery na śmieci. Po co to wszystko? Część użytkowników uważa, że gubernator Kalifornii chce przekazać pogorzeliska w ręce deweloperów pod nowe inwestycje, czemu Gavin Newsom jednoznacznie zaprzecza. Inne teorie sugerują, że na zlecenie deweloperów działają bezdomni, którzy trudnią się podpalaniem. Kolejne, że chodzi o przyspieszenie budowy sieci szybkich kolei i realizację koncepcji miasta 15-minutowego. Hollywood na celowniku. Teorie spiskowe wokół pożarów Suchej nitki nie zostawiono także na prominentnych mieszkańcach Hollywood i Beverly Hills, gdzie pożary strawiły wiele domów i rezydencji. Konspiratorzy uznali, że bogaci celebryci przyczynili się do wzniecenia ognia, by spalić swoje wille, a wraz z nimi dowody obciążające ich w nierzadko poważnych przestępstwach. Jedna z głównych koncepcji obrosła wokół rapera Seana "Diddy'ego" Combsa, który ma około 100 zarzutów o wykorzystywanie nieletnich podczas zakrapianych imprez z nielegalnymi substancjami. Celebryta ma także dysponować "listą Diddy’ego", na której znajduje się rzekomo wiele znanych nazwisk zamieszanych w sprawę - im również miało zależeć na wznieceniu ognia. Inni, wątpiący w naturalne przyczyny wybuchu pożarów, skierowali swoje oczy na położone w Pacific Palisades centrum edukacyjne Getty Villa i pobliskie muzeum sztuki Getty, w podziemiach których w niejasnych okolicznościach przetrzymywanych ma być tysiące ludzi, także dzieci. Los Angeles a teorie spiskowe. Ekspertka wyjaśnia mechanizm O to, dlaczego wokół tragedii w Mieście Aniołów pojawiło się tyle niejasnych historii, spytaliśmy Elizę Kotowską - analityczkę z Instytutu Kościuszki, specjalizującą się dziedzinie bezpieczeństwa cyfrowego. - Teorie spiskowe zwykle osiągają szczyt popularności w czasie kryzysów. Ludzie dążą do stabilności, a te oferują im poczucie kontroli - wskazuje ekspertka. Jak zaznacza, czynniki naturalne i naukowe bywają niekiedy zbyt skomplikowanym lub niewiarygodnym zbiegiem okoliczności, dlatego niektórzy - często pod wpływem strachu, gniewu, frustracji i bezradności - wolą wierzyć w celowe działanie jakichś grup. Wszystkiemu sprzyjają media społecznościowe, które błyskawicznie rozpowszechniają te twierdzenia, czemu pomagają algorytmy. - Ciekawym zjawiskiem psychologicznym jest to, że wiara w teorie spiskowe może dawać poczucie przynależności do "oświeconej" grupy, która zna "prawdę", odróżniając ją od tych, którzy są "oszukani" - mówi w rozmowie z Interią Eliza Kotowska. Jak dodaje, to prowadzi do powstawania "komór echa", znanych też jako bańki informacyjne, w których ludzie otaczają się zgodną z ich wcześniejszymi przekonaniami narracją. Ukraina i Izrael winnymi wielkich pożarów? "To może wydawać się wiarygodne" Analityczka zwróciła uwagę na teorię przypisującą winę za pożary finansowej pomocy Białego Domu dla Izraela i Ukrainy. - Taka narracja odwołuje się do trwającej debaty narodowej na ten temat. Ponieważ narracje sugerujące, że problemy wewnętrzne USA wynikają z wydatków na konflikty zagraniczne już wcześniej krążyły, twierdzenie, że problemy straży pożarnej wynikają z braku funduszy, może wydawać się wielu osobom wiarygodne - tłumaczy. Specjalistka wskazuje również, że promowanie niektórych z teorii przez Donalda Trumpa i Elona Muska nadaje im wiarygodności, dlatego mają one jeszcze więcej odbiorców. - Łączenie polityki DEI z pożarami, nie tylko rozpowszechnia nieprawdziwe informacje, ale także wzmacnia szkodliwe narracje stygmatyzujące - wyjaśnia. Jak walczyć z dezinformacją? Edukacja, przejrzystość i nowe przepisy Eliza Kotowska podkreśla, że walka z dezinformacją powinna być integralną częścią edukacji, co potwierdzają renomowane badania Pew Research Center - analiza wykazała, że 64 proc. dorosłych, uczestniczących w szkoleniach dotyczących weryfikacji informacji, lepiej oceniało wiarygodność źródeł, a to zmniejsza podatność na teorie spiskowe. - Aby to zmienić, edukacja medialna powinna zaczynać się już w szkole, by uczyć dzieci krytycznej oceny informacji i kontynuować ją wraz z rozwojem technologii - mówi nam ekspertka i zaznacza, że przeprowadzenie kursów jest również potrzebne wśród osób dorosłych i starszych. Niezbędna jest także transparentność działań instytucji publicznych, polityków i mediów, które powinny unikać sensacyjnych nagłówków. Analityczka stwierdziła też, że w przeciwdziałaniu dezinformacji potrzeba nam nowych przepisów, ale starannie przemyślanych, aby nie ograniczyć fundamentalnej dla demokracji wolności słowa. Jej zdaniem należy zwiększyć prawną odpowiedzialność platform internetowych za publikowane treści i stworzyć zapisy wzmacniające międzynarodową współpracę w zakresie wykrywania i ograniczania fake newsów. Pożary w Los Angeles to efekt zmian klimatu i zaniedbań Jaka jest więc prawda w sprawie pożarów w Los Angeles? Według ekspertów to efekt zmian klimatu - wzrost temperatur spowodował wieloletnie susze, co z kolei przy wyjątkowo silnych wiatrach zmieniło roślinność w naturalną podpałkę. Specjaliści podkreślają, że do zaprószenia wystarczy zaledwie iskra, będąca efektem nawet pojedynczego wyładowania atmosferycznego, efektu soczewki lub - świadomego bądź nie - czynnika ludzkiego. Problem suszy i rozprzestrzeniania się ognia wznieca także niewłaściwa bądź przestarzała infrastruktura w regionie. Winne może być też lokalne społeczeństwo, które nieroztropnie gospodaruje wodą (marnuje się ją np. na wielkie pola golfowe na środku pustyni czy przydomowe ogródki, które w tym klimacie wymagają stałego podlewania). Ponadto na tym obszarze Kalifornii od setek lat występują niedobory wody. W XIX wieku i w pierwszej połowie XX wieku dochodziło w związku z tym do "wojen o wodę" między farmerami i hodowcami zwierząt a miastem. Bezpośrednim powodem konfliktów były właśnie prawa o dostęp do tego naturalnego dobra. Fake newsy wokół pożarów. Jak odróżnić AI od rzeczywistości? Co z nagraniami satelitarnymi, sugerującymi nagły wybuch pożarów w tym samym czasie? W rzeczywistości rozpowszechniane masowo materiały pochodzą z września 2024 roku, a ponadto zostały bardzo przyspieszone i jedynie sprawiają takie wrażanie. Służby potwierdzają, że styczniowe ogniska pojawiły się faktycznie w odstępnie przynajmniej kilku bądź kilkunastu godzin. A zdjęcia ocalałych wśród pogorzeliska palm? Eksperci wskazują, że drzewa te często stawiają czoła pożarom ze względu na swoją grubą korę i wysoką zawartość wilgoci. W sieci nie zabrakło także zdjęć i nagrań wygenerowanych przez sztuczną inteligencję, przedstawiających słynny napis "Hollywood" w ogniu. Tam płomienie jednak nie dotarły wcale. Internet obiegły też filmy przedstawiające strażaków, którzy z uwagi na niedobór sił i środków, gaszą pożary rzekomo przy użyciu damskich torebek. Rzecznik LAFD wyjaśnił jednak, że to standardowe płócienne worki gaśnicze przeznaczone do powstrzymywania niewielkich zarzewi. Jak więc odróżnić prawdziwy obraz od fałszywego? Eliza Kotowska podkreśla, że warto sprawdzać szczegóły grafik i nagrań, ponieważ AI wciąż jest niedoskonałe. Można też skontrolować metadane pliku, czyli informacje o aparacie, dacie i godzinie wykonania fotografii. Niezmienne należy też sięgać przede wszystkim po oficjalne informacje, rzetelne źródła i sprawdzonych autorów. Sebastian Przybył Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na: sebastian.przybyl@firma.interia.pl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!