- Znajdujemy się w samym centrum procesu transformacji w kierunku bardziej zdekarbonizowanej energii - napisał w odpowiedzi na pytanie Interii o politykę klimatyczną UE, komisarz ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton. Europejski Zielony Ład I faktycznie, transformacja klimatyczna to jeden z najważniejszych priorytetów, jakie postawiła sobie na najbliższe lata Unia Europejska. Wiążącym celem Europejskiego Zielonego Ładu (ang. Green Deal), czyli przedstawionego jeszcze w grudniu 2019 r. przez szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen planu działania w zakresie unijnej polityki klimatycznej, stało się obniżenie do 2030 r. emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 55 proc. w porównaniu z poziomem emisji w 1990 r. i osiągnięcie przez UE neutralności klimatycznej do 2050 r. - Unijna polityka klimatyczna od lat zmierza w kierunku, który jest podyktowany koniecznością walki ze zmianami klimatu spowodowanymi rosnącym poziomem emisji gazów cieplarnianych - tłumaczy Paweł Wróbel, dyrektor RE-Source Poland i BalticWind.EU. Jak dodaje, realizacja tej polityki na gruncie europejskim wiąże się z koniecznością dekarbonizacji, czyli odchodzenia od paliw kopalnych, koniecznością przejścia na odnawialne źródła energii i rozwijania efektywności energetycznej tak, żeby optymalizować wykorzystanie energii w sposób jak najbardziej oszczędny. Konkretne reformy na rzecz transformacji energetycznej zawarte zostały w pakiecie Gotowi na 55 (Fit-For-55), nad którym wciąż trwają prace. Jak mówią eksperci to pierwszy taki pakiet w historii UE skupiający całościowo wszystkie unijne inicjatywy na rzecz walki ze zmianami klimatu. Tymczasem Komisja Europejska szacuje, że do 2050 r. zapotrzebowanie na energię elektryczną podwoi się. - Wszystkie firmy, z którymi rozmawiałem mówiły to samo: potrzebujemy energii elektrycznej. Dużej ilości energii elektrycznej. Energii o obniżonej emisyjności. Energii elektrycznej, która jest nie tylko zdekarbonizowana, ale także dostępna po niskich kosztach i w sposób ciągły - napisał w artykule opublikowanym w październiku 2021 roku Breton. Czas na energię atomową? Unijny komisarz nie ukrywa, że jego zdaniem jedynym wyjściem, by zapewnić Europejczykom dostęp do stabilnej energii elektrycznej jest atom. - Europa będzie potrzebowała energii jądrowej, aby zapewnić stabilną i bezemisyjną produkcję energii elektrycznej - przekonuje Breton. - Należy również przypomnieć, że istniejące elektrownie jądrowe mają bardzo niskie krańcowe koszty produkcji, a na koszty te nie mają wpływu wahania cen paliw kopalnych czy węgla - dodaje komisarz dla Interii. Ale nic za darmo - aby osiągnąć cele pakietu Fit for 55, Unia będzie musiała zainwestować 390 mld euro rocznie, w sam atom - 500 mld euro do 2050 r. Atom. Różne podejścia krajów członkowskich Tymczasem państwa członkowskie prowadzą sprzeczną politykę dotyczącą energii jądrowej. Niemcy do końca tego roku zamierzają całkowicie z niej zrezygnować, zamknąć ostatnie trzy działające w kraju elektrownie atomowe i postawić na odnawialne źródła energii (OZE). Natomiast Francja odwrotnie - planuje w atom inwestować (w energię odnawialną też). Prezydent Macron ogłosił jeszcze w tym miesiącu, że państwowy koncern EDF w najbliższych latach wybuduje łącznie 14 nowych reaktorów jądrowych, w tym sześć nowych reaktorów EPR2. Według Pawła Wróbla nie ma nic złego w tym, że państwa członkowskie realizują własną agendę klimatyczną. - Polityka unijna nie wyznacza docelowego miksu energetycznego dla każdego państwa, tylko wyznacza cele. A kto i w jaki sposób do nich dojdzie leży po stronie państwa członkowskiego. Jeśli Francja ma długie tradycje związane z energetyką jądrową, ma kadry naukowe, pracownicze, doświadczenie, ma firmy, które budują elektrownie, a do tego jest to energetyka, która wpisuje się w redukcję emisji to mają prawo, żeby w nią inwestować. Z kolei w polityce niemieckiej energetyka jądrowa ma etykietę negatywną, dlatego Niemcy postawili na bardzo intensywny rozwój odnawialnych źródeł energii - mówi ekspert. Równocześnie Komisja Europejska wskazuje najbardziej optymalną i pożądaną ścieżkę transformacji energetycznej podkreślając, że OZE - głównie energetyka wiatrowa i słoneczna - mają do odegrania kluczową rolę. Zgodnie z danymi KE ich udział w wytwarzaniu energii elektrycznej w UE ma ulec podwojeniu do 2030 roku, a w 2050 roku osiągnąć 84 proc. Gaz ziemny i atom jako paliwa przejściowe Ale jednak uznanie w ramach taksonomii przez Komisję Europejską gazu ziemnego i atomu jako paliw przejściowych i wciągnięcia ich na listę zielonych inwestycji, obok wiatraków, farm fotowoltaicznych i zeroemisyjnych samochodów, wywołało w UE burzę. Ostro zaprotestowały m.in. Niemcy, Austria i Luksemburg, które nawet zapowiedziały skargę na Komisję Europejską do TSUE. Za były m.in. Francja i Polska. Roland Freudenstein szef think tanku Globsec w Brukseli widzi w atomie korzyści: - Potrzebujemy atomu jako paliwa przejściowego - mówi. Zdaniem eksperta Niemcy popełniły dużą, strategiczną pomyłkę rezygnując zbyt wcześnie z energii jądrowej: - Anty-atom był jedną z podwalin światopoglądu Zielonych i przez lata ta narracja, że energia jądrowa jest niebezpieczna wsączała się w niemieckie społeczeństwo. Dlatego dzisiaj spora jego część, nawet wyborcy innych partii niż Zieloni, głęboko sprzeciwiają się atomowi. W 2011 r. doszła do tego katastrofa w elektrowni atomowej w Fukushimie i Merkel zmieniła swoje podejście do atomu o 180 stopni i zapowiedziała, że do 2022 r. Niemcy całkowicie się z niego wycofają. To był kosztowny błąd - ocenia Freudenstein. Jego zdaniem obawy społeczne wobec elektrowni atomowych mają niewielkie uzasadnienie, bo ryzyko awarii jest marginalne, zwłaszcza w Europie, gdzie nie dochodzi do trzęsień ziemi czy tsunami, które były przyczyną awarii reaktorów w Japonii. Do tego, przy obecnym rozwoju technologii, Unia Europejska będzie w stanie uporać się z zagospodarowaniem odpadów atomowych. - KE nie bez powodu uznała atom za zrównoważone źródło energii. Energia jądrowa nie wytwarza emisji i tym samym nie przyczynia się do zmian klimatu - kwituje szef brukselskiego Globsecu. Jak jednak zaznaczają eksperci, ostateczne podejście taksonomii do atomu będą jeszcze wyznaczać kryteria dotyczące gospodarki o obiegu zamkniętym, a w szczególności zagospodarowanie odpadów promieniotwórczych. Cele klimatyczne są zbyt wyśrubowane? UE chce przewodzić globalnej walce ze zmianą klimatu. Ale już dzisiaj, zdaniem części unijnych ekspertów, postawiła sobie zbyt ambitne cele, z osiągnięciem których może mieć problem. - Zostaliśmy ofiarami narracji, że planeta Ziemia umiera, bo za pomocą technologii, które obecnie posiadamy nie jesteśmy w stanie powstrzymać zmian klimatycznych, chyba że zredukujemy emisje CO2. Niestety, wygląda na to, że za ograniczenie emisji do ustalonego poziomu poniesiemy cenę w postaci naszego dobrobytu, a tego nasze społeczeństwa nie są już skłonne zapłacić - mówi Roland Freudenstein. - Rosnące ceny energii to rzeczywiście największe wyzwanie unijnej polityki klimatycznej. Na pewno jej powodzenie jest uwarunkowane akceptacją ze strony obywateli - przyznaje Paweł Wróbel. I dodaje, że nieprzypadkowo jednak jednym z punktów pakietu Fit for 55 są takie inwestycje, które mają zapewnić tani prąd oraz ciepło. Unia zapewnia także szereg funduszy i szereg środków, które mają łagodzić wzrost kosztów i cen energii. Zdaniem Freudensteina Unia będzie musiała jednak pogodzić się z tym, że pewne cele "będzie musiała przeinterpretować". - Nie osiągniemy celów klimatycznych w takim stopniu, w jakim to sobie założyliśmy i powinniśmy przywyknąć do tej myśli. Ale nawet jeśli osiągniemy tylko część z nich, to uda nam się uratować planetę - mówi. Ekspert zaznacza jednak, że UE nie może się już ze swoich ambicji wycofać: - Na tym polega dyplomacja klimatyczna, musimy dać przykład, nie możemy zrezygnować z naszych celów w sytuacji, kiedy namawiamy inne kraje, żeby się do nich przyłączyły. Przecież po to podpisywaliśmy globalne porozumienia w Kyoto czy w Paryżu. Paweł Wróbel widzi to bardziej optymistycznie: - Patrząc wstecz na unijną politykę klimatyczną, to zawsze, gdy były ogłaszane ambicje w zakresie celu redukcyjnego, OZE czy efektywności energetycznej, były one uważane przez wielu jako zbyt ambitne i nierealne. A później okazywało się, że Unia była w stanie je osiągnąć i wręcz poprzeczkę zawiesić jeszcze wyżej. Wiele wskazuje na to, że poziom redukcji emisji o 55 proc. do 2030 r. czy osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. są jednak wykonalne. Tym bardziej, że jest to ścieżka łącząca walkę o klimat z rozwojem gospodarczym na którą wkraczają kolejne państwa, w tym Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania. Jowita Kiwnik Pargana