O nietypowym rozkładzie wydatków na "pilotaż innowacyjny" informuje Biełsat. Z rządowych dokumentów wynika, że projekt "Budowa magazynu ziemniaków na 20 tysięcy ton, pierwszy kompleks rozruchowy" zostanie zrealizowany w fabryce konserw w Tołoczynie. Koszty inwestycji zostały zwiększone o ponad 2,250 mln rubli. Dodatkowe środki zostały przesunięte z innych programów. Najbardziej ucierpi system teledetekcji Ziemi, z którego "zniknie" ponad 2 mln rubli. Biełsat wskazuje, ze białoruski satelita został wystrzelony w 2012 r., a żywotność aparatu kończy się do roku 2025 włącznie. Radio Swoboda wskazuje, że pozostałe środki na magazyn ziemniaków zostaną przeniesione z finansowania organizacji naukowych Narodowej Akademii Nauk (121 tys. rubli) oraz z sekcji badań i rozwoju NAN (48 tys. rubli). "Ziemniaczana republika", "białoruska duma" Fabryka konserw w Tołoczynie to oczko w głowie białoruskiej propagandy. W listopadzie polskojęzyczny serwis agencji prasowej BiełTA chwalił się dynamicznym rozwojem produkcji frytek, który miał gwarantować zakład. Informowano wówczas o dynamice wzrostu 171 proc. rok do roku. Za czynnik decydujący uznano... zachodnie sankcje, które zostały nałożone na reżim Alaksandra Łukaszenki w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę. "Sankcje oczywiście zagrały na naszą korzyść, bo wcześniej takich produktów było bardzo dużo, a od zeszłego roku już jest dobra sprzedaż produktów krajowych. Jeśli pozostanie nadmiar ziemniaków, przetwarza się je na skrobię" - twierdził Walerij Nerozia, kierownik departamentu rolnictwa Komitetu Wykonawczego w Witebsku. O zakładzie w Tołoczynie rozpisywała się również rosyjska propaganda. Agencja Sputnik cytowana przez Biełsat w listopadzie określała Białoruś mianem "ziemniaczanej republiki". Same ziemniaki uznano za "białoruską dumę". Źródło: Biełsat, Radio Svoboda