Javier Milei w swej kampanii wyborczej wzywał do rewizji wartości odziedziczonych po peronizmie, takich, jak równość obywateli i sprawiedliwość społeczna. Mimo to pod koniec kampanii zaczął wycofywać się ze swoich najbardziej polemicznych haseł wyborczych. Należały do nich m.in. powszechny dostęp obywateli do broni palnej lub zmiany w prawie, które pozwoliłyby na swobodny rynkowy obrót organami ludzkimi dla dokonywania przeszczepów. Wybory prezydenckie w Argentynie. Stracie dwóch skrajnych wizji Mimo skrajnie odmiennych poglądów na gospodarkę i politykę oba obozy łączyło w trakcie kampanii wyborczej hasło: "domagamy się zmiany!" podyktowane nastrojami powszechnego niezadowolenia z władzy w społeczeństwie. Zarówno centrolewicowcy jak i ultraliberałowie prezentowali też niemal równie krytyczny stosunek do rezultatów rządów prezydenta Argentyny, peronisty Alberto Fernandeza uwieńczonych najwyższą w Ameryce Łacińskiej inflacją - w stosunku rocznym wyniosła 142,7 proc. Kolejnym problemem jest ponad dwustuprocentowe wywindowanie kursu dolara i zubożenie społeczeństwa o ponad 40 proc. (według obliczeń wydziału socjologii prestiżowego Uniwersytetu Katolickiego Aegentyny - UCA). Javier Milei nie ma decydującej przewagi Według najnowszych przedwyborczych sondaży Javier Milei - lider skrajnie prawicowego ruchu Libertad Avanza - Naprzód Wolność - który prowadził swą kampanię pod hasłem "Inna Argentyna nie jest możliwa z tymi, co zawsze", nie zyskał w ostatnich dniach kampanii wyborczej decydującej przewagi nad "pragmatycznym peronistą" Sergio Massą. Do udziału w głosowaniu uprawnionych jest ponad 35 milionów argentyńskich wyborców. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!