Źródłem politycznych problemów Platformy we Wrocławiu okazał się facebookowy profil "Nasz Wrocław". To tam pojawiały się treści, które można uznać za nieprzychylne dla urzędującego włodarza: kąśliwe komentarze dotyczące wypowiedzi Jacka Sutryka czy kontrowersyjny rebus. W tym ostatnim przypadku na grafice umieszczono nawet zdjęcie prezydenta bez koszulki. I pewnie nikt specjalnie by się tym nie przejął, gdyby nie fakt, że za publikacjami stoi... bliski współpracownik szefa struktur PO na Dolnym Śląsku, Maurycy Graszewicz. To o tyle pikantna informacja, że jego bezpośredni przełożony, czyli Michał Jaros, ostrzy sobie zęby na stanowisko Jacka Sutryka. - Celem nie był hejt tylko debata publiczna. Rebus był błędem, wynikał z dużego natężenia pracy i obowiązków, które uniemożliwiły weryfikację tego jednego postu - przekazał Interii Graszewicz. - Poza wszystkim, jeśli ktoś publikowanie prawdziwych wypowiedzi nazywa hejtem, to jest to raczej problem tych wypowiedzi - podkreślił. Wrocławski ratusz ma zupełnie inne zdanie: - Kupowanie botów, tworzenie memów, fejkowy profil, ma jeden cel: ośmieszać Jacka Sutryka - komentuje Przemysław Gałecki, rzecznik prezydenta Wrocławia. - Jestem pewien, że w interesie Platformy jest jak najszybsze wyjaśnienie tej sprawy. Zwłaszcza w przededniu ostatecznej decyzji PO w sprawie wskazania oficjalnego kandydata tego ugrupowania w wyborach samorządowych - podkreśla. Michał Jaros na prezydenta Michał Jaros został szefem dolnośląskiej PO w październiku 2021 r. Chociaż nie uzyskał poparcia Donalda Tuska czy Grzegorza Schetyny, wygrał wewnątrzpartyjną kampanię z prezydentem Wałbrzycha, Romanem Szełemejem. Przede wszystkim dzięki wsparciu burmistrzów i starostów. - Objechał każdy powiat, rozmawiał z działaczami, przekonywał ich do swojej wizji i kierunku, w którym chce prowadzić Platformę - na łamach "Gazety Wyborczej" zachwalał polityka jeden z jego współpracowników. Biorąc pod uwagę wybory sprzed trzech lat i to, co dzieje się teraz, wypada założyć, że Michał Jaros dokładnie planuje swoje kolejne polityczne ruchy. Także w kontekście nadchodzących wyborów samorządowych. Już w połowie grudnia parlamentarzysta ogłosił powstanie "Koalicji dla Wrocławia" z poparciem Zielonych. Nieformalnie mówi się, że to wstęp do kampanii samorządowej. Co jeszcze przemawia za taką hipotezą? Lider dolnośląskiej PO zadbał, żeby jego wyborcy o nim nie zapomnieli już na początku roku. To wówczas do wrocławian trafiło kilkaset tysięcy ulotek, które z powodzeniem można wziąć za materiały wyborcze. Zawierają m.in. fotografię posła z Donaldem Tuskiem, choć formalnie to zaproszenie do współpracy w samorządzie. Czy wrocławski poseł zaplanował zatem uderzenie w Jacka Sutryka? Czy wiedział o działaniach Maurycego Graszewicza? - Nie wiedziałem, a sprawa jest niejednoznaczna. Będziemy rozmawiać na zarządzie i wtedy zapadną decyzje. Na pewno założenie profilu na Facebooku było niepotrzebne - powiedział Interii Jaros. - Z drugiej strony, znajdowały się tam wypowiedzi prezydenta Wrocławia. Cytaty były bardzo dokładne - podkreśla szef dolnośląskiej PO. Jak stwierdził nasz rozmówca, wypowiedzi prezydenta Wrocławia "były niewłaściwie". - Ale to niestety słowa Jacka Sutryka do mieszkańców. Sposób komunikacji z wrocławianami musi się zmienić. Prezydentura to służba i misja, a nie pouczanie mieszkańców - oświadczył Jaros. Przemysław Gałecki nie wierzy, że Michał Jaros nie wiedział o profilu założonym przez jego najbliższego współpracownika. - Przecież Maurycy Graszewicz, ogłoszony przez Michała Jarosa szefem sztabu partii, obsługuje reklamowo z tego samego numeru telefonu także profil swojego szefa i kampanię PO - podnosi rzecznik prezydenta Wrocławia. "Nie zbrodnia, ale nie przystoi" Cichej wojnie między Michałem Jarosem a Jackiem Sutrykiem bacznie przyglądają się władze partii Donalda Tuska. Tuż po wybuchu afery Bogdan Zdrojewski jeden z członków zarządu dolnośląskiej Platformy domagał się "adekwatnej reakcji". I wcale nie zmienia zdania. - Chodziło o założenie strony, na której, w zachęcie, było także zbieranie informacji przeciwko konkurentowi. To mi się nie bardzo podoba. Walka w tej materii powinna się odbywać fair - powiedział Interii poseł. - Nie mamy tu (we Wrocławiu - red.) śmiertelnego wroga tylko konkurenta. Większość z nas w PO uznała, że aktywności nie są zbrodnicze, ale nie przystoją kandydatowi na prezydenta ani jego bliskiemu współpracownikowi - przekazał. W opinii parlamentarzysty strona stworzona przez Graszewicza "nie wygląda dobrze". - Linia obrony była taka, że nie chodzi o fałszywe wiadomości, a pokazanie Jacka Sutryka od strony satyrycznej. To kwestia smaku, wyczucia - usłyszeliśmy od Zdrojewskiego. - Podanie własnego numeru telefonu, jako kontaktowego, by ubogacać treści portalu, nie zapowiadało dobrego klimatu i dużej rzetelności przy prowadzeniu kampanii wyborczej - dodał. Jak przekazał nam Bogdan Zdrojewski, od "różnych osób" pojawiły się również zastrzeżenia co do pracy marketingowej Maurycego Graszewicza. - W związku z tym uznałem, że trzeba przekonać Michała Jarosa do dokonania zmiany. On przyznał, że do niej dojdzie. Na zarządzie regionu ma się pojawić informacja o zmianie szefa sztabu. Czy tak będzie? Nie dam sobie uciąć ręki - mówi polityk. Michał Jaros nie przekazał nam swojego komentarza odnośnie do odwołania jego bliskiego współpracownika z funkcji szefa sztabu dolnośląskiej PO. Maurycy Graszewicz: - Moja rezygnacja ma dać czas na przemyślenie i przeanalizowanie tej sytuacji oraz podjęcie ewentualnych decyzji w późniejszym terminie - powiedział, potwierdzając tym samym informacje Interii. Formalnie PO nie wskazała jeszcze polityka, którego ma wesprzeć w wyścigu o fotel prezydenta Wrocławia, ale Zdrojewski nie ma wątpliwości. - Do końca swojej kadencji Jacek Sutryk jest kandydatem KO, bo został wybrany z naszym poparciem. Nie chcemy wojny, która będzie szkodliwa dla interesów miasta. Zależy nam również na tym, żeby rywalizacja między ewentualnym kandydatem Michałem Jarosem i ewentualnym kandydatem Jackiem Sutrykiem, odbywała się fair - przekazał. Zarząd dolnośląskich struktur Platformy odbędzie się dzisiaj. Na naszą prośbę o komentarz nie odpowiedział Marcin Kierwiński, sekretarz generalny PO. Wicemarszałek Monika Wielichowska, która współrządzi w regionie powiedziała nam z kolei, że "nie zna sprawy". Jakub Szczepański