Łukasz Rogojsz, Interia: Podczas kampanijnej "supersoboty" najbardziej oczekiwano tego, co wydarzy się podczas konwencji Zjednoczonej Prawicy w Końskich. Sprostała oczekiwaniom? Prof. Rafał Chwedoruk: - Niemal wszystko, co usłyszeliśmy w Końskich to treści, których należało się spodziewać na długo przed rozpoczęciem tej konwencji. Zresztą samo miejsce determinowało tę treść. Województwo świętokrzyskie nie jest historycznie prawicowe, jest historycznie nieliberalne. Przykładowo poziom religijności wcale nie jest tam wysoki, jest przeciętny dla kraju. Zatem to kwestie społeczno-gospodarcze, skoro tam odbywała się konwencja, musiały dominować. Tak też było. Tradycyjny elektorat PiS-u dostał tradycyjne komunikaty, czyli słowa pisane wielką literą - jak np. odzyskamy Polskę - za którymi niekoniecznie kryła się konkretna treść. Natomiast dominowała szeroko pojęta tematyka społeczno-gospodarcza, nieco nowych rzeczy jak emerytury stażowe. Absolutnie nihil novi, jeśli chodzi o PiS. Prezes Kaczyński lwią część swojego wystąpienia poświęcił wartościom Zjednoczonej Prawicy. To będą wybory o wartościach czy zabrakło czegoś nowego do zakomunikowania wyborcom? - To segmentyzacja elektoratu. Wiadomo, że oglądają i słuchają takich wystąpień bardzo różni wyborcy. Są wyborcy socjalni, są tacy, którzy identyfikują się z PiS-em jako partią w wyniku ostatnich lat, ale są też tacy, którzy są tradycyjnym elektoratem narodowo-katolickim oczekującym przekazu aksjologicznego i odwoływania się do pojęcia prawicy. Absolutnie standard kampanijny wykonaniu partii rządzącej. Nie padł w Końskich ani jeden przecinek, którego byśmy się nie spodziewali. Konserwatyzm wszędzie w świecie, ale szczególnie w naszej części Europy, musi od czasu do czasu popaść w niewyszukany patos. Tego oczekują wyborcy, czegóż by ten patos nie dotyczył - państwa, narodu, religii, rodziny. Sprawdź okręgi wyborcze do Sejmu. Które województwo daje najwięcej mandatów? Wśród propozycji/obietnic, które Kaczyński przedstawił w swoim wystąpieniu, większość była już wcześniej znana (m.in. 800 plus, bezpłatne leki czy bezpłatne autostrady). Nie brakuje nowości? - To mówi nam, że PiS nie zdołało narzucić nowej osi narracji, wiedząc, że to, co się dzieje nie gwarantuje utrzymania się przy władzy. Wręcz przeciwnie, ryzyko jej utraty jest dla PiS-u gigantyczne. Z badań musi im wychodzić, że nie wszystkie nisze wyborcze z potencjalnie mobilizowalnych grup elektoratu dają gwarancję obecności przy urnach. Stąd konkret. Wyborcy, którzy nie byli tradycyjnie prawicowymi wyborcami, a napłynęli do PiS-u w ostatnich latach, to wyborcy, których przyciągnęły konkretne obietnice, a potem zrealizowanie części z tych obietnic przez rządzących. Chodzi zwłaszcza o obietnice na niwie polityki społecznej. Stąd powtarzanie tego samego. Wybory parlamentarne 2023. Kiedy? Najważniejsze informacje. Wszystko, co musisz wiedzieć - Warto pamiętać, że wielu z tych wyborców to nie są wyborcy silnie zideologizowani i zainteresowani polityką. Oni muszą usłyszeć mocno komunikat odwołujący się konkretnie do ich interesów i wielokrotnie powtarzany. A nie żadne awangardowe, nowe pomysły. Zresztą sytuacja budżetowa i powszechna świadomość zjawisk kryzysowych ogranicza horyzonty beztroskiego myślenia o budżecie. Jednak jeśli spojrzeć na czysto budżetowy wymiar tej konwencji, to przesadnej troski o stan budżetu nie można było tam dostrzec. Ciekawe kontrastowało to z wystąpieniem Donalda Tuska na konwencji Koalicji Obywatelskiej, bowiem Tusk jasno powiedział, że po wyborach nie będzie wesoło chociażby ze względu na koszt obsługi długu publicznego. Zjednoczona Prawica stara się raczej ogrywać to, co już zrobiło albo aktualnie robi, niż szukać jakiegoś nowego koła zamachowego dla swojej kampanii. Nowego "500 plus" nie ma. Jest waloryzacja do "800 plus". Wystarczy? - PiS jest dzisiaj w bezalternatywnej sytuacji. Nie ma płaszczyzny do poszukiwania nowych wyborców. Musi petryfikować to, co już ma. Poprzednie wybory PiS wygrało petryfikując wysokie poparcie w grupach, w których rządzący już byli silni. To samo jest teraz. PiS po prostu nie ma skąd czerpać nowych głosów. To jest jasne od zawalenia się notowań PiS-u przy okazji zaostrzenia prawa aborcyjnego. Wówczas stało się jasne, że wszelkie plany PiS-u dotyczące odmłodzenia elektoratu czy wejścia w klasę średnią w tej kadencji nie mają najmniejszych szans powodzenia i sporo wody musi w Wiśle upłynąć, zanim partia rządząca będzie w ogóle mogła o tym pomyśleć. Dlatego jedyną szansą jest petryfikowanie poparcia i poszukiwanie ludzi podobnych do tych, którzy już na nas głosują. Dużo jest takich osób? - Generalnie tak, jeśli spojrzymy na dystrybucję przestrzenną polskiego społeczeństwa. Tyle tylko, że demografia ogranicza tutaj PiS bardzo mocno. Po drugie, to są grupy tradycyjnie dość bierne wyborczo. To nie są grupy klasy średniej czy klasy wyższej, które niemal w 100 proc. stawiają się przy urnach. To zupełnie inny typ wyborcy i chodzi o przełamanie jego bierności. Tę bierność miało przezwyciężyć straszenie Donaldem Tuskiem i Platformą Obywatelską? Niemal całe wystąpienie Mateusza Morawieckiego było poświęcone PO i jej przewodniczącemu, których szef rządu odmieniał przez wszystkie przypadki. Tylko, czy po dwóch kadencjach niemal niczym nieograniczonych rządów taki przekaz ma rację bytu? - Jak już powiedziałem, PiS nie ma możliwości pozyskania nowych wyborców, więc próbuje obudzić resentymenty wśród tych, którzy głosowali na PiS w 2015 i 2019 roku. To jest walka o utrzymanie stanu posiadania. Zwróćmy uwagę, że tak naprawdę PiS robi bardzo podobne rzeczy co poprzednio, tylko na dużo niższym poziomie poparcia. W 2019 roku było prawie 44 proc., a dzisiaj jest to niemal 10 pkt proc. mniej. To dążenie do utrzymania stanu posiadania połączone z liczeniem na pewnego rodzaju powtórkę z 2015 roku - że ktoś nie wejdzie do Sejmu albo że obecność Konfederacji zaburzy wszelkie kalkulacje wyborcze. To nie daje żadnej rękojmi dotarcia do kogokolwiek nowego, zwłaszcza, że nawet wśród wyborców PiS-u w dobie utrwalenia się zjawisk kryzysowych nastąpił pewnego rodzaju liberalny zwrot. Ci ludzie bardziej myślą o sobie, prezentują bardziej zindywidualizowane podejście, mniej jest priorytetyzowania solidarności, mniej jest patrzenia na rzeczywistość w skali makro. Prezes Kaczyński kilkukrotnie mocno podkreślił konieczność przekonywania nieprzekonanych i wahających się. To rzeczywiście wśród tej grupy jest klucz do trzeciej kadencji Zjednoczonej Prawicy czy może tylko (albo aż) do samodzielnej większości? - Żeby PiS uzyskało samodzielną większość, musiałoby dojść do tak niesamowitych sytuacji jak w 2015 roku, gdy 16 proc. głosów wypadło poza burtę systemu, a przy tak stabilnym systemie jak obecnie trudno sobie wyobrazić prostą powtórkę takiego scenariusza. Tyle że PiS nie ma żadnej przestrzeni i żadnej możliwości prowadzenia innej kampanii i docierania do kogokolwiek innego. Za dużo rzeczy wydarzyło się po drodze. Opozycja przy wszystkich swoich błędach, a było ich sporo, zablokowała niektóre możliwości PiS-u - jak wchodzenie w klasę średnią czy odmłodzenie elektoratu. PiS musi po prostu zabezpieczyć ten okop, w którym się na froncie znalazło. Żadnego innego nie będzie. *** Wybory parlamentarne 2023. Kiedy? Najważniejsze informacje. Wszystko, co musisz wiedzieć Wybory 2023. Tak wypełnisz kartę wyborczą, by głos był ważny Jak głosować poza miejscem zameldowania? Masz czas do 12 października Jak zagłosować za granicą? Nie wszędzie wystarczy dowód osobisty Sprawdź okręgi wyborcze do Sejmu. Które województwo daje najwięcej mandatów? Praca przy wyborach. Za dzień można zarobić 800 zł. Wymagania są minimalne